Prawo w filmie

Śmieci a Konstytucja Stanów Zjednoczonych

Tekst pochodzi z numeru: 12 (138) grudzień 2012

Piotr Grabarczyk, Tomasz Stempowski

Trybunał (Star Chamber), 1983, reż. Peter Hyams, w rolach głównych: Michael Douglas, Hal Holbrook

„Nie może dobre drzewo wydać złych owoców, ani złe drzewo wydać dobrych owoców”
– Ewangelia św. Mateusza (7.18.) [Biblia Tysiąclecia, wyd. IV].

Zgodnie z przyjętą w amerykańskim systemie prawnym zasadą wyłączenia dowodów (exclusionary rule) każdy dowód, który organy ścigania uzyskały w toku śledztwa w sposób nielegalny, należy uznać za niedopuszczalny. Zasada ta budzi kontrowersje, ponieważ jej stosowanie niekiedy prowadzi do uniewinnienia osób, które rzeczywiście popełniły przestępstwo. Amerykanie są jednak do niej przywiązani, gdyż chroni ona obywatela przed nadużyciami ze strony władzy, a gwarancje praw obywatelskich – jak twierdzą zwolennicy tej instytucji – byłyby czysto teoretyczne, gdyby policja i prokuratorzy mogli je swobodnie łamać, a sądy mogły wykorzystywać łamanie prawa na szkodę obywateli. Zakaz dowodowy jest więc swego rodzaju środkiem przymusu w stosunku do organów ścigania i odgrywa wobec nich rolę dyscyplinującą.

„Mój klient ma prawo do prywatności”

W południowym Los Angeles grasuje morderca. W ciągu kilku miesięcy zabił i okradł pięć starszych kobiet. Policja nie ma żadnych podejrzanych, więc można się spodziewać następnych ofiar. Szczęśliwie, patrol policji zainteresował się podejrzanym mężczyzną, który, gdy zorientował się, że jest śledzony, zaczął uciekać. Policjanci ruszyli w pościg. Mężczyzna, nim schował się w jednym z domów, wrzucił coś do blaszanego kosza na śmieci, stojącego przy ulicy. Jeden z policjantów chciał sprawdzić, czego się pozbył, jednak drugi go powstrzymuje:

– Nie dotykaj tego!

– Myślisz, że walnie?

– Trzeba mieć nakaz. Mówię serio. Już to przerabiałem.

– A może pokażę odznakę, a kosz dobrowolnie podda się przeszukaniu?

– Gadaj zdrów. Kosz jest własnością prywatną. Trzeba mieć nakaz.

– No coś ty. Gość dał w długą, kiedy tylko nas zobaczył. Myślisz, że wrzucił coś do kosza, bo nie chciał naśmiecić? Uzyskasz nakaz? Właśnie podjeżdża śmieciarka.

– Już wiem! Zawartość kosza idzie do śmieciary. Nie możemy przeszukać kosza…

– …ale wóz tak!

– Oświeciło mnie.

W śmieciarce detektywi znaleźli broń. Badania wykazały, że zastrzelono z niej wszystkie kobiety. Na broni znaleziono także odciski palców. Policjanci uzyskali nakaz rewizji i w domu podejrzanego znaleźli biżuterię, zegarki i cztery torebki damskie z dokumentami należącymi do czterech ofiar. Na tej podstawie aresztowali mężczyznę, który od razu przyznał się do zabicia kobiet i potwierdził to w trakcie dalszych przesłuchań. Dzięki prostemu wybiegowi policja zyskała mocne dowody winy podejrzanego, które w sądzie okazały się… bezużyteczne.

Adwokat oskarżonego nawet nie zaprzeczał, że jego klient popełnił zarzucane mu czyny. Poprosił tylko zeznającego policjanta, by jeszcze raz opowiedział, jak doszło do ujęcia sprawcy. Gdy ten doszedł do momentu przeszukania śmieciarki, adwokat poprosił o sprecyzowanie, o jaki konkretnie model samochodu chodzi. Po ustaleniu, że śmieci trafiły do śmieciarki z podajnikiem, zapytał, czy policjanci zaczekali, aż trafią one do wnętrza pojazdu, czy też przeszukali je na podajniku. Gdy świadek zeznał, że na podajniku, adwokat zapytał, czy podajnik był wcześniej pusty. Okazało się, że tak. W tym momencie adwokat podziękował świadkowi, podszedł do sędziego i wniósł o wyłączenie dowodów przedstawionych przez policję i natychmiastowe umorzenie sprawy. Jego argumentacja brzmiała następująco:

„Mój klient ma prawo do prywatności. Policja nie mogła uzyskać nakazu, więc czekała na opróżnienie kosza. Jednak przeszukali podajnik śmieciarki, nie czekając, aż odpadki wymieszają się z innymi i staną odpadem komunalnym. Póki śmieci znajdowały się na podajniku i nie wymieszały się z innymi w zbiorniku, do rewizji potrzebny był nakaz. Istnieje precedens, sprawaCalifornia v. Krivda [orzeczenie Sądu Najwyższego Stanu Kalifornia z 1972 r. – przyp. P.G., T.S.]. Uzyskanie nakazu i przyznanie się do winy było efektem znalezienia broni, a to nastąpiło z naruszeniem prywatności mojego klienta. Muszę więc prosić o uznanie dowodów za niedopuszczalne”.

Sędzia przychyla się do zdania adwokata. Przyznaje wprawdzie rację prokuratorowi, że oskarżony jest niewątpliwie winien zabójstw, ale – jak mówi – choć mu się to nie podoba, nie ma wyboru – jeśli dopuści dowody, sąd apelacyjny podważy wyrok.

O co tu chodzi?

Cała sytuacja to nie kabaretowy skecz. To sekwencja z filmu „Trybunał”, wyreżyserowanego w 1983 r. przez Petera Hyamsa. Sędziego Stevena Hardina, który był zmuszony do wypuszczenia mordercy, zagrał Michael Douglas. Wykreowany przez niego bohater nie może pogodzić się z tym, że prawo obliguje go do podejmowania absurdalnych decyzji.

Jego frustracja zwiększa się jeszcze bardziej, gdy wkrótce musi wypuścić ludzi, w których samochodzie znaleziono but zamordowanego chłopca. Okazało się, że policja nie miała podstaw do przeszukania pojazdu. Wprawdzie jeden z funkcjonariuszy poczuł w samochodzie zapach marihuany, co było wystarczającą podstawą do przeprowadzenia rewizji, ale samo zatrzymanie pojazdu było bezprawne. Policja dokonała go, ponieważ w bazie danych był zapis, że podejrzany nie zapłacił w terminie zaległych mandatów. Było to jednak nieprawdą. Podejrzani zapłacili mandaty, ale z powodu zwolnień urzędników i braków kadrowych w aktach wydziału ruchu powstały zaległości sięgające sześćdziesięciu dni. W rezultacie oskarżonych zatrzymano bezprawnie i dowód – zakrwawiony but zamordowanego dziecka – uzyskano w wątpliwy sposób. Prokurator argumentował, że działania policji były prawidłowe, a błąd urzędnika nie może unieważnić dowodu. Ale sędzia Hardin jest innego zdania: „Wniosek obrony dotyczy procedur policyjnych. Chodzi o legalność przeszukania” – dowodzi. Prokurator odpowiada mu: „W tej sprawie chodzi o dręczenie, molestowanie i zabójstwo chłopca”. No właśnie, o co tu w końcu chodzi?

Czy ważniejsze jest ścisłe przestrzeganie zasad formalnych, czy prawda obiektywna? Jeśli to pierwsze, to, jak mówi Hardin: „Nic nie jest dobre albo złe, jedynie zgodne z prawem albo nie”. Jak można rozwiązać ten problem? Hardin znalazł wyjście, a właściwie znaleźli je za niego scenarzyści filmu. Dalszy rozwój akcji nie odbiega od schematów typowych dla Hollywoodu. Być może zatem także punkt wyjścia to tylko filmowa kreacja niemająca nic wspólnego z rzeczywistością? Na pewno nie mamy do czynienia z dokumentalną rekonstrukcją, ale precedens, na który powołał się obrońca zabójcy w pierwszej sprawie rozstrzyganej przezHardina, jest prawdziwy.

Tytuł filmu – „Star Chamber” – nawiązuje do angielskiego sądu o specjalnych uprawnieniach (Court of Star Chamber), który powstał w XIV w., a pod koniec XV w. został zreorganizowany przez króla Henryka VII i działał jako sąd w sprawach kryminalnych i politycznych – stawali przed nim oskarżeni o przestępstwa przeciwko monarsze i państwu, np. o zdradę stanu. Nazwa – Sąd Izby Gwiaździstej – wzięła się stąd, że posiedzenia sądu odbywały się w jednej z sal Pałacu Westminsterskiego w Londynie, której sklepienie było ozdobione gwiazdami. W niektórych procesach przed Izbą Gwiaździstą stosowane były tortury, choć system common law ich nie dopuszczał – w takich sytuacjach powoływano się na procedurę inkwizycyjną. W czasach monarchii absolutnej w Anglii sąd ten był narzędziem króla w walce z przeciwnikami politycznymi. Sąd Izby Gwiaździstej został zniesiony przez Długi Parlament w 1641 r. [Wikipedia]

„Owoce zatrutego drzewa”

Wątpliwości sędziego Hardina wywołała funkcjonująca w prawie amerykańskim zasada exclusionary rule. Zgodnie z nią każdy dowód, który policja uzyskała w toku śledztwa w sposób nielegalny, należy uznać za niedopuszczalny. Zasada ta zwana jest też doktryną „owocu zatrutego drzewa” (fruit of the poisonous tree), bo skoro zatrute jest drzewo, czyli nielegalnie zdobyty dowód, to zatruty musi być też owoc, który rodzi. Zasada ta wynika rzekomo z IV poprawki do Konstytucji, która głosi: „Nie będzie naruszane prawo ludzi do bezpieczeństwa osobistego, nietykalności mieszkania, dokumentów i ruchomości oraz zapewniające ochronę przed nieuzasadnionymi rewizjami i sekwestrami. Nakaz rewizji lub aresztowania może być wydany jedynie przez sąd na podstawie uzasadnionego podejrzenia, popartego przysięgą lub oświadczeniem, przy czym dokładnie musi być wymienione miejsce rewizji oraz osoby i rzeczy, które mają być obłożone aresztem”. Wynika „rzekomo”, bo nie wszyscy zgadzają się z tym poglądem.

Ewolucja orzecznictwa

Zasada Exclusionary rule nie zawsze funkcjonowała w prawie amerykańskim. Common law nie wyłączało dowodu winy oskarżonego ze względu na to, że został zdobyty z naruszeniem prawa. Nawet po uchwaleniu Konstytucji Stanów Zjednoczo­nych w 1787 r. i IV poprawki w 1791 r. przez ponad sto lat nie stosowano exclusionary rule. Po raz pierwszy kwestia wyłączenia dowodu uzyskanego bez nakazu pojawiła się w 1886 r. w sprawie Boyd v. United States. Zasada exclusionary rule została wówczas odrzucona, ale sąd uznał, że każde wtargnięcie do domu z użyciem siły w celu przeszukania i zabrania dokumentów, które obciążałyby podejrzanego, jest niezgodne z IV i V poprawką do Konstytucji. Jeszcze w 1904 r. Sąd Najwyższy w sprawie Adams v. New York podtrzymał zasadę pozwalającą dopuścić dowód bez względu na to, jak został zdobyty.

Sytuacja zmieniła się dziesięć lat później w wyniku orzeczenia Sądu Najwyższego w bulwersującej sprawie Weeks v. United States, kiedy to przedstawiciele organów ścigania jawnie i dosyć bezceremonialnie zakpili z jednej z wolności konsty­tucyjnych.

Ollie Weeks została przyłapana na kradzieży w jednym ze sklepów w Kansas City. Pani Weeks została zaprowadzona do komisariatu,a do jej domu udało się natychmiast dwóch policjantów. Męża aresztowanej nie zastali w domu – był w pracy, pracował w firmie przesyłkowej, w dziale doręczeń, a drzwi do mieszkania były zamknięte. Jednakże sąsiadka Weeksów, nie interesując się, czy funkcjonariusze mieli nakaz rewizji, wskazała miejsce, gdzie przechowywali oni klucz do mieszkania. Policjanci znaleźli w domu kilkanaście par kradzionych spodni, a także walizkę pełną biletów loteryjnych oraz pokwitowań przyjętych wpłat na bilety loteryjne. Należy zaznaczyć, że sprzedaż i kupno biletów loteryjnych były wówczas przestępstwem ściganym przez władze stanowe, a przesyłanie ich pocztą przestępstwem federalnym. Właścicielem walizki był Fremont Weeks, który wysyłał bilety loteryjne klientom pocztą lub przesyłkami ekspresowymi. Jeden z policjantów zabrał walizkę do komisariatu, nie pozostawiając żadnego pokwitowania, natomiast drugi udał się na stację kolejową w celu zaaresztowania Weeksa.

Późnym wieczorem rewizję w domu Weeksa powtórzono. I tym razem żaden z policjantów nie miał sądowego nakazu rewizji, dodatkowo czynność przeprowadzono pod nieobecność osób, których ona dotyczyła (tym razem drzwi funkcjonariuszom otworzył lokator Weeksów). W sumie policjanci zabrali z ich mieszkania ponad 600 rozmaitych dokumentów.

W toku śledztwa nikt nie pouczył Fremonta Weeksa o przysługującym mu na podstawie V poprawki prawie do milczenia i nieodpowiadania na zadawane pytania, nie został też formalnie w sposób jasny poinformowany o treści zarzutów wysuniętych przeciwko niemu. Podejrzany nie miał również na tym etapie postępowania obrońcy – nikt mu go nie zaproponował, a policja nie ze wszystkich przesłuchań sporządzała protokoły.

Akt oskarżenia sporządzony przez federalnego prokuratora okręgowego zawierał dziewięć punktów sprowadzających się do zarzutów kilkakrotnego kolportowania biletów nielegalnej loterii przez Fremonta Weeksa za pośrednictwem poczty i firm wysyłkowych. Przed rozprawą (listopad 1912 r.) adwokat Weeksa złożył w sądzie wniosek o zwrot oskarżonemu wszystkich przedmiotów zatrzymanych w wyniku rewizji w domu Weeksów. Sąd nie przychylił się do wniosku obrony, ponieważ zwrot wszystkich dowodów rzeczowych oznaczałby sparaliżowanie oskarżenia.

W toku procesu z aktu oskarżenia wykruszały się kolejne punkty i z rozdmuchanej przez policję i prokuraturę wielkiej afery pozostał niewielki incydent. Ława przysięgłych wydała werdykt, w którym uznano Weeksa za winnego tego, że wysłał… jeden bilet loteryjny. W dniu 16.11.1912 r. sędzia orzekł karę 6 miesięcy więzienia oraz grzywnę 100 dol., w tym koszty sądowe. Adwokat Weeksa zdecydował się na odwołanie wprost do Sądu Najwyższego, a skargę oparł na stwierdzeniu, że decyzja sądu federalnego w Kansas City odmawiająca oskarżonemu zwrotu zabranego mienia w czasie bezprawnej rewizji oznaczała naruszenie przepisów poprawek IV i V Konstytucji Stanów Zjednoczonych, ponadto podobnym naruszeniem było posłużenie się w czasie rozprawy dokumentami nieoddanymi Weekesowi jako dowodami przeciwko niemu.

Rozprawa przed Sądem Najwyższym odbyła się 2 i 3.12.1913 r. Warto wspomnieć, że spośród grona dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego czterech brało udział 10 lat wcześniej w wydaniu wyroku w sprawie Adams v. New York. Tym razem jednak tylko w pierwszym dniu zasiadał komplet sędziów. W drugim dniu z powodu choroby nie był obecny sędzia Horace H. Lurton – jeden ze zwolenników sformułowanej orzeczeniem sprzed 10 lat tzw. reguły Adamsa.

Ostatecznie 24.2.1914 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok jednoznacznie korzystny dla Fremonta Weeksa: uznał, że prawo „zapewniające ochronę przed nieuzasadnionymi rewizjami i sekwestrami” bez exclusionary rule jest pozbawione treści, a dowody uzyskane z naruszeniem IV poprawki za niedopuszczalne w sprawach karnych rozstrzyganych przez sądy federalne.

Sześć lat później SN rozszerzył zasięg merytoryczny reguły wyłączającej nielegalnie uzyskany dowód (sprawa Silverthone Lumber Co. v. United States, 1920), uznając, że nie tylko niedopuszczalne są dowody uzyskane wbrew prawu, ale również nie wolno wykorzystywać zdobytych dzięki nim informacji. Inaczej mówiąc, wolno dowodzić faktów jedynie przy pomocy dowodów pochodzących z legalnego źródła. W tym momencie w pełni narodziła się w amerykańskim systemie prawa reguła „zakazu spożywania owoców zatrutego drzewa” (fruit of poisonous tree doctrine).

6

Gmach Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych (Supreme Court of the United States) w Waszyngtonie. Fot. T. Stempowski

Nawet jednak po decyzji w sprawie Weeksa dowody zdobyte z naruszeniem prawa były dozwolone w sprawach cywilnych. Co więcej, początkowo exclusionary rule nie dotyczyła stanów i stosowana była tylko w sprawach federalnych, odnosiła się bowiem tylko do funkcjonariuszy rządowych – Sąd Najwyższy ograniczył zasięg swej decyzji tylko do prawa federalnego, podtrzymał więc zasadę, że Bill of Rights w pierwotnym brzmieniu (pierwsze 10 poprawek do Konstytucji) nie stosuje się wprost do prawa stanowego. Poprawki IV i V nie były zdaniem Sądu prawem wiążącym dla organów stanowych, chyba że poszczególne stany recypowały je do swoich Konstytucji.

Poszczególne stany stosowały własne zasady odnoszące się do środków dowodowych. Nawet sądy federalne mogły dopuszczać nielegalnie uzyskane dowody, jeśli dostarczyli je funkcjonariusze stanowi, a nie federalni. Zmieniło się to w 1960 r., kiedy w sprawie Elkins v. United States Sąd Najwyższy uznał, że dostarczone przez urzędników stanowych dowody, które byłyby uznane za nielegalne, gdyby pozyskali je funkcjonariusze federalni, są niedopuszczalne w federalnych sprawach kryminalnych nawet wówczas, gdy w ich poszukiwaniu nie brali udziału urzędnicy rządowi.

Rok później w sprawie Mapp v. Ohio uznano, że XIV poprawka do Konstytucji narzuca ograniczenia wynikające z IV poprawki, wobec czego wiąże także stany (bezpośrednio sądy, policję i prokuratorów stanowych). Pierwszy paragraf XIV poprawki mówi: „Każdy, kto urodził się lub naturalizował w Stanach Zjednoczonych i podlega ich zwierzchnictwu, jest obywatelem Stanów Zjednoczonych i tego Stanu, w którym zamieszkuje. Żaden stan nie może ogłosić ani narzucić jakiegokolwiek prawa, które ograniczałoby prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych; w żadnym stanie nie wolno też nikogo pozbawiać życia, wolności ani własności, bez przepisanego prawem postępowania; nie można też na obszarze jego jurysdykcji odmówić komukolwiek jednakowej ochrony prawnej”. Sędziowie uznali, że gdyby sądy stanowe nie stosowały exclusionary rule, ograniczałoby to prawo obywateli Stanów Zjednoczonych do jednakowej ochrony prawnej. Wskutek takiej interpretacji exclusionary rule musiała być stosowana także w sądach stanowych.

Wydarzenia, które doprowadziły do tego ważnego orzeczenia, rozegrały się w Cleveland, gdzie odbyło się – można powiedzieć – regularne oblężenie domu pani Dollree Mapp przez policję stanową. Funkcjonariusze utrzymywali, że w mieszkaniu pani Mapp ukrywa się osoba zamieszana w sprawę zamachów bombowych, które miały miejsce w mieście, a także że w znajduje się w nim duża ilość skradzionego ekwipunku policyjnego. Pani Mapp odmówiła wpuszczenia policjantów, gdyż nie okazali oni nakazu rewizji, nie doprecyzowali też powodu wizyty. Gdy do domu pani Mapp dotarł powiadomiony telefonicznie jej adwokat, również jemu policjanci odmówili okazania nakazu rewizji. W końcu policjanci weszli do budynku tylnymi drzwiami, zamachali właścicielce domu przed nosem jakimś papierem będącym rzekomo nakazem rewizji, skuli ją i po zamknięciu w jednym z pomieszczeń dokładnie przeszukali cały dom. Efektem rewizji, z której nie spisano nawet protokołu, było znalezienie kilku książek i zdjęć pornograficznych, a sprawa skończyła się na skazaniu pani Mapp za przechowywanie nieprzyzwoitej literatury.

Wkrótce decyzjami Sądu Najwyższego rygorem wyłączania nielegalnie uzyskanego dowodu objęty został także nielegalny podsłuch (Katz v. United States, 1967), identyfikacja oskarżonego z naruszeniem zasadniczych reguł przeprowadzania takiej ­czynności (United States v. Wade, 1967), a także przesłuchanie podejrzanego przez policję bez zagwarantowania mu prawa do informacji o zarzucanym przestępstwie, pouczenia o prawie odmowy odpowiedzi i prawie korzystania z porady i obecności obrońcy w czasie przesłuchania (Escobedo v. Illinois, 1964; Miranda v. Ari­zona, 1966; Orozco v. Texas1969).

Warto szerzej wspomnieć o głośnej sprawie Miranda v. Arizona (1966), w wyniku której nastapiło istotne rozszerzenie zasięgu exclusionary rule. Sąd Najwyższy uznał, że policja przed aresztowaniem podejrzanego musi go poinformować o przysługujących mu prawach, czyli wygłosić znaną każdemu fanowi amerykańskich filmów sensacyjnych formułkę: „Masz prawo do zachowania milczenia. Wszystko, co powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie. Masz prawo do adwokata. Jeśli nie stać cię na adwokata, przysługuje ci obrońca z urzędu…”. Jeśli policjant nie wygłosi tych kilku zdań, zeznania podejrzanego, nawet jeśli ten przyzna się do winy, sąd może uznać za uzyskane w nielegalny sposób.

Wyjątki

Należy dodać, że zasada exclusionary rule została z biegiem czasu osłabiona przez szereg wyjątków. Film „Star Chamber” powstał w 1983 r., a już w następnym roku Sąd Najwyższy wydał orzeczenie dotyczące tzw. wyjątku dobrej wiary (good faith exception) stwierdzając, że dowody zdobyte w sposób niezgodny z Konstytucją mogą być użyte w celu udowodnienia winy oskarżonego, jeśli nielegalne działanie oparte było na dobrej wierze (np. pozyskano dowody w trakcie przeszukania, na które policja nie miała ważnego pozwolenia, choć działała w przekonaniu, że je posiada [United States v. Leon, 1984]).

Kolejny wyjątek ustanowiło orzeczenie w sprawie Nix v. Williams (1984), w myśl którego jeśli strona oskarżająca może udowodnić, że dowód i tak byłby nieuchronnie wykryty za pomocą legalnych środków, dowód taki jest dopuszczalny. W sprawie tej prokurator uzyskał informacje o lokalizacji zwłok z pogwałceniem VI poprawki gwarantującej prawo do obrońcy, jednak sąd uznał, że dowód ze zwłok jest dopuszczalny, ponieważ policja prowadząca intensywne poszukiwania i tak metodami operacyjnymi odnalazłaby ciało, a Sąd Najwyższy zgodził się z tym rozumowaniem.

W 1988 r., w sprawie California v. Greenwood, Sąd Najwyższy orzekł, że IV poprawka nie zabrania przeszukania śmieci przez przedstawicieli organów ścigania, jeżeli zostały one wystawione do odbioru na chodniku przed domem.

Natomiast siedem lat później Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie Arizona v. Evans (1995). Policja zatrzymała jadącego samochodem Izaaka Evansa i w wyniku przeszukania znalazła w pojeździe dużą ilość marihuany. Okazało się jednak, że nakaz aresztowania, którym dysponowali policjanci, został kilkanaście dni wcześniej uchylony przez sędziego, a faktu tego nie odnotowano w systemie komputerowym biura szeryfa. Sąd Najwyższy orzekł jednak w tej sprawie, że ponieważ funkcjonariusze działali w dobrej wierze, zatrzymanie było legalne.

Najnowsze orzecznictwo Sądu Najwyższego Stanów Zjedno­czonych zdaje się potwierdzać tendencję do łagodzenia rygo­ryzmu zasady exclusionary rule. W orzeczeniach Hudson v. Michi­gan (2006), Herring v. United States (2009), Davis v. United (2011) większość sędziów Sądu Najwyższego opowiedziała się za ograniczeniem jej stosowania tylko do przypadków, w których policja naruszyła IV poprawkę celowo, świadomie lub lekkomyślnie, a dowody nie powinny być wyłączone, gdy policja działała w dobrej wierze (nawiązanie do orzeczenia United States v. Leon).

7

„Siła” – Appellate Division Courthouse of New York State, First Department. Fot. P. Grabarczyk.

Krytyka

Exclusionary rule spotyka się z ostrą i silnie umotywowaną krytyką. Podważana jest zarówno racjonalność tej zasady, jak i jej umocowanie w Konstytucji. Jednym z pierwszych krytyków był sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Benjamin Cordozo, który w 1926 r. swoje poglądy zawarł w zwięzłej formule: „Przestępca ma odejść wolny, bo policjant się pomylił” (The criminal is to go free because the constable has blundered). Stosowanie exclusio­nary rule chroni sprawcę i pozwala mu uniknąć kary. Tym samym uderza w ofiary przestępstw, które z powodu proceduralnego błędu policji nie mogą liczyć na ukaranie przestępcy. Jest to po prostu niesprawiedliwe.

Można wyliczyć długą listę problemów, jakie stwarza stosowanie exclusionary rule. Wskazuje się, że zasada ta zachęca przestępców do korzystania z różnych „techniczno-formalnych” wybiegów prawnych. Znacznie zmniejsza też skuteczność wymiaru sprawiedliwości, nadmiernie skupiając się na błędach organów ścigania zamiast na pierwotnym przestępstwie, które spowodowało areszt. Exclusionary rule nie pozwala na sformułowanie aktu oskarżenia w odniesieniu do wielu zachowań przestępczych i wskutek niejako „automatycznego” uwolnienia podejrzanych od kary obniża stopień bezpieczeństwa publicznego. Stosowanie tej zasady realizuje formułę: „Dwa złe rozwiązania nie dają dobrego” (Two wrongs don’t make a right). Zdaniem niektórych amerykańskich komentatorów fałszywe jest na przykład równanie: niewłaściwe zachowanie policji (złe) + nieukaranie przestępcy (złe) = sprawiedliwość (dobre). Często podnoszony jest argument natury ekonomicznej: stosowanie zasady wyłączenia dowodów wymusza na policji bardziej złożone, a więc kosztowniejsze i bardziej pracochłonne działania, żeby zdobyć dowody winy. I wreszcie, często podkreśla się, że pierwotny duch Konstytucji nie zawiera żadnych postanowień na temat exclusionary rule.

Niektórzy przeciwnicy zasady exclusionary rule stwierdzają po prostu, że wskutek jej stosowania przestępcy – mordercy i złodzieje – unikają kary mimo istnienia dowodów ich winy. We­dług przytaczanych danych zaczerpniętych z Biura Statystyk Prawnych (Bureau of Justice Statistics) i Narodowego Instytutu Sprawiedliwości (National Institute of Justice), odnoszących się do sytuacji przed 1983 r., ponad 55 000 przestępców rocznie unikało kary wskutek stosowania exclusionary rule. Dwadzieś­cia lat później było ich już trzy razy więcej, bo ok. 150 000, z czego w 30 000 przypadków chodziło o przestępstwa z użyciem ­przemocy.

8

„Mądrość” – Appellate Division Courthouse of New York State, First Depart ment. Fot. P. Grabarczyk

Stary kontynent

W polskim procesie karnym nie obowiązuje zasada „owoców zatrutego drzewa”, w związku z czym nawet wówczas, gdy wyjaśnienia, zeznania lub oświadczenia podejrzanego nie mogą stanowić dowodu w związku np. z treścią art. 171 § 7 KPK, nic nie stoi na przeszkodzie procesowemu wykorzystaniu informacji uzyskanych w toku takiego wadliwego przesłuchania. Można powiedzieć, że w polskiej procedurze karnej nie istnieje żaden formalny system oceny dowodów, co oznacza, że każdy dowód jest poddawany ocenie według jednego zasadniczego kryterium – wiarygodności. Nie oznacza to oczywiście, że strony mają nieograniczone możliwości dowodzenia. Istnieją tzw. zakazy dowodowe, czyli uregulowania wskazujące, jakie dowody są niedopuszczalne, np. uzyskane w określonych warunkach (pod przymusem) lub z określonych źródeł (np. objętych tajemnicą spowiedzi). Inaczej mówiąc, dowód może być uznany za niedopuszczalny, jeśli jego przedmiotem jest okoliczność objęta zakazem dowodowym lub niemogąca stanowić dowodu (np. zakazy dowodowe ujęte w KPK, ustawie o świadku koronnym, w ustawach regulujących kwestie tajemnicy zawodowej). Jeśli dowód jest dopuszczalny, jest po prostu włączany do akt sprawy i nie ma większego znaczenia, w jaki sposób został zdobyty. Oczywiście ewentualne naruszenie prawa w toku gromadzenia dowodów nie wyłącza odpowiedzialności zaangażowanych osób w odrębnych postępowaniach,
np. dyscyplinarnych.

Akty prawa międzynarodowego, takie jak Europejska konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz Powszechna deklaracja praw człowieka, obejmują swoją ochroną tzw. prawa podstawowe, milczą jednak na temat dopuszczalności wykorzystywania zasady „owoców zatrutego drzewa”. Ewentualnie wywodzić można ją z art. 6 EKPCz (każdy ma prawo do ­rzetelnego procesu), jednak orzecznictwo Europejskiego Trybu­nału Praw Człowieka jest w tej kwestii niejednolite (orzeczenia: Teixeira de Castro v. Portugalia, 6.6.1998 r.; Schenk v. Szwaj­­caria, 12.7.1998 r.).

Sprawiedliwość a prawo

Jest w filmie „Trybunał” scena, gdy sędzia Hardin zmuszony jest z przyczyn formalnych do odrzucenia oskarżenia przeciwko domniemanemu seryjnemu zabójcy, pomimo przedstawionych przez prokuraturę, jak się wydaje mocnych dowodów. Wówczas kamera pokazuje twarz Hardina – jedna jej strona jest jasna, rozświetlona, a na drugą pada cień. Jest to scena symbolizująca rozgrywający się w duszy sędziego Hardina konflikt pomiędzy uznaniem dla litery prawa a chęcią osiągnięcia sprawiedliwości. To chyba wówczas bohater filmu uświadamia sobie, że sprawiedliwość i prawo nie są pojęciami tożsamymi i często pojawia się pomiędzy nimi swego rodzaju napięcie, a nawet konflikt.

Bibliografia:

American Law. The Oxford Guide, ed. Kermit L. Hall, Oxford Uni­versity Press, New York 2002.

Bradley C.M., Is The Exclusionary Rule Dead?, „The Journal of Criminal Law & Criminology” Vol. 102, Nr 101/2012.

Hofmański P.Sadzik E.Zgryzek K., Kodeks postępowania karnego. T. I. Komentarz do art. 1–296, wyd. 4, Warszawa 2011.

Kamisar Y., The Fourth Amendment And Its Exclusionary Rule, “The Champion” September/October 1991.

Tinsley P., Kinsella N. S.Block W., In Defense of Evidence and Against The Exclusionary Rule: A Libertarian Approach, „Southern University Law Review” Vol 32.1/2004.

Tomaszewski T., Proces amerykański. Problematyka śledcza, Toruń 1996.

Waltoś S., Owoce zatrutego drzewa, Kraków 2010.


Piotr Grabarczyk – prawnik, redaktor naczelny „Monitora Prawniczego”.

Tomasz Stempowski – historyk, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, zaj­­muje się fotografią historyczną oraz rolą fotografii i filmu w kształtowaniu świa­do­­mości społecznej.