Felietony

Gaudeamus igitur iuvenes dum sumus!

Tekst pochodzi z numeru: 2 (131) luty 2012

Dr Maciej Jońca

Biurokracja i „fala”

W okresie schyłkowym rzymskiego cesarstwa najprężniejszymi ośrodkami nauczania prawa stały się Bejrut, Konstantynopol oraz Rzym1. W konstytucji Walentyniana I z roku 370 znalazło się polecenie, by wszyscy przybywający do miasta studenci natychmiast zgłaszali się do urzędnika podatkowego (magister census) wraz z dokumentami potwierdzającymi personalia, miejsce pochodzenia, zezwolenie na wyjazd i przyjazd itd. Inne dokumenty miały w przyszłości rejestrować ich postępy w nauce. Najciekawsza była jednak dalsza część cesarskiego zarządzenia: „Biuro administracji podatków (officium censualium) powinno pilnie obserwować tryb życia studentów w ich mieszkaniach oraz czy rzeczywiście poświęcają oni swój czas na studia, o których mniema się, że je podjęli. Funkcjonariusze tego officium powinni przypominać studentom, że w swym gronie muszą unikać zachowania się skandalicznego i nieuczciwego, które może zaszkodzić ich reputacji, jak również złych znajomości, uważanych przez cesarza prawie za zbrodnie. Studenci nie powinni chodzić zbyt często na widowiska ani też brać udziału w pijackich hulankach. Jeżeli student nie prowadzi się tak, jak tego wymaga godność studiówlitterae liberales, prefekt miasta rozkaże publicznie go wychłostać, wydalić z Rzymu i odesłać do domu”2.

Ze szkoły prawa w Bejrucie ciekawe wspomnienia zachował Zachariasz Scholastyk (ok. 465–538), adwokat, a później biskup Mityleny na wyspie Lesbos. Wspomina on o ciężkim losie, jaki studenci starszych lat, zwani edictales, gotowali nowicjuszom określanym jako dupontii. Zjawisko studenckiej „fali” kategorycznie potępił w konstytucji „Omnem” cesarz Justynian (482–565). Zakazał w niej studentom prawa w Bejrucie niegodnych gier, które mogłyby wyrządzić szkodę kolegom lub profesorom. „Któż bowiem nazwie zabawami czyny, z których rodzą się przestępstwa?” – pytał retorycznie władca3. W Bejrucie spotkał Zachariasz pobożnego kolegęSewera, pragnącego odciąć się od reszty żaków, którzy „grają w kości, nurzają się w pijaństwie czy piją z prostytutkami, a nawet upadlają się kompletnie”. Miasto zaś nazywał Sewer „źródłem rozkoszy”4. Inną „rozrywką” bejruckich studentów było praktykowanie sztuk tajemnych. „Zgromadzili oni księgi magiczne i pokazywali je tym, którzy starali się im przypodobać. (…) Ci studenci postanowili nocą zabić niewolnika etiopskiego, by bardziej przypodobać się diabłu” – ze zgrozą pisał Zachariasz5.

Podnajem a sprawa studencka

Współcześnie studiowanie na konkretnym kierunku wywołuje szereg stereotypowych skojarzeń otoczenia. I tak studenci historii sztuki to artystyczne dusze, studenci prawa elegancko się ubierają, studenci weterynarii dużo piją itd. Podobne gradacje stosowano już w średniowieczu. W Kodeksie Justyniana zapisano: „Nikomu nie zabrania się podnajmowania rzeczy, którą sam wynajął w celach ekonomicznych, o ile nie uzgodniono inaczej”6. Profesor prawa rzymskiego na uniwersytecie w Bolonii, Odofredus (zm. 1265), komentując powyższą regulację, zauważył: „Tak powiedziano w ustawie, że tam, gdzie ktoś wynajmuje rzecz innemu dla celów ekonomicznych na okres jednego roku, jednocześnie pozostawia mu prawo do zbycia lub podnajęcia jej innym odpowiednim osobom. Tekst powinien zawierać zastrzeżenie: o ile nie spowoduje to pogorszenia rzeczy. A co, jeżeli wynajmę mój dom pewnemu studentowi prawa, a ten zapragnie go podnająć liberalnym studentom sztuki? Nie wolno mu tego zrobić, ponieważ wydaje się, że podnajęcie spowodowałoby pogorszenie jakości rzeczy”7. Jak widać, studenci prawa jawili się w oczach bolońskiego jurysty jako młodzież zdecydowanie mniej imprezowa od studentów sztuki… Na takie dictum niejeden przyszły i obecny prawnik zapłonie świętym oburzeniem, powołując się na własne bogate doświadczenia. Ale to nie ja mówię, Panie i Panowie, to profesor Odofredustak twierdzi. Przy okazji warto zauważyć, że kwestia tego, na jakich zasadach żacy wynajmowali pokoje lub domy, była wówczas poważnym problemem, który zajmował uczonych tej miary coJacques de Revigny (1240–1296) w Orleanie czy Baldus de Ubaldis (1327–1400) w Pawii.

Nieświętoszki

W średniowieczu uważano studentów za społeczność podejrzaną i niebezpieczną. Kroniki pełne są śladów nieustającego napięcia, jakie panowało między żakami uczącymi się w słynnej Sorbonie oraz mieszkańcami Paryża. W mieście znajdowało się pole Pré-aux-Clercs, traktowane jako obszar służący do rekreacji dla członków akademickiej wspólnoty. Młodzi ludzie woleli na ogół spędzać wolny czas inaczej, to znaczy na pijaństwie, hazardzie oraz innych rozrywkach, których nocny Paryż nigdy nikomu nie skąpił. Znane było również ich zamiłowanie do siłowego rozwiązywania problemów. Mateusz z Paryża (ok. 1195–1259) wspomina w swej „Kronice większej” o pewnym znamiennym epizodzie. Otóż w roku 1229 grupa paryskich studentów udała się na wycieczkę do pobliskiego St. Marcel. W tamtejszej gospodzie wywiązała się scysja z oberżystą, której powodem był zawyżony, zdaniem konsumentów, rachunek za wino. Doszło do rękoczynów, przy czym, na skutek interwencji miejscowych żacy zostali poturbowani i zmuszeni do ucieczki. Powróciwszy do Paryża, okazali rany i wezwali kolegów do odwetu. Następnego dnia tłum uzbrojony w miecze i pałki zjawił się w St. Martin. Po całkowitym zdemolowaniu oberży studenci rozbiegli się po mieście, zadając rany wielu przypadkowo spotkanym osobom.

Czyn ten pewnie uszedłby im na sucho, ale o sprawie powiadomiona została królowa. Znana z wybuchowego charakteru i śmiałości w podejmowaniu decyzji Blanka Kastylijska (1888–1252) natychmiast wysłała gwardzistów, którzy bez sądu dokonali masakry winowajców8. Jej decyzja spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem paryżan. Nie wiadomo, czy postępek ten wzięto pod uwagę w jej procesie kanonizacyjnym. Faktem jest natomiast, że do świętej Blanki, królowej Francji, można się dziś modlić. Wątpliwe jednak, by orędowała za studentami.

Polacy nie gęsi

Skłonność do ekstrawaganckiego życia cechowała studentów uczelni nie tylko zagranicznych. Przykłady mało chwalebnych epizodów z życia krakowskich studentów przytacza D. Łukasiewicz: „Podczas batalii krakowskiej w 1549 r., kiedy studenci starli się ze służbą kościelną broniącą lżonej nierządnicy, jedna osoba zginęła, a osiem odniosło rany. Henryk Barycz pisał o szerzącej się na Uniwersytecie Jagiellońskim »swawoli i rozwydrzeniu młodzieży (…) jej nieustannych bójkach i tumultach«. W 1551 r. żak Maciej Podolski, ćwicząc z nudów strzelanie z łuku, zabił dziecko, innym razem dwaj studenci, strzelając dla zabawy z pistoletów z okien akademików, ustrzelili zecera z drukarni. Warto dodać, że w 1566 r. biskup Padniewski, zezwalając studentom na posiadanie broni, prosił ich, »by wstrzymali się od zabójstw i wzniecania w mieście tumultów«”9.

Sprawiedliwie powiedzieć jednak trzeba, że wcale nie lepiej działo się w gronie profesorskim.„W 1534 r. – ze względu na częste bójki między profesorami uniwersytetu krakowskiego – za podniesienie miecza na kolegę po fachu ustalono mandat w wysokości jednej kopy groszy. W razie wykorzystania jako pocisków kubków i talerzy w stołówce przewidywano karę pół złotego plus pokrycie kosztów leczenia. Na przykład pan profesor Jan Dobrosielski, podchmieliwszy sobie nieco, rzucił się na profesora Piotra z Poznania i nie dość, że obił go ciężko, to jeszcze pociągnął za włosy przez cały korytarz. Dla porządku dodajmy, że szarpanie kolegi za włosy lub brodę w ferworze polemiki naukowej kosztowało pięć grzywien. Do wyjątków nie należały przypadki pijaństwa, choroby francuskiej, a domy profesorskie oblegały tabuny niewiast lekkiego prowadzenia. W 1569 r. kilku uczonych, napadłszy na dom kolegi, przystąpiło do wymuszania usługi cielesnej na kucharce, którą na zachętę pierwej obili”10.

Przy okazji wspomnieć warto, że obok profesorskiej „elity” to właśnie studencka brać należała do najbardziej niezawodnej klienteli pań lekkich obyczajów. Miejsca, w których czas upływał miło, były powszechnie znane. Jan Andrzej Morsztyn (1621–1693)
w swawolnej fraszce szydził ze studenckich doświadczeń niektórych duchownych: „Tym ja ślę wiersze, ten je czytać będzie, | co dawno chodzi z k… po kolędzie, | kto nowicyjat odprawił w Lublinie | na Czwartku, kto wie, jakie gospodynie | w War­szawskiej bascie, na Mostkach we Lwowie, | co za szynk w Smo­czej Jamie przy Krakowie…”. Do Lublina zaglądali niekiedy młodzi adepci prawa studiujący w Akademii Zamojskiej. Między innymi w trosce o nich burmistrz Lublina, wykładowca w Akademii, a w wolnych chwilach poeta oraz kompozytor Sebastian Fabian Klonowic (1545–1602) przestrzegał przed „dwunogiemi i niepłochemi łaniami” i radził, by wystrzegać się ich jak gangreny. Lublin miał pod dostatkiem „tego kwiatu” nie tylko na wzgórzu Czwartek.

Skowronki w główkach

Wszelkie działania, które ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym opisuje jako „czyny uchybiające godności studenta” (art. 211.1), a które ściągają na delikwenta odpowiedzialność dyscyplinarną (niekiedy również karną), stanowczo potępiamy! A ponieważ czytają nas głównie (choć nie tylko!) studenci prawa, przeto zadajmy pytanie: Co sprawia, że przyszli prawnicy okazjonalnie zachowują się „niestandardowo”? Dlaczego w studenckich głowinach lęgną się skowronki? Problem jest złożony. Poza uwarunkowaniami rodzinno-środowiskowymi, genami, hormonami oraz poczuciem swobody i wszechmocy wywołanymi opuszczeniem domu być może pod uwagę wziąć należy jeszcze jeden czynnik. Może to nudy na wykładach i ćwiczeniach, które wcześniej czy później muszą spowodować reakcję zwrotną? Sam nie wiem… Nie znam wykładowcy, który sam uważałby się za nudziarza. Moje zajęcia są w każdym razie rewelacyjne!


*  Autor jest doktorem nauk prawnych, historykiem sztuki, adiunktem w Katedrze Prawa Rzymskiego KUL.

1   W. Rozwadowski, Nauczanie prawa w państwie rzymskim, CPH 55.1 (2003), s. 22–23.

2   CTh. 14.9.1. Zob. również C. Kunderewicz, Rząd i studenci w Kodeksie Teodoz­jańskim, [w:] Studia z rzymskiego prawa administracyjnego, Łódź 1991, s. 80.

3   Const. Omnem § 9.

4   Zach. Vit. Sev. 52, 77.

5   Zob. P. Sadowski, Szkoła prawa w Bejrucie w świetle „Vita Severi” Zachariasza Scholastyka, [w:] Romanitas et Christianitas. Stanislao Plodzien In memoriam, red. A. Dębiński, S. Jóźwiak, Lublin 2008, s. 204.

6   C. 4.65.6. Dalsze uwagi na ten temat – P. du Plessis, Rozwój doktryny prawniczej w ius commune: studium przypadku, [w:] Prawo rzymskie a kultura prawna Europy, red. A. Dębiński, M. Jońca, Lublin 2008, s. 44–70.

7   Odofredus, Lectura super Codicem; ad. C. 4.65.6, [w:] Opera Iuridica Rariora, t. I, red. E. Cortese, G. Rossi, Bologna 1967, s. 258.

8   Zob. J.L. Lingman, Daily Life in Medieval Europe, Greenwood Press 1999, s. 205–206.

9   D. Łukasiewicz, Niemieckie psy i polskie świnie oraz inne eseje z historii kultury, Gdynia 1997, s. 49.

10 Ibidem, s. 50.