Felietony

„Instytucje” w sześć tygodni

Tekst pochodzi z numeru: 6 (135) czerwiec 2012

Dr Maciej Jońca

Ktoś, kto przespał semestr, ma wszelkie powody do niepokoju o wynik egzaminu. Co w podobnej sytuacji może pomóc? Łut szczęścia, skuteczna metoda oraz dobre pomoce naukowe. Z tymi ostatnimi nie ma problemu. Rynek oferuje sporą liczbę repetytoriów, testów, zbiorów kazusów, skryptów itd. Do dziś jednak nikt nie przebił wynalazku doktora Thomasa Murnera (1475–1537). Interesujący patent warto przypomnieć tym bardziej, że biogramu jego autora na próżno poszukiwać w kompilacjach poświęconych nauce i nauczaniu prawa rzymskiego w Europie. Z satysfakcją wypełniamy tę lukę na łamach „Edukacji Prawniczej”.

Zaczęło się w Krakowie

Thomas Murner urodził się w alzackim mieście Oberehnheim (obecnie Obernai). W Strasburgu uczęszczał do konwentu prowadzonego przez franciszkanów, po czym w 1490 r., w wieku 15 lat, sam wstąpił do zakonu. Jego zwierzchnicy szybko dostrzegli ponadprzeciętne zdolności młodego człowieka, dlatego zaraz po święceniach (1494 r.) wysłali go na studia, które odbywał w różnych ośrodkach uniwersyteckich. Serię naukowych pobytów rozpoczął we Fryburgu Bryzgowijskim, a następnie, w różnych odstępach czasu, przebywał w Kolonii, Paryżu, Rostoku, Krakowie, Pradze i Wiedniu. Tytuł magistra sztuk wyzwolonych zdobył we Fryburgu Bryzgowijskim, a bakałarza w zakresie teologii w Krakowie. W międzyczasie parał się poezją na tyle skutecznie, że w 1505 r. cesarz Maksymilian wyróżnił go wieńcem oraz tytułem poetalaureatus. We Fryburgu w 1506 r. uzyskał tytuł doktora teologii, po czym wrócił do Krakowa.

Pobytowi Murnera nad Wisłą warto poświęcić chwilę uwagi. Na Uniwersytecie Jagiellońskim nauczał logiki w latach 1506–1507. Na ten użytek wymyślił i zaczął wykorzystywać w praktyce dydaktycznej grę w karty zwaną chartiludium logicum. Całość ukazała się w formie książki, we wstępie której autor poinformował czytelników, że jest jak najdalszy od zamiaru propagowania hazardu. Jego celem, jak wyjaśniał, było jedynie ułatwienie studentom przyswojenia niewdzięcznej materii. Uwaga tego rodzaju była konieczna, gdyż w 1329 r., zgodnie z postanowieniami synodu w Würzburgu, obowiązywał zakaz wszelkich gier hazardowych. Narzucone restrykcje były dosyć radykalne. Nie liście niedozwolonych rozrywek znalazły się nie tylko karty czy kości, ale nawet szachy i kule.

Każda z „naukowych” kart Murnera opatrzona była ilustracjami, które korespondowały z odpowiednim fragmentem tekstu. William Andrew Chatto (1799–1875), badając genezę gier karcianych, zwrócił uwagę na osiągnięcia Murnera na tym polu. Niemiecki zakonnik nie zyskał jednak uznania w jego oczach. Chatto doszedł do wniosku, że Murner był hazardowym laikiem, a efekt jego prac stanowi „dzieło scholastycznego pedanta”, który na dodatek nie za bardzo wie, „jak używać rozumu”.

W grodzie Kraka jednak metoda opracowana przez pomysłowego franciszkanina spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Wybitny znawca kultury polskiej Jerzy Samuel Brandkie (1768–1835) zaznacza: „Tam bowiem zacny pan z Głogowa zaświadcza mu, że on [tj. MurnerM.J.] bez czarów wyuczył w przeciągu miesiąca logiki lepiey, jak inni za dwa lata, którzy podługPiotra Hiszpana (potem papieża Jana XXI, rodem z Portugalii) logikę dawali; co sprawiło podeyrzenie, że oyciec Tomasz Murner (zakonu św. Franciszka) czarami tego dokazywał”. Polski uczony dodaje: „Akademia Krakowska dała mu za ten wynalazek uczenia logiki przez grę karcianą 24 czerwonych złotych. Pierwsza edycya pierwszey przez grę nauki wyrosła w Krakowie”. Finalnie jednak Bandkie stwierdza, że to i inne dzieła Murnera były „pełne przesadzonego dowcipu, a zatem niedorzeczne”.

Za ciosem

Z Krakowa Murner wyjechał już w 1507 r., ale doświadczenia zdobyte w Polsce zaowocować miały kolejnymi śmiałymi projektami dydaktycznymi. Następnym celem, jaki ambitny uczony wyznaczył sobie po zdobyciu laurów na polu teologii, poezji i logiki, było uzyskanie tytułu doktora praw ze specjalizacją w zakresie prawa rzymskiego. Nie wszystkim jednak spodobały się jego zamiary. I nie chodziło bynajmniej o tak mocne dziś przywiązanie do departamentalizacji wiedzy (wszak była to epoka renesansu!), ale o metody, przy pomocy których żądny wiedzy mnich postanowił zrealizować swój plan.

Dyscyplina, na którą postawił Murner, była niezwykle przyszłościowa. Z chwilą powołania do życia Sądu Najwyższego Rzeszy (Reichskammergericht) w 1495 r. nastąpiła kolejna fala recepcji prawa rzymskiego na terytorium niemieckiego cesarstwa. W składzie osobowym tego organu przynajmniej ośmiu na szesnastu członków musiało być „uczonymi w prawie rzymskim”. Wiele spraw wnoszonych przed Reichskammergericht rozstrzyganych było nie w oparciu o prawa niemieckie, ale o rozwiązania wypracowane jeszcze przez prawo rzymskie. Praktyka orzecznicza najwyższej instancji sądowniczej Rzeszy naturalnie oddziaływała na sądy instancji niższej. W tych warunkach zapotrzebowanie na znajomość prawa rzymskiego w krótkim czasie stało się olbrzymie.

Niemniej nauka tego przedmiotu, podobnie jak dzisiaj, była żmudna i niewdzięczna. W tym właśnie Murner dostrzegł dla siebie szansę i postanowił ponownie skorzystać z patentu wypróbowanego w Krakowie. W 1515 r. powstał rękopis-prototyp nowej gry, zatytułowanej „Chartiludium Institute” (zachował się do czasów współczesnych; można go podziwiać w bibliotece miejskiej w Norymberdze). Podobnie jak dzieło ­poprzednie, również i ta kompilacja ukazała się w wersji książkowej w 1518 r. Autor podzielił ją na trzy części: Theoretica Institute,Charti­ludium oraz Practica Ludi Institute. Całość miała, zgodnie z zasadą solvite problema ludentes (rozwiązujcie problemy przez zabawę), w swobodnej konwencji przybliżyć studentom treść „Instytucji” Justyniana. Najciekawiej jawi się jej rozdział środkowy. Zgromadzono w nim 121 kart, którym odpowiadało 12 ko­­lorów. Kolorom przyporządkowano po 10 kart, obok których funkcjonowała jeszcze „swobodnie” karta herolda. Na 12 „asach” umieszczono wizerunki przedstawicieli 12 książąt-elektorów Rzeszy. Ponadto każda karta ozdobiona została przedstawieniem figuralnym lub schematem, które uzupełniała fraza z Justyniańskich „Instytucji”. Na przykład na karcie otwierającej talię umieszczono wizerunek władcy, zapewne niemieckiego cesarza, który w jednej ręce dzierży miecz, a drugą opiera na otwartej księdze. Po jego lewej stronie znalazł się medalion z napisem „Iustitia”, a na dole dalszy ciąg Justyniańskiej definicji: est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuens (jest stałą i niewzruszoną wolą oddającą każdemu, co mu się należy).

Obrazki miały pomóc studentom w zapamiętywaniu odpowiednich fragmentów Instytucjipoprzez ich częste przeglądanie i powtarzanie. Murner był zdania, że jego metoda umożliwia opanowanie tego niełatwego materiału w okresie do sześciu tygodni. We wstępie do swojego dzieła gorąco zachęcał więc do wytężonej zabawy-pracy nawet tych, którzy „wiedzą mało lub nic”. Zapewniał, że opanowanie materiału możliwe jest nawet w cztery tygodnie, a także przestrzegał, by nikogo nie odstraszył krótki czas.

Autorytety kontratakują

Uczeni juryści ze zgrozą przyjęli wiadomość o tym, że ktoś w formie karcianej gry śmie przekazywać wiedzę, która dla nich samych stanowiła zbiór prawd objawionych. Tym bardziej że gra w karty nie była jedyną podjętą przez Murnera oryginalną próbą wśliźnięcia się do społeczności znawców rzymskiego prawa. Już około 1500 r. zakonnik sporządził glosy oraz obrazkowy komentarz do „Instytucji” Justyniana. Obrazki umieścił na marginesie dzieła. Wskutek zmasowanej krytyki, zarzucającej autorowi niekompetencję, a jego dziełu miałkość, komentarz nie ukazał się drukiem.

W pochodzącym z tego okresu liście strasburskiego prawnika Wolffa, adresowanym do przyjaciela Murnera, napisano: „Czymże nie zajmuje się ten najgadatliwszy ze wszystkich mnichów? Czyż nie oszpecił świętych »Instytucji« Justyniana głupimi glosami? A nie poprzestawszy na tym, umieścił na marginesie malowane obrazki. Cóż za świętokradztwo! Wciąż jeszcze cesarskie edykty ukazują się jako gra karciana. Nikt już nie może być bezpieczny przed jego trucicielskim ukąszeniem, odkąd cesarski majestat został naruszony w ten sposób”.

Nieprzejednanym wrogiem Murnera okazał się również jeden z najwybitniejszych znawców prawa rzymskiego w XVI w. Urlich Zasius (1461–1536). W traktacie „O prawdziwej i fałszywej juryprudencji” uczony grzmiał: „uważamy, że na karę zasługują ci, którzy oszukańczo chcą wprowadzić w znajomość nauki prawa innych, a sami ledwo przekroczyli jej przedsionek i potrafią w jej języku wydukać pojedyncze słowa. Niektórzy z tych nadgorliwców wierzą, że przez pełne błędów i przeoczeń tłumaczenia na język rodzimy lub przez durne gierki są w stanie rozpropagować wiedzę prawniczą. Są to jednak puste głowy, którzy na dodatek jeszcze z innych robią durniów”. Zasius walnie przyczynił się do tego, by starania franciszkańskiego mnicha o uzyskanie tytułu doktora obojga praw na uniwersytecie we Fryburgu Bryzgowijskim spełzły na niczym. Czego jednak odmówiono we Fryburgu, zyskał Murner na uniwersytecie w Bazylei już w 1518 r.

Fakt ten nie poprawił jednak jego notowań w „środowisku”. Nieliczne opinie potomnych również były mało pochlebne. Jeszcze w 1867 r. Roderich von Stintzing (1825–1883) z niesmakiem wyrokował, że dzieło Murnera nie stanowiło żadnej pomocy w trudach życia i nie rozwiązywało problemów niedouczonych praktyków. Niemiecki historyk prawa postrzegał je jako przejaw pogoni za rozgłosem i popularnością, połączone ze świadomym zaniżeniem poziomu przez autora. Nie inaczej chciał widzieć Murnera amerykański historyk Sidney Bradshaw Fay (1876–1967), który nazywał go literackim szarlatanem.

Podsumowanie

Dopiero w XX w. Thomas Murner doczekał się uznania jako pedagog. Można zapytać, czy kiedykolwiek doczeka się dobrego słowa jako prawnik, skoro po zaciętych bojach udało mu się uzyskać upragniony tytuł doktora obojga praw. Pewnie nieprędko, gdyż teoretykiem był raczej kiepskim. Niemniej jego gwiazda na firmamencie romanistycznym, jakkolwiek tli się słabym światłem, nie powinna być ignorowana. Talia kart to niejedyny wkład Murnera do rozwoju nauki prawa rzymskiego w Europie. W 1519 r. w Bazylei ukazało się tłumaczenie na język niemiecki „Instytucji” Justyniana jego autorstwa. Wydano je pod znamiennym tytułem: „Instytucje. Prawdziwe źródło i fundament prawa cesarskiego”. Lata 1520, 1536, 1537 przyniosły wznowienia dzieła. Murner planował również przetłumaczenie Digestów, ale nie doprowadził tego projektu do końca.

Franciszkański mnich był jednym z pierwszych, którzy łacińskie mądrości rzymskich prawników tłumaczyli na język ojczysty. Abstrahując od jakości przekładu (posiadał lepszy zmysł filologiczny niż prawniczy; wcale udanie przełożył na niemiecki „Eneidę” Wergiliusza), jego działalność bezsprzecznie przyczyniła się do popularyzacji rzymskich koncepcji prawnych w krajach niemieckojęzycznych.

To ważne, gdyż istniało wiele miejsc, zwłaszcza w szwajcarskich kantonach, gdzie o prawie rzymskim nie chciano nawet słyszeć. Nieźle obrazuje to historia znana jako anegdota z Thurgau. Wspomina się w niej o wizycie pewnego Niemca o nazwisku Kreydenmann w wiosce Frauenfeld w kantonie Thurgau. Opowiedziano mu tam, jak to biegły w prawie rzymskim prawnik z Konstancji wystąpił przed miejscowym sądem. Zdążył zacytować jedynie dwóch najsłynniejszych komentatorów: Bartolusa de Saxoferrato (1313–1357) i Baldusa de Ubaldis (1327–1400), kiedy niezbyt uprzejmie mu przerwano, po czym usłyszał: „Posłuchajcie no, doktorze! My, sędziowie przysięgli, nie pytamy tu o BarteleBadele i innych doktorów. Mamy świetny zwyczaj krajowy i prawo. Wynoście się, doktorze, wynocha!”.

Thomas Murner zmarł w 1537 r. w swoim rodzinnymi mieście. Do dziś nie doczekał się godnego następcy w sferze racjonalizacji metod dydaktycznych w zakresie nauczania prawa rzymskiego.


Dr Maciej Jońca – Autor jest doktorem nauk prawnych, historykiem sztuki, adiunktem w Katedrze Prawa Rzymskiego KUL.