Artykuły

Fakty i mity, czyli kilka słów o zbrodni doskonałej

Tekst pochodzi z numeru: 11 (155) listopad 2014

Prof. dr hab. Ewa Gruza

Wyobraźmy sobie taką sytuację: jest piękny wrześniowy poranek, ciepło, słonecznie, bierzemy psa na długi spacer w pobliskim lesie. Mamy fantastyczny nastrój, pies radośnie biega po chaszczach i nagle szczeka zaniepokojony. Podchodzimy i pryska czar poranka. Widzimy leżącego człowieka, bez ruchu, bez oznak życia. Strach, niedowierzanie i ciekawość. Podchodzimy bliżej – niestety wszystko potwierdza pierwsze przypuszczenie – zwłoki. Rozglądamy się dookoła – nikogo nie ma w zasięgu wzroku. Powiadamiamy policję.

W 2013 r. w Polsce popełniono 574 zabójstwa. Statystycznie wykryto sprawców w 95% postępowań. Czy zatem te 29 niewyjaśnionych zabójstw to zbrodnie doskonałe? Rocznie zostaje popełnionych ponad milion przestępstw, a wskaźnik wykrywalności to około 67%. Czy zatem aż 33% przestępstw to przestępstwa doskonałe1? Fakty wskazują, że sprawcom udaje się uniknąć odpowiedzialności karnej, ale z pewnością nie jest to efektem popełnienia zbrodni doskonałej.

Oględziny – teoria i praktyka

Jakie są zatem fakty, a jakie mity dotyczące przestępstwa doskonałego? Skupmy się na zbrodni zabójstwa.

W odwiedzonym przez nas porankiem lasku powinien się zjawić patrol policji i natychmiast zabezpieczyć miejsce zdarzenia, odgrodzić je od osób, które nawet nieświadomie mogą zniszczyć pozostawione przez sprawcę ślady. Następnie niezwłocznie do pracy powinna przystąpić ekipa oględzinowa.

Oględziny z punktu widzenia kryminalistyki są fragmentem badania miejsca zdarzenia, zaś pod względem formalnym są czynnością procesową uregulowaną w art. 207 KPK, której zadaniem jest ujawnienie i zabezpieczenie szeroko rozumianych śladów kryminalistycznych w celu wyjaśnienia charakteru i okoliczności zdarzenia oraz ustalenia jego sprawcy2.

Prawidłowo wykonana czynność powinna umożliwić odpowiedź na tzw. 7 złotych pytań: co się zdarzyło, gdzie, kiedy, w jaki sposób i czym, dlaczego, by finalnie ustalić: kto popełnił czyn. Dlatego też oględziny, obok przesłuchania, uznawane są za najważniejszą czynność procesową, której prawidłowe przeprowadzenie częstokroć warunkuje powodzenie wykrycia i udowodnienia sprawstwa określonej osobie3. Tyle teoria.

Praktyka przeprowadzania tej czynności wskazuje na liczne uchybienia, które w efekcie prowadzą do bardzo niskiej jej jakości. Grzechami popełnianymi już na wstępie są:nieprawidłowe zabezpieczenie miejsca zdarzenia, źle wytyczony obszar prowadzenia czynności oraz dopuszczanie na miejsce osób postronnych, zanim rozpocznie pracę ekipa oględzinowa.

Warto przypomnieć o bardzo głośnych sprawach zabójstw Piotra i Alicji Jaroszewiczów z 1992 r. czy Marka Papały z 1998 r., obu dotychczas nierozwiązanych i obu, które przeszły do historii kryminalistyki jako przykłady kardynalnych błędów popełnionych przed oględzinami i w ich trakcie. Przez te miejsca zdarzeń przewinęły się gromady nieuprawnionych osób, nanosząc własne ślady i niszcząc te pozostawione przez sprawców. Nie ma wątpliwości, że zaważyło to na wynikach śledztwa. Oględzinom poświęcono wiele uwagi w doktrynie i orzecznictwie. Jest to jedna z najlepiej opisanych i przeanalizowanych od strony praktyki czynności. Co charakterystyczne – wskazywane nawet kilkadziesiąt lat temu błędy niestety nie zostały wyeliminowane, a czynione uwagi nie przyniosły oczekiwanych rezultatów w postaci poprawy jakości działań na miejscu zdarzenia. Nadal czynność ta przeprowadzana jest niestarannie, niedbale, popełniane są te same, niekiedy wręcz szkolne błędy.

Do najczęstszych uchybień w oględzinach miejsca zalicza się brak precyzyjnych wskazań co do wyglądu miejsca, rozmieszczenia na nim śladów i dowodów rzeczowych, jakby ekipa oględzinowa zapominała, że w dalszym postępowaniu to dokumentacja czynności jest źródłem wiedzy o wyglądzie miejsca przestępstwa. Problemem jest także bardzo lakoniczny opis, który w nieznacznym stopniu odwzorowuje istniejący stan. W nieuprawniony sposób dokonuje się na miejscu selekcji przedmiotów i śladów, podejmuje nietrafne decyzje, które przedmioty powinny być zabezpieczone i jak, które przekazane do badań, a o których można jedynie uczynić wzmiankę w protokole. Karygodny bywa także sposób opisu ujawnionych śladów i przedmiotów, brak doświadczenia, umiejętności i pewnej wyobraźni osób przeprowadzających oględziny i odpowiedzialnych za ujawnianie śladów, przez co niektóre z nich traci się bezpowrotnie. Z przeprowadzonych badań wynika, że aż w 31% oględzin miejsca nie ujawniono żadnych śladów i dowodów rzeczowych, co zdaje się być kuriozalne4. Trudno sobie wyobrazić sytuację, że sprawca nie pozostawił żadnych śladów, chociażby osmologicznych, biologicznych, traseologicznych czy mikrośladów. Bardziej wiarygodne jest to, że nieodpowiedzialne zachowanie na miejscu zdarzenia funkcjonariuszy odpowiadających za jego prawidłowe zabezpieczenie i niestety nieobecność na miejscu techników lub też ich nieprawidłowe przygotowanie fachowe, w tym brak umiejętności w odnajdywaniu i ujawnianiu śladów, a także ich procesowym zabezpieczaniu, są przyczyną niskiej efektywności tej czynności. Jak wskazują badania M. Całkiewicz, na miejscach zdarzeń jedynie w 5% spraw zabezpieczono ślady biologiczne, w 3% osmologiczne, w 1,5% traseologiczne, a daktyloskopijne w 10%5. Krytyce poddawane są także składy osobowe zespołów oględzinowych (np. nikły udział prokuratorów w oględzinach), a także chaotyczne prowadzenie czynności bezpośrednio na miejscu. Warto też wspomnieć, że rzadko kiedy zostaje prawidłowo sporządzona dokumentacja oględzinowa, od obligatoryjnie spisywanego protokołu, po fotografie czy szkice. Pamiętać należy, że oględziny są w wielu przypadkach niepowtarzalne, upływ czasu, działanie przyrody i człowieka – zamierzone czy nie – niszczą bezpowrotnie ślady6.

Jakie więc są mity i fakty? Mitem jest, że sprawca, popełniając przestępstwo, może nie pozostawić śladów. Faktem – na każdym miejscu zdarzenia są ślady sprawcy, niestety ich nieujawnienie jest wynikiem celowego lub przypadkowego ich zatarcia, niedbalstwa, braku umiejętności i błędów popełnianych podczas realizacji oględzin miejsca zdarzenia, co rzutuje na efekty całego postępowania karnego i niemożność odpowiedzi na wiele ze złotych pytań kryminalistyki7.

Plan postępowania przygotowawczego

Kolejnym etapem wszczętego postępowania jest nakreślenie planu postępowania przygotowawczego i opracowanie wersji kryminalistycznych. Plan postępowania powinien zawierać analizę zgromadzonych materiałów, określenie wersji zdarzenia i wynikających z nich kierunków działań, a także określenie czynności, z podaniem sposobów i terminów realizacji oraz ich wykonawców, a w razie potrzeby również wskazanie niezbędnych środków materiałowych i sprzętu. Jednym z najistotniejszych elementów planu są wersje kryminalistyczne rozumiane jako rezultat procesów myślowych w postaci hipotez, które są alternatywną próbą wyjaśnienia jakiegoś zdarzenia, jego przyczyn, przebiegu, okoliczności, wskazania osoby sprawcy8. Tworzone wersje kryminalistyczne muszą się charakteryzować określonymi cechami: logicznością (być skonstruowane zgodnie z zasadami logiki),obiektywnością (uwzględniać bezstronnie wszystkie okoliczności sprawy, nawet te najmniej prawdopodobne), indywidualnością (wynikać z okoliczności, faktów związanych z konkretną sprawą) i sprawdzalnością (muszą zakładać okoliczności możliwe do sprawdzenia)9.

Źródłem informacji wykorzystywanych przy tworzeniu wersji są: czynności pozaprocesowe, czynności procesowe oraz wszelkie inne źródła istotne dla toczącego się postępowania. Tworzenie i weryfikowanie wersji stanowi nierozłączną całość. Przyjmuje się, że wszystkie wersje powinny być sprawdzane w miarę możliwości jednocześnie, chociaż w praktyce dopuszcza się sprawdzanie ich w kolejności od najbardziej do najmniej prawdopodobnej. Każda powinna być sprawdzana aż do jej potwierdzenia lub całkowitego wykluczenia, co z kolei powinno doprowadzić do wyjaśnienia sprawy lub utworzenia nowych czy zmodyfikowanych wersji. Teoretycznie brzmi wspaniale. Praktyka koryguje to pozytywne wrażenie.

Po pierwsze wersje kryminalistyczne buduje się bardzo często według przyjętych stereotypów – sprawcą zabójstwa najczęściej jest ktoś z rodziny lub znajomych – co skutecznie eliminuje inne hipotezy. Przykładem może być sprawa zabójstwa Jolanty Brzozowskiej z 1996 r., w której błędnie przyjęta hipoteza, że sprawcą był członek najbliższej rodziny ofiary, zdeterminowała pierwsze czynności po ujawnieniu zabójstwa. Po drugie sztucznie multiplikuje się przyjęte hipotezy, szczególnie w sprawach skomplikowanych czy tzw. medialnych, by sprostać wytycznym, że wersji musi być kilka10. Po trzecie sprawdza się je niedbale, przez co możliwe jest wyeliminowanie sprawcy wskutek niechlujności osób odpowiedzialnych za weryfikację hipotezy. Przykładem jest tu słynna sprawa Zdzisława Marchwickiego, w której niedokładne sprawdzenie alibi rodziny Marchwickich odnoszącego się do zabójstwa pierwszej ofiary w 1964 r. w pewien sposób umożliwiło działanie sprawcy aż do 1970 r.11 Po czwarte nie wykorzystuje się wszystkich dostępnych źródeł do tworzenia i weryfikacji wersji. Takie podejście do zagadnienia determinuje, i to w sposób niekorzystny, efekty postępowania. Z badań prowadzonych ponad 40 lat temu i niestety nigdy niepowtórzonych wynika, że ponad 50% informacji przydatnych do budowy wersji pochodzi z działań operacyjnych, 30% z oględzin miejsca zdarzenia, a mniej więcej 10% to dane uzyskane od osobowych źródeł dowodowych12.

Faktem jest, że w skomplikowanych sprawach tworzy się wersje kryminalistyczne, a o ich sukcesie decyduje wyobraźnia, wyjście poza schematy prowadzących postępowanie i rzetelna praca. Mitem, że wersje gwarantują skuteczność działań zmierzających do ujawnienia sprawcy.

Biegli

W ramach planu postępowania przygotowawczego określa się czynności, jakie należy wykonać. Jeżeli oględziny miejsca zdarzenia zostały wykonane poprawnie, prowadzący postępowanie powinni dysponować materiałem umożliwiającym przeprowadzenie stosownych ekspertyz kryminalistycznych. Oznacza to konieczność powołania biegłego.

Opinie biegłych stanowią dość specyficzny i trudny do oceny merytorycznej dowód. Biegli, czyli osoby posiadające wiadomości specjalne, rozstrzygają istotne dla postępowania kwestie, dysponują wiedzą wykraczającą poza przeciętną wiedzę każdego z nas. Często to we wnioskach opinii eksperta kryje się odpowiedź na pytanie, kto jest sprawcą zdarzenia. Niestety z opiniowaniem wiąże się także wiele problemów. Zacznijmy od fachowości ekspertów i rzetelności wykonywanych przez nich opinii. Od wielu lat w Polsce trwa dyskusja, jakimi biegłymi są biegli sądowi. I refleksja jest gorzka. Jedną z najistotniejszych przyczyn błędów popełnianych przez biegłych są niedostateczne kwalifikacje i doświadczenie osób pełniących tę funkcję. Sprzyja temu brak właściwych regulacji prawnych, gdyż obowiązujące przepisy rangi rozporządzenia ministra sprawiedliwości są bardzo liberalne i w niewystarczający sposób określają zasady ustanawiania biegłych. Nie bez winy są także organy wydające postanowienia o powołaniu biegłego: pytania zapisane są w sposób niejasny, niezrozumiały, zawierają błędy natury merytorycznej, zleca się wykonanie badań niemożliwych z punktu widzenia osiągnięć nauki, nie wymienia się, co jest materiałem porównawczym, a co dowodowym, nie mówiąc już o tym, że pytania wykraczają niekiedy poza kompetencje biegłego (np. pytania dotyczące winnego spowodowania wypadku komunikacyjnego)13. Sądy i prokuratury obdarzają biegłych nadmiernym zaufaniem i wiarą w tzw. dowód naukowy i metody analityczno-statystyczne, szczególnie gdy autorem opinii jest osoba ciesząca się autorytetem w określonym środowisku. Z drugiej strony preferuje się biegłych wydających opinie szybko i tanio. Powołuje się z tzw. ostrożności procesowej wielu biegłych, zarządzając wielość opinii, co niekiedy przypomina mecz do osiągnięcia wyraźnej przewagi punktowej – za podstawę orzeczenia procesowego przyjmuje się wnioski z opinii prezentowanej przez arytmetyczną większość biegłych14.

Mówiąc o biegłych, warto się odnieść do tzw. efektu CSI, czyli oddziaływania seriali i filmów kryminalnych na wyobrażenie laików (przede wszystkim członków ław przysięgłych w procesach prowadzonych w systemie common law) o kryminalistyce i medycynie sądowej. Efektem CSI było uniewinnianie oskarżonych, ponieważ dowody naukowe, a za takie uznaje się opinie biegłych, prezentowane na sali sądowej były mniej przekonujące niż te pokazywane w filmach. Prawdą jest, że pokazywany w takich produkcjach filmowych, jak „CSI”, „Agenci NCIS”, „Kości” czy „Magia kłamstwa”, obraz pracy biegłych bardzo daleki jest od rzeczywistości. Zastanówmy się, w czym tkwi problem.

Filmowe wyobrażenie pracy biegłych to sterylne laboratorium i sterylne dowody, magiczne urządzenia pracujące szybko i dokładnie. Tam analiza DNA trwa kilka sekund, z minimalnego fragmentu śladu linii papilarnej daje się odtworzyć obraz całego opuszka palca i natychmiast go zidentyfikować na podstawie bazy danych AFIS, można odwrócić obraz i zobaczyć twarz sprawcy nagranego od tyłu, a na podstawie fragmentu kości żuchwy odtworzyć wygląd przyżyciowy osoby. To oczywiście bajki, ale oddziałujące na wyobraźnię laików. Żadna z tych sytuacji nie zajdzie w realnym życiu, nie jest to bowiem możliwe. Pierwsze badania nad efektem CSI w Polsce pokazują, że także rodzimi laicy, ale i sędziowie oraz prokuratorzy nie są wolni na salach rozpraw od wpływu fikcji filmowej. Z bardzo ciekawych badań J. Stojer wynika, że w grupie ankietowych biegłych aż 22% stwierdziło, że obserwuje oczekiwania społeczeństwa wynikające z seriali kryminalnych, a w grupie prokuratorów i policjantów oczekiwania takie zauważyło 67% ankietowanych. Dodatkowo 34% biegłych, 56% prokuratorów, 58% sędziów i 77% policjantów uznało, że wpływ serialu utrudnia prowadzenie postępowania. Co ciekawe, 20% ankietowanych osób niemających przygotowania kryminalistycznego, czyli laików, przyznało, że ich wiedza dotycząca metod naukowych pochodzi z seriali i mediów15. Jakie to ma odzwierciedlenie w rzeczywistości procesowej? Niewątpliwie pokazywanie niemożliwych technik i nieistniejącego sprzętu w bardzo sugestywny sposób powoduje, że rosną oczekiwania społeczne, np. pokrzywdzonych przestępstwem, aby organa ścigania szybko i skutecznie zadziałały i ustaliły rzeczy niemożliwe do ustalenia. Wzrastają oczekiwania co do pracy ekspertów – powinni oni korzystać z „najnowocześniejszych” technik umożliwiających jasne i precyzyjne odpowiedzi na wszelkie pytania – a to nie jest możliwe. Nie można też pominąć i tej okoliczności, że seriale takie mają podwójny efekt edukacyjny – dla sprawców mogą stanowić inspirację, jak popełnić czyn, by nie pozostawić takich śladów, które mogą zostać zidentyfikowane, dla innych być źródłem wiedzy „eksperckiej”, pozwalającej w ich mniemaniu na sugestie czy wręcz kierowanie postępowaniem i powoływaniem biegłych. Jakie są fakty i mity?

Faktem jest, że współczesna technika kryminalistyczna rozwija się w szybkim tempie, potrafimy ujawniać i analizować wiele różnych śladów, dysponujemy coraz lepszym sprzętem. Mitem, że potrafimy wszystko, a analizy i badania kryminalistyczne są łatwe, przyjemne i zawsze kończą się spektakularnym pozytywnym efektem. Rzeczywistość to nie CSI.

Dowód poszlakowy

Ostatnią kwestią wartą poruszenia jest ocena materiału dowodowego zebranego w sprawie. Jedną z naczelnych zasad procesu karnego jest zasada prawdy materialnej, wyrażająca się w stwierdzeniu, że podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne, a drogą do ustalenia prawdy materialnej jest postępowanie dowodowe. Z jednej strony obserwujemy kryzys zaufania do osobowych środków dowodowych, z drugiej intensywny rozwój dziedzin nauki i techniki, dzięki któremu zdobywają sobie prawo metody identyfikacji i środki techniczne dotychczas niestosowane, ale i o nieustalonej wartości identyfikacyjnej i niejasnym statusie co do dopuszczalności ich stosowania w procesie dowodzenia. Czym więcej jesteśmy w stanie ustalić, tym większą mamy świadomość własnej niewiedzy. Coraz częściej pojawia się dylemat, czego jesteśmy bliżsi – naoczni sądowej czy dowodu poszlakowego?

Poszlaka to dowód pośredni, fakt uboczny, dowodzący (factum probans), prowadzący do udowodnienia faktu głównego (factum probandum) i mający charakter obciążający. W procesie dowodzenia przechodzimy od prawdopodobieństwa do pewności. Najpierw mamy pojedyncze ustalone fakty (poszlaki), które oddzielnie mogą znaleźć inne tłumaczenie niż fakt popełnienia przestępstwa. Te fakty stanowią punkt wyjścia do opracowania i sprawdzenia wersji – czyli także poszukiwania dalszych faktów i dowodów. Następnie ustalone fakty, czyli poszlaki, występują zespołowo i łączą się w logiczną całość, doprowadzając tym samym do pewności co do sprawcy zdarzenia. Osiągając tę pewność, dochodzimy do dowodu poszlakowego. Siła tego dowodu wynika ze wzajemnego zharmonizowania poszlak, istnienia związku przyczynowego pomiędzy poszczególnymi poszlakami oraz istnienia związku przyczynowego pomiędzy poszlakami i faktem głównym. Często, chociaż niesłusznie, dowód poszlakowy traktowany jest jako gorszy, mniej wartościowy niż dowody bezpośrednie, w tym przede wszystkim zeznania świadków.

Przez wiele lat w polskim orzecznictwie akcentowano, że nie można skazać sprawcy za zabójstwo, jeżeli nie dysponuje się corpus delicti, czyli zwłokami. W jednym z najgłośniejszych procesów poszlakowych – uprowadzenia i zabójstwa dr Stefanii Kamińskiej – oskarżony Iwan Ślezka vel Zygmunt Bielaj został uniewinniony od zarzutu zabójstwa z powodu nieodnalezienia ciała ofiary. Ustalony ciąg poszlak, składający się na dowód poszlakowy, nie był dla sądu przekonujący. Zarzucano, że ­prokurator nie udowodnił, że ofiara nie żyje, nie odnalazł jej ciała, nie sprecyzował miejsca, czasu i sposobu dokonania zabójstwa, a to wykluczało możliwość przypisania czynu z art. 148 KK16. Takie zgoła lękliwe podejście do dowodu poszlakowego charakteryzowało nasz wymiar sprawiedliwości bez mała do pierwszej dekady obecnego wieku. Przewartościowanie sposobu myślenia i oceny dowodu poszlakowego nastąpiło w wyroku SN z 12.5.2010 r. (V KK 380/09) w sprawie Krystiana B., oskarżonego o zabójstwo, czy w toczącym się obecnie w apelacji warszawskiej procesie Mariusza C., oskarżonego o zabójstwo 4 osób. Wszystkie te procesy łączą wspólne okoliczności: brak ciała ofiar, przyznanie się do winy, a następnie odwołanie, budowanie dowodu poszlakowego w oparciu o motyw, przedmioty łączące sprawcę i ofiary, zachowanie przed popełnieniem i po popełnieniu przestępstwa oraz obiektywna możliwość popełnienia czynu.

Fakt, że nie odnaleziono ciała, nie stanowi okoliczności wykluczającej skazanie za zabójstwo. Mitem jest, że pozbycie się ciała ofiary pozwala na popełnienie zbrodni doskonałej.

Czy zatem istnieje zbrodnia doskonała? Odpowiedź musi być przecząca.

Jeżeli organy ścigania nie są w stanie ustalić sprawcy zdarzenia, czyli odpowiedzieć na ostatnie z 7 złotych pytań, albo też przedstawiony przez prokuratora akt oskarżenia nie daje podstaw do skazania, to najczęściej dzieje się tak z powodu popełnionych na wczesnym etapie śledztwa błędów i niedociągnięć. Wadliwie przyjęty motyw działania, fatalnie przeprowadzone oględziny, źle lub wcale niezabezpieczone ślady, schematyczne i niepoprawne wersje kryminalistyczne, wątpliwej jakości praca ekspertów – czyli czynnik ludzki – powodują, że zbrodnia nie zostaje wykryta. Sprawca zawsze pozostawia ślady, kieruje się własną logiką, sprytem, czasami stereotypem – nie ma zbrodni bez ciała – licząc na niedociągnięcia i rutynę policyjną.

Mitem jest, że istnieje zbrodnia doskonała. Faktem, że niektórym sprawcom udaje się uniknąć odpowiedzialności karnej za swoje czyny.

Streszczenie:

Mitem jest, że istnieje zbrodnia doskonała. Faktem jest, że niektórym sprawcom udaje się uniknąć odpowiedzialności karnej za swoje czyny. Przyczyn dla których organom ścigania nie udaje się ustalić sprawcy lub zebrany w sprawie materiał dowodowy nie daje podstaw do skazania, upatrywać należy przede wszystkim w popełnionych na wczesnym etapie śledztwa błędach i niedociągnięciach. Wadliwie przyjęty motyw działania, fatalnie przeprowadzone oględziny, źle lub wcale niezabezpieczone ślady, schematyczne i niepoprawne wersje kryminalistyczne, wątpliwej jakości praca ekspertów – czyli czynnik ludzki – powodują, że zbrodnia nie zostaje wykryta. Sprawca zawsze pozostawia ślady, kieruje się własną logiką, sprytem, licząc na niedociągnięcia i rutynę policyjną. Rolą prowadzących postępowanie jest nie dać się wciągnąć w pułapkę rutyny.

Słowa kluczowe:

zbrodnia, oględziny, wersja śledcza, biegły, dowód poszlakowy

Summary:

It is a myth that the perfect crime exists. However, it is a fact that some perpetrators manage to avoid the criminal liability for their acts. The reasons that the law enforcement sometimes fail with determining the perpetrator or the collected evidences aren’t enough for the conviction, should be sought in mistakes and shortcomings committed at an early stage of investigation. Defectively adopted motives, incorrectly conducted crime scene examinations, badly secured or unsecured traces, schematic and wrong investigative versions, dubious quality of experts – all of them are the human factors – which cause, that the crime stays undetected. The perpetrator always leaves traces, although guided by his personal logic and cleverness. He counts on shortcomings and the police routine. Therefore, it is a role of investigators to not to fall into this trap.

Keywords:

crime, crime scene examination, investigative versions, expert witness, circumstantial evidence


* Autorka jest prof. dr hab. w Katedrze Kryminalistyki na Wydziale Prawa i Admini­stracji Uniwersytetu Warszawskiego.

1 Dane statystyczne: www.statystyka.policja.gov.pl – dostęp 20.9.2014 r.

2 E. Gruza, M. Goc, J. Moszczyński, Kryminalistyka, czyli rzecz o metodach śledczych, Warszawa 2008, s. 204.

3 V. Kwiatkowska-Wójcikiewicz, Oględziny miejsca. Teoria i praktyka, Toruń 2011, s. 25.

4 Patrz: M. Całkiewicz, Oględziny zwłok i miejsca ich znalezienia, Warszawa 2010, s. 140–145.

5 Ibidem, s. 145.

6 E. Gruza, Wpływ jakości czynności procesowo-kryminalistycznych na postępowanie karne, Warszawa 2010, s. 226–227.

7 K. Juszka, Analiza wpływu oględzin kryminalistycznych na wykrywalność sprawców zabójstw, Kraków 2013, s. 158–162.

8 E. Gruza, M. Goc, J. Moszczyński, Kryminalistyka, czyli rzecz o metodach śledczych, Warszawa 2008, s. 81.

9 Z. Czeczot, T. Tomaszewski, Kryminalistyka ogólna, Toruń 1996, s. 76.

10 P. Girdwoyń, Wersje kryminalistyczne. O wykrywaniu przestępstw, Warszawa 2001, s. 251.

11 B. Cader, J. Gruba, J. Gurgul, T. Hanausek, Anna, cz. III. Praca wykrywcza, War­szawa 1981, s. 206.

12 H. Mąka, Z badań nad rolą wersji śledczej, Problemy Kryminalistyki 1967, nr 69, s. 610 i n.

13 Patrz: E. Gruza, Ratio est anima legis, czyli jak „biegli” są biegli sądowi, [w:] Gau­dium in litteris est. Księga jubileuszowa ofiarowana prof. G. Rejman. War­szawa, 2005, s. 575–583.

14 E. Gruza, Wpływ jakości czynności procesowo-kryminalistycznych na postępowanie karne, Warszawa 2010, s. 234

15 J. Stojer, Efekt CSI a postrzeganie pracy biegłych, Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii 2011, LXI, Nr 4, s. 353

16 J. Gurgul, Zabójstwo czy naturalny zgon? Na tle sprawy Iwana Ślezki vel Zygmun­ta Bielaja, Szczytno 1992, s. 197–199.