Prawo w filmie

Don Corleone, sprawiedliwości!

Tekst pochodzi z numeru: 10 (82) październik 2006

Piotr Grabarczyk, Tomasz Stempowski

„Wierzę w Amerykę” — to pierwsze słowa wypowiedziane w „Ojcu chrzestnym” Francisa Forda Coppoli. Usłyszymy je, zanim jeszcze cokolwiek ukaże się na ekranie. Dopiero chwilę później widzimy wy­nu­rzającą się z czerni twarz Amerigo Bonasery (Salvatore Corsitto) opowiadającego, dlaczego uwierzył w Amerykę i co tą wiarą zachwiało. Dwa miesiące wcześniej córka Bonasery pojechała ze swoim chłopakiem i jego kolegą na przejażdżkę. Mężczyźni upili ją i próbowali wykorzystać. Broniła się, więc ją pobili tak mocno, że trafiła do szpitala. Bonasera, płacząc, mówi: „Była światłem mojego życia. Była piękną dziewczyną. Teraz już nigdy nie będzie piękna”. Bonasera, który – jak wiemy – wierzy w Amerykę, postanowił poszukać sprawiedliwości: „Poszedłem na policję jak dobry Amerykanin. Ci dwaj mieli proces. Sędzia skazał ich na trzy lata, ale zawiesił wyrok. Zawiesił wyrok! Tego samego dnia wyszli na wolność! Stałem w holu sądu jak dureń. Ci dwaj dranie uśmiechali się na mój widok. Powiedziałem do żony: »Po sprawiedliwość musimy iść do Dona Corleone«”. Amerykański sąd potrafił wydać wyrok, ale nie był w stanie zaprowadzić sprawiedliwości. Sprawiedliwości? Czyli właściwie czego? Jaka kara byłaby wystarczająca? Sąd uznał, że kilka lat w zawieszeniu wystarczy. Czyli jeśli skazani nie złamią ponownie prawa, będą wolni, jakby nigdy nic nie zrobili. Jak się wydaje, winowajcy byli tego samego zdania, skoro po ogłoszeniu wyroku potrafili się śmiać. Jak wysoka powinna być kara, by uśmiech zniknął z ich ust i zagościł na twarzy cierpiącego Bonasery?

Na początku…

… sceny widzimy na zbliżeniu tylko twarz Bonasery, a właściwie jej część, gdyż w pomieszczeniu panuje półmrok. Można by pomyśleć, że jesteśmy świadkami spowiedzi, że Bonasera spowiada się właśnie nam. Jednak kamera powoli odjeżdża i zwiększa się dystans między nim a widzami. Wreszcie dostrzegamy, że siedzi on na krześle i ktoś słucha go w milczeniu. To nie spowiedź. Teraz wygląda to raczej tak, jakby pracownik chciał prosić szefa o podwyżkę i przedstawiał mu swoją trudną sytuację. Powoli znika klimat osobistego wyznania i wkrada się coś z atmosfery urzędu. Człowiekiem, który wysłuchał Bonasery, jest Don Vito Corleone (Marlon Brando). Pierwsze słowa, którymi zwrócił się do niego, wyjaśniają doskonale, jaką pozycję zajmuje: „Czemu wezwałeś policję, zamiast przyjść do mnie?”. Don Corleone jest głową jednej z nowojorskich rodzin mafijnych (w filmie nigdy nie padają słowa „mafia” ani „Cosa Nostra”, co było ustępstwem na rzecz Włosko-Amerykańskiej Ligi Praw Obywatelskich; zamiast nich używa się określenia „pięć rodzin”). Jest więc w opinii swojej i swojego otoczenia alternatywą dla oficjalnej Ameryki. Przedsiębiorca pogrzebowy Bonasera postanowił teraz wkroczyć w ten nieoficjalny świat, by tu złożyć swoją apelację, szukać tego, czego nie dało mu państwo. Wie dokładnie, czego chce. W dniu ślubu swojej córki Don Corleone, zgodnie ze zwyczajem, spełnia wszystkie prośby, z którymi zwracają się do niego zaproszeni goście. Bonasera wstaje więc w końcu z krzesła. Podchodzi do Dona i szepcze mu na ucho swoją prośbę. Chce, żeby prześladowcy jego córki byli martwi. Mówi, że to byłoby sprawiedliwe, ale tak ­naprawdę chodzi mu o zemstę. Don Corleone odpowiada: „Tego nie mogę zrobić, to niesprawiedliwość. Ona żyje”. Bonasera prosi: „A więc niech cierpią tak jak ona”.

Wizja sprawiedliwości…

Dona Corleone, choć odbiega od tej oficjalnej zawartej, w kodeksie, nie sprowadza się jednak do krwawej wendetty. Już po wyjściu Bonasery Don Corleone mówi do swojego przybranego syna i doradcy Toma Hagena (Robert Duvall): „Zleć to Clemenzy. To musi być ktoś opanowany. Nie jesteśmy mordercami, choć ten grabarz tak mówi”.

Bonasera wierzy w taką teorię kary sprawiedliwej, gdzie czyn niegodny, określony mianem przestępstwa, musi się spotkać z odpowiednią reakcją ze względu na potrzeby moralności i sprawiedliwości. Dla niego odwet to nie tylko instynktowna reakcja na wyrządzone zło, ale także sposób na zatarcie poczucia krzywdy, frustracji i zagrożenia. Bonasera wierzy w Ame­rykę, więc spodziewa się wymierzenia przez sąd (w realiach społecznych, w których żyje, i zgodnie z zasadami, które wyznaje, konstytutywnym elementem kary jest instytucja sądu) surowej kary tym, którzy skrzywdzili jego córkę. Surowy wyrok – i tylko surowy wyrok – pozwoliłby podtrzymać wiarę Bonasery w określone zasady etyczne rządzące życiem otaczającego go społeczeństwa. Wierzy, że sąd podziela jego emocje i uczucia. Zapada wyrok – kara w zawieszeniu! Bonaserastwierdza, że jego poczucie sprawiedliwości nie zostało zaspokojone. Przestaje wierzyć w Amerykę… Pragnie odpłaty za doznane krzywdy. Wierzy, że ktoś, kto popełnił jakieś zło, również ­zasługuje na podobne potraktowanie. W teoriach nauki o karze mówi się w takim przypadku o „absolutnym” uzasadnieniu kary za przestępstwo.

Uzasadnienia „absolutne”…

… mają charakter nieutylitarny, deontologiczny. Istnieje wiele różnych odmian czysto retrybutywnych teorii kary. Jedna z nich mówi, że czynienie zła nakłada obowiązek moralny uka­rania sprawcy cierpienia oraz że sprawcy należy „odpłacić” za uczynione zło (Kant). Istnieje jeszcze teoria symetrii sprawiedliwości dystrybutywnej i retrybutywnej: ktoś, kto gnębi drugiego, korzystając z tego, że podlega on samokontroli, podporządkowując się prawu, zyskuje nieuzasadnioną korzyść – kara ma wówczas za zadanie tak oddziaływać na sprawcę zła, by zniwelować oczywistą niesprawiedliwość, jaką powoduje wcześniejsza przewaga sprawcy. Niektórzy kładą natomiast szczególny nacisk na potwierdzenie porządku prawnego – przestępstwo stanowi wyzwanie dla porządku prawnego, a kara jego umocnienie.

Relatywne uzasadnienia kary…

… za przestępstwo mają charakter utylitarny i odwołują się z zasady do różnych postaci prewencji. Odstraszanie, izolacja i resocjalizacja są uzasadnieniami „relatywnymi”, ponieważ ich celem jest prewencja. Zalicza się do nich uzasadnienie Jeremy’ego Benthama oparte na pojmowaniu kary jako środka odstraszającego od popełniania przestępstw (prewencja generalna negatywna – wymiar kary ma być określany poprzez porównanie korzyści płynących ze stosowania środków od­straszających z ceną wymierzania kary, w sensie ludzkim i finansowym).

Bardziej współczesną i jednocześnie bardziej zróżnicowaną wersją teorii utylitarnej jest koncepcja H.L.A. Harta, który również opiera się na prewencji jako na powodzie istnienia kary kryminalnej, jednakże uważa, że odpowiedzialność karna powinna być ograniczona wyłącznie do zachowania z winy sprawcy.

I wreszcie niemiecka teoria Integrationspraevention, czyli prewencji generalnej pozytywnej, kładąca nacisk na ten cel kary, który oznacza wzmocnienie norm wewnątrzspołecznych przeciwnych zachowaniom agresywnym. Kara kryminalna, przez swoje cechy potępienia moralnego, symbolizuje społeczną dezaprobatę dla takich zachowań i w ten sposób pomaga potwierdzić, wzmocnić i ustabilizować wśród obywateli takie normy moralne, które ograniczają zachowania przestępcze. Integrationspraevention stara się przedstawić potępienie moralne przez karę (sankcje odwołujące się do moralności, a nie do groźby) jako zachętę do przestrzegania prawa.

Wszystkie powyższe teorie opierają się bezpośrednio lub pośrednio na koncepcji, zgodnie z którą zapobieganie przestępstwom jest jedyną podstawą kary kryminalnej.

Współczesny retrybutywizm…

… nawiązuje do teorii uznających absolutne uzasadnienie kary. Ruch na rzecz powrotu do kary zasłużonej, proporcjonalnej został zapoczątkowany w 1971 r. publikacją raportu American Friends Service Commitee – „Struggle for Justice” (Walka o sprawiedliwość). Od lat siedemdziesiątych – wraz z publikacjami Johna Kleiniga „Punishment and Desert” oraz Andrew von Hirscha „Doing Justice”, a następnie wielu innymi pracami teoretyków amerykańskich i europejskich – coraz szersze uznanie zyskuje pogląd, że idea kary zasłużonej powinna być traktowana jako podstawa systemu sprawiedliwości karnej.

Koncepcji kary zasłużonej zarzucano, że jest w pewnym stopniu niezrozumiała, gdyż opiera się na „metafizycznych” pojęciach odpłacania złem za zło. Jednak teoretycy retrybutywizmu zwrócili uwagę, że kara ze swej istoty stanowi instytucję obciążania winą. Sprawiedliwość wymaga, by kary były wymierzane proporcjonalnie do stopnia winy, co oznacza, że surowość kary powinna być zatem odpowiednia do karygodności przestępstwa. Kolejny zarzut odnosił się do rzekomej surowości kary w ujęciu retrybutywnym i sprowadzenia jej do zasady „oko za oko”. Jednakże ujęcie retrybutywne nie zobowiązuje do poddania sprawcy przestępstwa cierpieniu równemu wyrządzonej szkodzie – konieczna jest po prostu kara proporcjonalna do ciężaru czynu przestępnego. Co więcej, kary proporcjonalne mogą być nakładane bez podwyższania dominujących poziomów surowości, o ile tylko odzwierciedlają one relacje między ciężarami przestępstw.

Tradycyjne prewencyjnie zorientowane kary zawsze koncentrowały się na kwestiach instrumentalnych, czyli na prewencji indywidualnej i generalnej. Zasada proporcjonalności sprawia, że pojęcie sprawiedliwości staje się kluczowe dla teorii wymiaru kary. Potępienie wyrażane przez sankcję powinno sprawiedliwie odzwierciedlać stopień bezprawności (stopień szkody i winy) popełnionego czynu. W ten sposób interes społeczny wyrażony jest przez uznanie faktu, że typowe przestępstwa (np. związane z przemocą) są złem, które podlega potępieniu przez zastosowanie sankcji karnej. Interesy jednostkowe chronione są przez prawo do ukarania, które nie będzie surowsze niż stopień ciężaru czynu.

Czy to powrót do zasady talionu?

Nie, ponieważ idea kary zasłużonej opiera się na zasadzie proporcji, a nie równowartości. Kary nie muszą powodować takiego samego cierpienia, w sensie materialnym, jak krzyw­dy wyrządzone w drodze przestępstwa. Lex talionis co prawda jasno określa konsekwencje pewnych przypadków krzywd: komuś, kto odbiera życie, należy również odebrać życie, kogoś, kto dopuszcza się pobicia, należy z kolei pobić itd. Jednakże, jeżeli wyjdziemy poza proste przypadki tego typu, konsekwencje owej formuły są nieprzekonujące i często wręcz niemożliwe do zrealizowania. Wydaje się, że nie zawsze postąpimy sprawiedliwie, traktując przestępców w dokładnie taki sam sposób, w jaki potraktowali oni swoje ofiary, gdyż zakładałoby to torturowanie tych, którzy stosowali tortury, i gwałcenie tych, którzy dopuścili się gwałtu. Nasze poglądy dotyczące tego, na co sprawca zasłużył, nie są zazwyczaj prostym odwróceniem skutków jego działania, tak jak domaga się tego formuła „oko za oko”, albowiem czym innym jest zamiar wyrządzenia krzywdy, a czym innym jest wyrządzenie jej przypadkiem, dlatego że działania naszych ciał nie są całkowicie pod naszą kontrolą.

Zasada proporcjonalności zmienia centrum zainteresowania ka­ra­nia. Zakłada ona, że wymóg sprawiedliwości powinien wymusić ograniczenie usilnego dążenia do zapobiegania przestępczości jako podstawowego zadania prawa karnego na rzecz wymogu pierwszeństwa sprawiedliwości. Na tej podstawie nie da się bronić koncepcji wymiaru kary, która jest uzasadniona przez wykazanie jej użyteczności prewencyjnej. Podstawę zasady proporcjonalności stanowi fakt, że jest ona sprawiedliwą metodą rozstrzygania o wysokości kary. Ponadto, reakcja karna powinna przyjmować formę zapewniającą traktowanie skazanego przestępcy jako podmiot moralny – tzn. jako osobę zdolną do prowadzenia rozważań etycznych, dotyczących dobrych i złych stron jego czynu. Zawierające się w niniejszej teorii akcentowanie roli potępienia, jako podstawy wymogów związanych z zachowaniem proporcjonalności, bierze się z założenia, że rolą kary jest odwołanie się do rozumienia sprawcy odnośnie do tego, co jest dobre, a co złe, oraz umożliwienia mu zareagowania w sposób, jakiego można oczekiwać od podmiotu zdolnego do oceny moralnej własnych czynów.

Instytucja warunkowego zawieszenia kary…

… jest znana wszystkim współczesnym systemom prawa kar­nego i ceniona, kiedy spełnia cele ściśle z nią związane. Wpro­wadzono ją po to, aby chronić niezdemoralizowanych jeszcze sprawców przestępstw, m.in. tzw. okolicznościowych, przed negatywnymi wpływami pobytu w zakładach karnych, albowiem jeżeli przestępstwo jest tylko odosobnionym incydentem w życiu niezdemoralizowanego człowieka, np. uwikłanego w dra­matyczny splot okoliczności, to należy go chronić przed „szko­łą przestępstwa”, jaką może stać się pobyt w zakładzie karnym. Warunkowe zawieszanie kary uzależniano jednak zawsze od tzw. pozytywnej prognozy opartej na przeświadczeniu, że skazany nie powróci na drogę przestępstwa. Wprowadzając tę instytucję w latach trzydziestych XX wieku do polskiego systemu prawa karnego, podkreślano, jak korzystne jest ono dla sprawców przestępstw, skoro może być stosowane „nawet” wówczas, kiedy wymierzono karę pozbawienia wolności do 2 lat. Równocześnie wprowadzono jednak bezwzględny zakaz stosowania tej instytucji wobec recydywistów.

Jednak wśród przesłanek, które „sąd bierze pod uwagę, zawieszając wykonanie kary”, zabrakło w art. 69 § 2 Kodeksu karnego z 1997 r. jednej bardzo istotnej, mianowicie nastawienia sprawcy do ofiary przestępstwa. Ta relacja ma ogromne znaczenie, gdyż sprawca pozostaje na wolności, a jego ofiara traci poczucie bezpieczeństwa, pozostając częstokroć w uzasadnionej obawie, że zamach na nią zostanie ponowiony. W małych społecznościach ofiara skazana jest na stykanie się ze swoim prześladowcą, choćby na codziennych zakupach w sklepie.

Określanie wymiaru kary…

… pozbawienia wolności wydaje się być w dużej mierze działaniem dowolnym. Jeśli bowiem brać pod uwagę tylko czyn, to trudno przekonująco uzasadnić, dlaczego taką samą karą pozbawienia wolności, w granicach od 3 miesięcy do 5 lat, zagrożone są tak różne przestępstwa jak: służba w obcym wojsku (art. 141 KK), eutanazja (art. 150 KK), znęcanie się (art. 207 KK), handel dziećmi dla adopcji (art. 253 § 2 KK) czy kradzież (art. 278 KK). Również przy orzekaniu konkretnej kary występuje daleko idąca swoboda, czego dowodem jest, że niektórzy sędziowie mają opinię surowych, a inni łagodnych. Na wymiar kary rzutuje więc także osobowość sędziego. Niekiedy wysokość wymiaru kary zależy i od tego, czy oskarżony ma obrońcę, który potrafi ujawnić i przedstawić okoliczności zmniejszające jego winę. Dowcipnie ujął to Julian Tuwim: „Sąd: grupa ludzi orzekająca, która ze stron ma lepszego adwokata.”

Wydaje się jednak, że możliwe jest nakreślenie podstawowych zasad, którymi powinni kierować się z jednej strony ustawodawca tworząc katalog czynów zabronionych (sankcji) w Kodeksie karnym (proporcjonalność relatywna), a z drugiej strony sędziowie orzekając o wymiarze kary (proporcjonalność materialna). Oba rodzaje proporcjonalności wymagają nie tylko uszeregowania przestępstw i kar, ale także zastanowienia się nad wzajemnymi oddziaływaniami między czynami zabronionymi oraz nad ich rozmieszczeniem w skali kar. Szczególnie przy „projektowaniu” skali przestępstw należy podjąć decyzję nie tylko dotyczącą zakresu sankcji i kar, które mogą być wymierzone, ale również konstytuującą pewne zasadnicze punkty systemu, którym należałoby podporządkować inne sankcje (część
ogólna KK).

Jednym z najbardziej kłopotliwych zagadnień wydaje się być podejście do oszacowania ciężaru czynu zabronionego. Zakres interesów chronionych przez prawo karne jest bardzo szeroki i wewnętrznie zróżnicowany. Zabójstwo czy gwałt to czyny, które zostały zabronione z powodu ochrony interesów indywidualnych. Składanie fałszywych zeznań czy defraudacja środków finansowych państwa to czyny, które zostały spenalizowane w ustawie karnej z uwagi na ochronę interesów państwowych. Zanieczyszczanie środowiska czy przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji to czyny, których popełnienie jest sprzeczne z zakazem działania przeciwko interesowi zbiorowemu. Warto jednak zwrócić uwagę, że kryminalizacja czynów zagrażających interesowi indywidualnemu chroni również interesy, o których możemy powiedzieć, że są wspólne dla szerszej społeczności.

Niezmiernie trudno jest opracować teoretyczną strukturę dla oszacowania relatywnej wagi przestępstw, czynniki determinujące względną wagę wszystkich przestępstw oraz elementy uwzględniające różnorodność interesów chronionych przez większość systemów prawa karnego. Bo w jaki sposób uzasadnić pogląd, że właściwe jest wymierzanie surowszej kary za kradzież kieszonkową niż za kradzież z włamaniem? Jakimi priorytetami taki system się kieruje? Wartości stanowiące podstawę do oszacowania ciężarów przestępstw są kulturowo specyficzne, uwarunkowane historycznie i ograniczone rozmaitymi tradycyjnymi założeniami. Relacje ustanowione pomiędzy różnymi przestępstwami wyglądają odmiennie w praktyce wymiarów sprawiedliwości poszczególnych państw. To w pierwszej chwili skłania do postawienia zarzutu, że nie da się skonstruować uniwersalnego schematu kar. Trzeba jednak zauważyć, że już samo ludzkie, czyli zgodne z doświadczeniem przeciętnego członka wysokorozwiniętego społeczeństwa, rozumienie pojęcia sprawiedliwości zawiera w sobie taką rozumową ramę. Ludzie krytykują kary jako niesprawiedliwe bądź niekonsekwentne, przy czym krytyka ta zakłada, że istnieje jednak pewien sposób oceny tych względnych wartości.

Kim zatem jest Don Corleone i jego rodzina?

Jakimi zasadami się kierują? Na pewno nie są to pospolici bandyci, dla których jedyną wartością jest zysk. Bonasera proponuje Donowi Corleone: „Dam ci wszystko, czego chcesz. Tylko zrób to, o co cię błagam. Ile mam zapłacić?”. Na co słyszy odpowiedź: „Bonasera, Bonasera, co ja ci zrobiłem, że mnie tak nie szanujesz! Gdybyś przyszedł w przyjaźni, drań, który skrzywdził twoją córkę, byłby już ukarany. I gdyby ktoś tak uczciwy jak ty miał wrogów, twoi wrogowie byliby moimi. A wtedy baliby się ciebie”. Don Corleone mówi o przyjaźni i jest to, obok takich słów jak „szacunek”, „honor”, „dług”, jedno z najważniejszych pojęć w słowniku mafii. Wszystkie te terminy mają jednak sens nieco odmienny od powszechnie przyjętego. Ich ciężar jest większy. Posłuchajmy, jak Don Corleone tłumaczy istotę stosunków między nim i Bonaserą: „Kiedy ostatni raz zaprosiłeś mnie na kawę? A moja żona trzymała do chrztu twoje dziecko. Bądźmy szczerzy. Nie chciałeś mojej przyjaźni. Bałeś się być moim dłużnikiem. Rozumiem. W Ameryce znalazłeś raj. Dobrze zarabiałeś, chroniła cię policja i sądy. Nie potrzebowałeś mojej przyjaźni. A teraz przychodzisz do mnie: »Don Corleone, sprawiedliwości«. Ale nie ­prosisz z szacunkiem. Nie proponujesz przyjaźni. Nie nazywasz mnie ojcem chrzestnym. W dniu ślubu mojej córki prosisz, bym mordował za pieniądze.”

Mamy do czynienia z relacjami osobistymi, ale w pewnym stopniu sformalizowanymi. Choć mówi się o związku przyjaciela z przyjacielem, to chodzi raczej o więź, jaka łączy suzerena z lennikiem lub magnata z klientem. Don Corleone zgodzi się spełnić prośbę Bonasery, ale dopiero wtedy, gdy ten nazwie go ojcem chrzestnym i okaże szacunek, całując go w rękę. Uczyniwszy to,Bonasera zyska przyjaźń Dona, ale jednocześnie stanie się jego dłużnikiem. Tuż przed odejściem usłyszy: „Pewnego dnia, może nigdy nie nadejdzie ta chwila, poproszę o przysługę”.

Początkowa scena „Ojca chrzestnego” wprowadza nas od razu w istotę problemu, jakim jest

mafia

Co prawda dalszy rozwój fabuły pokaże, że nakreślony w niej obraz nie w pełni odpowiada rzeczywistości (zarówno tej z 1945 roku, kiedy rozpoczyna się opowiadana przez Coppolęfilmowa historia, jak i tej z 1972 roku, kiedy film nakręcono) i jest wyidealizowany, jednak pod wieloma względami pokrywa się on z ustaleniami znawców zagadnienia. Już w latach siedemdziesiątych XIX wieku Giuseppe Pitrè pisał: „Mafia nie jest ani sektą, ani stowarzyszeniem, nie ma regulaminów ani statutów. Mafios nie jest też złodziejem czy opryszkiem, a fakt nadania tej chętnie używanej ostatnio nazwy złodziejom i opryszkom świadczy o tym, że ogół, nie zawsze wykształcony, nie ma czasu zastanawiać się nad sensem słowa i jego pojmowaniem przez złodziei i opryszków, dla których mafioso to wyłącznie człowiek z odwagą i krzepą, człowiek nie dający się okpić; bycie tak pojmowanym mafiosem staje się zatem czymś potrzebnym, a nawet wręcz nieodzownym. Mafia to spotęgowana samoświadomość, przecenianie siły jednostki, polegające na tym, iż istnieje ktoś zdolny do prawidłowego rozstrzygania wszelkich sprzeczności, do uśmierzania wszelkich konfliktów. Stąd bierze się niewzruszone poczucie wyższości mafiosa czy też — co jest już niebezpieczniejsze — wynoszenie się nad innych. Mafios domaga się szacunku, ale i on jest skłonny szanować. Jeśli zostanie znieważony, nie zwraca się o obronę do sądu, nie szuka pomocy w prawie, potrafi jednak wymierzyć sprawiedliwość osobiście, a kiedy brak mu na to własnej siły, działa za pośrednictwem innych ludzi, którzy mają te same zapatrywania. Mafios, mimo że swoim brutalnym działaniem stale łamie prawo, jest »czcigodnym obywatelem« swej społeczności, nie żyjącym tak jak pospolity przestępca w nienormalnych warunkach stałego prześladowania. Jego miejsce w społeczeństwie uświęcone jest przez wdrażaną całe stulecia normę moralną, zaś główną gwarancją jego rangi społecznej jest fakt, iż swymi działaniami zaspokaja nie tylko swoje własne potrzeby, ale także chroni swych krajanów, odgrywając w najprzeróżniejszych sprawach rolę wielkiego pośrednika. Dlatego pilnie zwraca uwagę na to, by w odróżnieniu od pospolitych przestępców nie popadać nieustannie w coraz ostrzejsze konflikty z grupami panującymi i władzą państwową — ale w trakcie kariery stara się usilnie, w dodatku nie bez sukcesów, uprawomocnić miejsce zajmowane w społeczeństwie. Jest to zaś możliwe wtedy, kiedy ma swoją „Partię”, kiedy ze sprawującymi władzę łączy go określony system stosunków, pielęgnowany drogą ciągłych świadczeń na ich rzecz”.

Powyższe słowa odnoszą się co prawda do mafii sycylijskiej, ale pasują dobrze do wizji zawartej w scenie z Bonaserą.

Film Coppoli,

nakręcony według bestsellera Mario Puzo, jest opowieścią o rodzi­nie Corleone. Coppolaopowiedział nam o tym, jak pewna ­rodzina mafijna urosła w siłę i jak upadł jeden z jej członków.

„Ojciec chrzestny” okazał się wielkim sukcesem, tak kasowym, jak i artystycznym. Kosztował 6 mln $, a przyniósł zysk w wysokości 150 mln $. Akademia uhonorowała go trzema statuetkami: jako najlepszy film, za najlepszy scenariusz, a Marlona Brando uznała za najlepszego aktora.

Film wykreował romantyczny obraz mafii. Coppola powiedział w wywiadzie, że Don Corleonejest syntezą dwóch przywódców mafijnych: Vita Genovese i Josepha Profaci. Niektórzy krytycy doszukiwali się w postaci Vita rysów Carla Gambino, Willy’ego Morrettiego i Lucky’ego Luciano. W interpretacji Marlona Brando Don Vito Corleone stał się jednak prawdziwym patriarchą i jego pełne godności zachowanie różni się znacznie od krzykliwego stylu bycia prawdziwych mafiosów. Nic dziwnego, że ci ostatni zaczęli go naśladować, a na chicagowskiej premierze filmu można było ujrzeć sznur należących do nich limuzyn.

* * *

Skąd pomysł, aby film „Ojciec chrzestny” zaliczyć do kategorii „Prawo w filmie”? W swoim podręczniku do prawa karnego prof. Lech Gardocki zwraca uwagę, że „realizacja funkcji sprawiedliwościowej [prawa karnego] (miarkowana humanitaryzmem) pełni bardzo ważną rolę rozładowywania pewnego stanu psychicznego, wywołanego przez popełnienie przestępstwa, a występującego u pokrzywdzonego i u innych osób, które o tym fakcie wiedziały. Stan ten jest mieszaniną poczucia pokrzywdzenia, frustracji i poczucia zagrożenia, a jego rozładowywanie nazywa się w skrócie zaspokajaniem poczucia sprawiedliwości. Lekceważenie tej funkcji prawa karnego może wywoływać istotne negatywne skutki społeczne” (wyd. 11, s. 7). Następnie przytoczony zostaje przykład, który dokładnie opisaliśmy na początku tekstu