Felietony

Dobry duch braci Grimm

Tekst pochodzi z numeru: 12 (138) grudzień 2012

Dr Maciej Jońca

Niekiedy ubocznym skutkiem Świąt Bożego Narodzenia jest pojawienie się nostalgii oraz tęsknota za tym, co było. Z sentymentem wracamy wówczas myślami do beztroskiego dzieciństwa, a co za tym idzie – również do bajek, które dawały odpowiedzi na wszystkie pytania. Bajkopisarstwo i, o ile można tak powiedzieć, bajkoczytelnictwo kwitnie wprawdzie nadal – wykładowcy bajki piszą, potem je odczytują na wykładach, zadają do przeczytania studentom, a studenci czynią wszystko, by dokonać właściwej ich egzegezy. To jednak nie to samo. Bajki z dzieciństwa były inne. Wątek był jeden, konstrukcja klarowna, a system wartości niezmienny. Dobro zawsze zwyciężało, podczas gdy zło ponosiło sromotną porażkę. Do bajek cieszących się ponadczasową i ponadnarodową popularnością bez wątpienia należą opowieści braci Grimm. To ciekawe, gdyż oni sami bynajmniej za bajkopisarzy się nie uważali. Byli prawnikami.

Ślepy traf

By jednak zrozumieć, jak się narodził sukces Czerwonego Kap­turka i jego przyjaciół, należy cofnąć się nieco w czasie. Rodzinnym miastem Jakuba (1785–1863) i Wilhelma (1786–1859)Grimmów było miasteczko Hanau w Hesji. Ich ojciec Filip Wilhelm Grimm był prawnikiem, a matka Dorota zajmowała się domem. Ojciec nieźle zarabiał, przeto rodzinę stać było na mieszkanie w przestronnym domu z ogrodem. Okres prosperity zakończyła przedwczesna śmierć pana domu. Mimo znacznego pogorszenia się warunków materialnych braciom udało się z dobrymi wynikami ukończyć renomowane Friedrichsgymnasium w niedalekim Kassel, a potem w latach 1803 i 1804 zapisać się na wydział prawa uniwersytetu w Marburgu.

rtemagicc_9-jpg

Elisabeth Jerichau-Baumann (1819–1881), Portret braci Grimm (po pra-wej Jakub, po lewej Wilhelm), olej na desce. Obecnie eksponat Staatliche

Museen zu Berlin.

Lata studiów nie mogły należeć do najprzyjemniejszych ich przeżyć, jako że uczelnia, choć kształcąca na wysokim poziomie, ostentacyjnie faworyzowała studentów pochodzących z domów ustosunkowanych i zamożnych (po latach Jakub wielokrotnie i kategorycznie będzie się opowiadał za bezpowrotnym zniesieniem wszelkich przywilejów stanowych). Pieniędzy ani wspaniale brzmiącego nazwiska młodzi ludzie nie mieli. Mieli jednak zapał i pracowitość, co sprawiło, że stosunkowo szybko zwrócił na nich uwagę młody doktor prawa Fryderyk Karol von Savigny (1779–1861). Gigant, jak go później nazywano, myśli prawniczej wykładał wówczas w Marburgu prawo karne i pandektystykę. To on zaproponował braciom, by zainteresowali się literaturą i tradycją starogermańską. Sugerował, że materiał ten może dostarczyć niezwykłych informacji również na temat prawa.

Von Savigny i jego dwaj młodzi studenci zbliżyli się do siebie. Połączyła ich miłość do nauki i „gotyckiego średniowiecza”. Ich profesor przez żonę, Kunegundę de domo Brentano, spowinowacony był z zafascynowanymi niemieckim folklorem romantycznymi poetami. W życiu braci Grimm, którzy dzięki Savigny’emu znaleźli się „w towarzystwie”, kluczową rolę odegraliLudwig Achim von Arnim (1781–1831) oraz Klemens Bretano (1778–1842). Przez nich młodzi adepci prawa zapoznali się z kolei z poglądami Jana Gotfryda Herdera (1744–1803), nawołującego do powrotu ludowej poezji i przeciwstawienia się poezji kunsztownej. Zarażeni tymi ideami Grimmowie już wkrótce dołożą wszelkich starań na rzecz odsunięcia obcego i zbyt wyrafinowanego prawa rzymskiego na rzecz zastąpienia go narodowym prawem germańskim.

Na tropie

W roku 1805 von Savigny zaproponował Jakubowi, by ten towarzyszył mu w charakterze pomocnika w podróży do Paryża. Jakub z ochotą podjął się zadania, z którego udało mu się znakomicie wywiązać. W roku 1814 ukazała się niezwykle opiniotwórcza broszura von Savigny’ego zatytułowana „O powołaniu naszych czasów do ustawodawstwa i nauki prawa”. Był to przedstawiony w erudycyjnej formie protest wymierzony przeciw próbom stworzenia kodeksu cywilnego dla Niemiec. Dzieło spełniło swoją rolę, a jego autor we wstępie dziękował za pomoc między innymi Jakubowi Grimmowi.

Następne lata, z punktu widzenia ambitnych braci, nie należały do udanych. Jeden po drugim, z powodów ekonomicznych, zmuszeni zostali do porzucenia nauki i podjęcia pracy w administracji publicznej. W roku 1808 chwilowo bezpieczną przystań znaleźli w Kassel, gdzie najpierw Jakub, a potem Wilhelm objęli posady bibliotekarzy króla Westfalii.

Specyfika wykonywanego zawodu w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, że bracia nie zarzucili badań nad dawną literaturą niemiecką. Dostrzegli w niej jedyne medium, które przez wieki zdolne było przechować w nienaruszonym stanie ducha niemieckiego prawa narodowego. Badając niemiecką poezję, Jakub pisał do swojego mentora: „trudno sobie wyobrazić, że jakakolwiek jurysprudencja była kiedykolwiek tak poetycka jak ta”. Gromadząc podania ludowe, Grimmowie zaczęli zwracać baczną uwagę na pojawiające się w nich wątki prawne, takie jak: rabunki, morderstwa, spory graniczne, rodzaje kar, sposoby egzekucji, lichwa, warunki umów i sposoby ich dotrzymywania, poręczenia itd. Z nich zaczerpnęli szereg informacji wykorzystanych później przy rekonstrukcji poszczególnych instytucji prawnych.

W 1812 r. ukazał się pierwszy tom „Baśni”, w którym znalazło się 86 ludowych podań. Opracowanie to wkrótce zostało uzupełnione o kolejne, stale poszerzane edycje. Choć zapoczątkowali jeszcze wydawanie monumentalnego „Słownika niemieckiego” (1834 r.; ostatni tom oddano czytelnikom w 1961 r.), a niezależnie od tego Jakub wsławił się ogłoszeniem głośnych dzieł: „Gramatyka niemiecka” (1819 r.), „Niemiecka starożytność prawna” (1828 r.) oraz „Mitologia niemiecka” (1834 r.), to jednak nieśmiertelność przyniosły braciom kolejne edycje „Baśni”. Brzmienie poszczególnych utworów nie jest autentyczne. Grimmowie zaczerpnęli wprawdzie ich treść z ludowych podań i legend, ale przed ogłoszeniem poddali je redakcyjnej i stylistycznej obróbce.

Z czasem wiele motywów związanych z okrucieństwem i przemocą zostało złagodzonych w taki sposób, by zbiorem mogli się cieszyć również najmłodsi. Dzięki temu w powszechnej świadomości na stałe zagościli między innymi: Żabi Król, Roszpunka, Jaś i Małgosia, Kot w Butach, Rybak i jego chciwa żona (a wraz z nimi złota rybka), Kopciuszek, Siedem kruków, Czerwony Kapturek, Muzykanci z Bremy, Paluszek (w Polsce występujący jako Tomcio Paluch), Śpiąca Królewna, Królewna Śnieżka, Titelitury, Żołnierz Szaławiła i wiele, wiele innych bajkowych postaci.

Przeciw rzymskiemu prawu

Mimo zażyłości z von Savignym, którą bracia Grimm pielęgnowali przez całe życie (nauczyciel i przyjaciel przeżył ich obu), ich stosunek do dyscypliny uwielbianej przez założyciela szkoły historycznej był zgoła odmienny.

Zwłaszcza Jakub wielokrotnie opowiadał się za porzuceniem tradycji rzymskiej i doprowadzeniem do rekonstrukcji rodzimego prawa germańskiego. Prawo rzymskie uważał za system, który zajmuje się badaniem skromnej liczby oderwanych od życia przypadków i sztucznych zasad. Romaniści mieli, jego zdaniem, „żyć we wspaniałej budowli, ale wybudowanej w obcym stylu, która nieuchronnie zaczyna się chwiać ze wszystkich stron”. Podkreślał, że ius Romanum nie dysponuje odpowiednim aparatem, który pozwoliłby badać prawo jako zjawisko pluralistyczne, podlegające nieustannemu rozwojowi w społeczeństwie. Przyjęcie prawa rzymskiego, dowodził, doprowadziło do degeneracji politycznej i prawnej kultury w Niemczech. Reprezentowało bowiem uniwersalistyczne roszczenia cesarstwa i Kościoła, dążące do tego, by zdławić opór miejscowych tradycji. Prawo rodzime, którego poszukiwaniu bracia Grimm poświęcili swe życie, miało na wiele wieków zostać przesłonięte właśnie przez prawo rzymskie.

Po argumenty Grimma z ochotą sięgnęli w latach trzydziestych XX w. naziści, którzy w 19 punkcie programu NSDAP napisali: „Żądamy, aby prawo rzymskie, które służy materialistycznemu porządkowi świata, zastąpić nowym systemem prawnym w całych Niemczech”. Pod rządami Hitlera „Baśnie” braci Grimm zaliczono do lektur, które powinny znajdować się w domu każdej „prawdziwie niemieckiej” rodziny. Zupełnie jak „Mein Kampf” Hitlera. Zapewne z tego powodu książka ta znalazła się na indeksie władz amerykańskiej i brytyjskiej strefy okupacyjnej. Uznano, że odcięcie młodego pokolenia od pangermańskich idei, rzekomo zawartych w zbiorze Grimmów, przyspieszy proces denazyfikacji Niemiec.

Niezależnie od tego rozpoczęto dyskusję, czy sceny przemocy i okrucieństwa nieodłącznie towarzyszące omawianym baśniom nadają się do tego, by prezentować je małym dzieciom. Ich rehabilitacja nastąpiła za sprawą rozprawy Brunona Bettelheima (1903–1990) zatytułowanej „Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni” (1977 r.; polskie wydanie: 1985 r.). Bettelheimpracujący między innymi z dziećmi dotkniętymi autyzmem, wykazał bezsprzeczną wartość terapeutyczną baśni, w tym tych zebranych przez braci Grimm.

Zamiast podsumowania

Kurz osiadł na dostojnych foliałach von Savigny’ego, a mgła zapomnienia spowiła prawnicze dokonania braci Grimm. Poza wąskim gronem specjalistów nazwisk prawników Wilhelma i Jakuba Grimmów nie kojarzy nikt. Wszyscy za to, od najmłodszego do najstarszego, jak świat długi i szeroki, znają dwóch fenomenalnych bajkopisarzy. Ich bajki wydawane były niezliczoną ilość razy i tłumaczone na wiele języków. Do dalszej ich popularyzacji przyczynił się przemysł filmowy, a zwłaszcza wytwórnia Walta Disneya. Poza popularnymi kreskówkami bez wątpienia baśniowy rodowód mają takie hollywoodzkie produkcje, jak: „Pretty Woman”, „Ever After: A Cindirella Story”, „Maid in Manhattan”, „Ella Enchanted” czy żenująca klapa: „The Brothers Grimm”.

W uznaniu zasług dla propagowania niemieckiej kultury na świecie do niedawna podobizny braci Grimm widniały na stumarkowych banknotach. Tymczasem turyści odwiedzający heskie miasto Kassel chętnie decydują się na odwiedziny Muzeum Braci Grimm, w którym mogą podążyć Niemieckim Szlakiem Baśniowym lub Szlakiem Baśniowym.

Kto jednak wie, jak potoczyłyby się ich pośmiertne losy, gdyby w trudnym dla nich momencie Fortuna nie postawiła na ich drodze Fryderyka Karola von Savigny’ego – wydelikaconego arystokraty, wybitnego prawnika i niestrudzonego popularyzatora prawa rzymskiego?

A teraz z innej beczki. Chciałbym udzielić Czytelnikom „Edukacji Prawniczej” pewnej rady, którą zawsze dzielę się z moimi studentami podczas pierwszych zajęć: nie warto definitywnie porzucać dotychczasowych zainteresowań i skupiać się wyłącznie na prawie. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy może się Państwu przydać. Wesołych Świąt!


Dr Maciej Jońca – doktor nauk prawnych, historyk sztuki, adiunkt w Katedrze Prawa Rzymskiego KUL.