Prawo w filmie

„Adwokat”

Tekst pochodzi z numeru: 5 (62) maj 04

Kamil Zeidler

„Siedzisz w tym za długo, aby wierzyć, że w sądzie można znaleźć prawdę. Jedynie coś na kształt prawdy. Jeśli naprawdę poszukujesz prawdy, to szukaj ją tam, gdzie ją możesz znaleźć”.

Kolejnym godnym polecenia filmem z prawniczej wideoteki jest amerykański dramat sądowy pt. „A Civil Action”, znany pod polskim tytułem „Adwokat”. Tłumaczenie to odnosi się do głównego bohatera – Jana Schlichtmanna, granego przez Johna Travoltę – który ten właśnie zawód wykonuje. Film dotyczy problemu zadośćuczynienia z tytułu roszczenia powstałego w związku ze szkodą ekologiczną i jest oparty na autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych.

Główny bohater podejmuje się prowadzenia przedmiotowej sprawy ze względów finansowych, uznając, że pozwane przedsiębiorstwa będą w stanie zapłacić ogromne odszkodowanie i zgodzą się na ugodę, by uniknąć postępowania sądowego w tej sprawie.

Podchodząc do filmu w sposób ogólny, dostrzec można, że opisana historia jest jedynie tłem dla zobrazowania zmiany, jakiej podlega główny bohater. Z bezwzględnego cynika i osoby, dla której najwyższą wartością są pieniądze, bohater staje się osobą wrażliwą na nieszczęście drugiego człowieka i potrafiącą poświecić się walce w słusznej sprawie. Na początku bohater wylicza, ile wart jest poszkodowany, a następnie wykonuje przedstawienie z udziałem poszkodowanego jako marionetki mającej posłużyć wygraniu sprawy. Dopiero w wyniku kolejnych wydarzeń oraz głębokiej refleksji bohater, będący u szczytu swej adwokackiej kariery (prowadzi niewielką, ale świetnie prosperującą kancelarię prawniczą), dochodzi do wniosku, że dotychczas w swoim życiu kierował się niewłaściwymi wartościami. Jest to znany i powszechnie stosowany w filmach zabieg: zobrazowanie przemiany głównego bohatera.

Niezależnie od tego przedmiotowe widowisko zawiera szereg elementów mogących zainteresować amatora filmu prawniczego. Zwłaszcza w kontekście praktycznych porad dotyczących różnego rodzaju umiejętności, czy wręcz sztuczek, prawniczych. Jednym z obrońców pozwanego przedsiębiorstwa jest starej daty adwokat John Riely, świetnie zagrany przez Roberta Duvalla. Obok swej praktyki adwokackiej jest on również wykładowcą prawa na Harvardzie. Jako ekscentryk o szczególnym podejściu do otaczającej go rzeczywistości stanowi wzór dla młodszych adwokatów. W jego zachowaniu widać ogromne doświadczenie. I tak na przykład w trakcie negocjacji zajmuje miejsce z boku, nie angażuje się w sprawę, pozornie roztrzepany, faktycznie jako jedyny w całości kontroluje sprawę. Ciekawa jest też scena, gdy ten prowadzi wykład dla studentów i równocześnie w praktyce stosuje swe rady, na przykład odnośnie zgłaszania sprzeciwu w każdym możliwym momencie. Z drugiej zaś strony widać, jak adwokat grany przez Johna Travoltę zasady te wprost narusza.

Proces to wojna i zaczyna się jak wojna – od wypowiedzenia. Jest to jedno z wielu zdań, które można uznać jako trafne cytaty pochodzące z opisywanego filmu. Jest ich tam znacznie więcej, a dotyczą na przykład znanego motywu zmagań małych kancelarii z wielkimi i bogatymi czy też pojedynku absolwentów najlepszych szkół prawa, takich jak Harvard, Yeale czy Princton, z absolwentami uczelni bez tak dużej renomy. Cytaty te nasuwają na myśl „Sztukę wojny”autorstwa Sun Tzu. Jest to starożytny traktat o środkach i sposobach prowadzenia wojny, który notabene jest traktowany przez wielu jako podręcznik strategii wykorzystywanej w codziennym życiu zawodowym lub nawet prywatnym. Pośród wielu uwag i rad udzielanych przez adwokata granego przez Roberta Duvalla jedna wydaje się godna wspomnienia. Mówi on, że największą wadą prawnika (na sali sądowej) jest duma. Tego wykonujący ten zawód powinni się obawiać i przed tym strzec.

Jest to kolejny film, który przybliża widzom amerykański system prawa oraz wymiar sprawiedliwości, na co wskazuje poniekąd już sam oryginalny tytuł. To, co często jest podnoszone jako zarzut w stosunku do filmów – szczegółowość i drobiazgowość – w wypadku filmów prawniczych, jeśli ogląda się je z punktu widzenia osoby zainteresowanej prawem, jest ogromną zaletą. Na przykład szczegółowo można przyjrzeć się przesłuchaniu wstępnemu świadków, w którym uczestniczą pełnomocnicy procesowi stron. Ma ono znaczenie procesowe, jak też służy przygotowaniu linii obrony, przy czym każda ze stron może wezwać swoich świadków, czyli te osoby, które chce przesłuchać. Ciekawie przedstawiony jest aspekt finansowania prowadzonego przez pełnomocników „dochodzenia” w sprawie, gdzie wszelkie koszty są przez nich pokrywane, a zrefundują się jedynie w wypadku wygrania sprawy. Jest to przykład umowy rezultatu, gdzie adwokat zarabia tylko w wypadku wygrania sprawy, a wynagrodzenie obliczane jest procentowo od sumy zasądzonego odszkodowania. Jest to dla powodów duże ułatwienie w dochodzeniu roszczeń, gdyż nie obciążają ich koszty postępowania, a ryzyko procesowe obciąża pospołu pełnomocników procesowych. Długotrwałe prowadzenie postępowania niesie w sobie duże obciążenie ekonomiczne, dlatego też strony bardzo często dążą do zawarcia ugody. W niemal każdym amerykańskim filmie prawniczym, który dotyczy sprawy cywilnej, mocno uwidoczniony jest aspekt ugody stron i traktowanie postępowania sądowego jak rozwiązania ostatecznego. Taka świadomość służy między innymi odciążeniu sądów i pozwala zamykać postępowanie już na jego początkowym etapie, tym samym czyniąc zadość interesom stron.

Samo zakończenie filmu jest, w kontekście kilku zwrotów akcji, bardzo zaskakujące.

„Adwokat” („A Civil Action”), dramat USA z 1998 r., reżyseria: Steve Zaillian, występują: John Travolta, Robert Duvall, Tony Shalhoub, William H. Macy.