Prawo w filmie

Dwunastu gniewnych ludzi

Tekst pochodzi z numeru: 3 (69) marzec 05

Tomasz Stempowski, Piotr Grabarczyk

reż. Sidney Lumet, USA 1957

Błyskotliwy debiut Lumeta wzbudził podziw dla perfekcji z jaką go zrealizowano. Reżysera nagrodzono nominacją do Oscara. Pozornie mało filmowej opowieści, w której dwunastu mężczyzn siedzi we wnętrzu sali obrad i właściwie tylko rozmawia. Lumetz dodał nadać tyle dramatyzmu, co w niejednym rasowym thrillerze. Udało się to dzięki użyciu oryginalnych jak na lata pięćdziesiąte rozwiązań formalnych. Wśród 375 ujęć wykonanych przez operatora Borisa Kaufmana we wnętrzu autentycznej sali posiedzeń sędziów przysięgłych, niemal każde ukazane jest z innego punktu widzenia kamery. Nadaje to – statycznej początkowo sytuacji filmowej – dynamiki. Prawdziwe napięcie płynie jednak z samej fabuły, z wagi problemu, jaki porusza i z konfliktów między bohaterami.

Dwunastu sędziów przysięgłych ma podjąć decyzję w prostej zdawałoby się sprawie. Mają orzec, czy nastoletni Portorykańczyk wychowany w dzielnicy nędzy jest czy nie jest winny zamordowania ojca. W pierwszym głosowaniu jedenastu przysięgłych orzekło: winien, a tylko jeden był odmiennego zdania. Wydawałoby się, że te proporcje jednoznacznie świadczą po czyjej stronie jest racja. Trzeba tylko przekonać czarną owcę i po sprawie. Sytuacja jednak rozwinęła się jednak inaczej. Grany przez Henry Fondę sędzia nr 8 (imion i nazwisk bohaterów nie poznamy do końca) przejmie inicjatywę i powoli – krok po kroku – zacznie wzbudzać w pozostałych wątpliwości co do trafności ich pierwotnej decyzji. Musi dotrzeć do jedenastu różnych ludzi o odmiennej przeszłości, motywacji i charakterach. Nr 1 to człowiek miły, ale oportunista; nr 2 – urzędnik bankowy – woli nie wychylać się z własnym zdaniem; nr 3 – biznesmen – jest apodyktyczny i ceni tylko własną opinię; nr 4 – racjonalista i domorosły detektyw – nie rozumie, że stawką jest ludzkie życie; nr 5 – pochodzi z tego samego środowiska co oskarżony i chce o tym zapomnieć; nr 6 kieruje się klasowymi stereotypami; nr 7 – fabrykant – wszędzie węszy spisek czerwonych; nr 9 czuje się lekceważony z powodu swojego podeszłego wieku; nr 10 jest rasistą; nr 11 – z pochodzenia Niemiec – wierzy w doskonałość i niezawodność amerykańskiego systemu sądowego; nr 12 ugina się pod ciężarem kompleksu niższości. Tacy ludzie mają zadecydować o życiu człowieka.

W USA udział w wymiarze sprawiedliwości w charakterze ławnika jest obowiązkiem obywatelskim, od którego nie można się uchylać. Unikanie obowiązku jurora stanowi obrazę sądu, za którą grozi kara grzywny lub nawet aresztu. Z obowiązku tego zwolnieni są tylko lekarze, policjanci, strażacy, żołnierze czynnej służby, urzędnicy, a także – w części stanów – prawnicy. Ława przysięgłych (jury) jest ciałem społecznym, wybieranym spośród przedstawicieli lokalnej społeczności. Jej skład jest dobierany losowo z list wyborczych lub też, coraz częściej, na podstawie listy osób posiadających prawo jazdy (w USA ponad 90% dorosłych). Konstytucja nie precyzuje wielkości ławy przysięgłych, ale – zgodnie z XIV-wieczną tradycją sądów angielskich – w sprawach federalnych wybranych zostaje 12 ławników. Nie ma takiego obowiązku w sądach stanowych i dlatego w bardzo wielu stanach sądy przysięgłych składają się z mniej niż 12 osób.

Art. III/2:3 Konstytucji Stanów Zjednoczonych:

Zasady postępowania sądowego
„Proces o wszystkie przestępstwa, za wyjątkiem tych, w stosunku do których zastosowanoimpeachment, będzie się zawsze odbywał przed ławą przysięgłych w tym stanie, w którym popełniono zbrodnię, jeśli zbrodnia zostanie popełniona na obszarze nie należącym do żadnego stanu, proces odbędzie się w takim miejscu lub miejscach, jakie ustali Kongres w drodze ustawy.”

Poprawka VI

„We wszystkich wypadkach postępowania karnego oskarżonego przysługiwać będzie prawo do szybkiego i publicznego przewodu sądowego przed bezstronną ławą przysięgłych, powołaną z tego stanu i okręgu, w którym popełniono przestępstwo, które to okręgi muszą być z góry wytyczone, oraz do otrzymania dokładnego aktu oskarżenia, do konfrontacji świadków przeciw niemu zeznających, do przymusowego dostawienia do sądu świadków, którzy mogą zeznać na jego korzyść, i do pomocy obrońcy.”

W 1937 r. Sąd Najwyższy uznał, że prawo do procesu z udziałem ławy przysięgłych przysługuje zawsze, gdy przestępstwo nie jest „drobne” (czyli takie, za które grozi ponad 6-miesięczna kara pozbawienia wolności lub gdy oskarżonemu grozi wysoka grzywna). Natomiast w 1968 r. Sąd Najwyższy uznał prawo to za fundamentalne i mające ochronę w XIV poprawce, dzięki czemu zostało ono rozciągnięte również na stany.

Zadaniem ławy przysięgłych jest decydowanie o winie lub braku winy oskarżonych, przy czym nie musi ona uzasadniać swojego stanowiska. W czasie przewodu sądowego jej rola jest całkowicie bierna – przysięgli nie mają prawa zadawania pytań, nie mogą wzywać świadków i przeprowadzać postępowania dowodowego. Werdykt dotyczący winy oskarżonego powinien być oparty jedynie na dowodach ujawnionych w sądzie; przysięgli nie mogą z nikim dyskutować swoich poglądów ani zapoznawać się z ocenami innych osób.

Przy wydawaniu werdyktu w sprawach federalnych konieczna jest jednomyślność jurorów. W niektórych stanach natomiast dopuszczalne są werdykty większościowe. Jeśli werdykt ławy przysięgłych brzmi „brak winy”, oskarżony jest uwolniony od wszelkich zarzutów, a sędzia nie może anulować werdyktu, albowiem na mocy V poprawki nikt nie może być sądzony dwukrotnie za to samo przestępstwo. Werdykt „winny” uruchamia zaś procedurę wyznaczenia kary, w której główną rolę przejmuje sędzia. Jego obowiązkiem jest wydanie wyroku zgodnie z decyzją ławy przysięgłych. Może – wyjątkowo – wyrokować przeciwnie, ale tylko wtedy, gdy w świetle zebranych dowodów, na podstawie standardu rozumowania „przeciętnego, rozsądnego człowieka”, nielogiczne byłoby wydanie innego werdyktu. Przeciwnicy tego systemu podnoszą, iż przysięgli nie mają wiedzy prawniczej, niezbędnej do prawnokarnej oceny rozpatrywanego czynu i decydowania o winie oskarżonego, ich werdykty są nieprzewidywalne. W obecnych czasach niektóre spory sądowe są tak bardzo skomplikowane, że żadna ława przysięgłych nie jest w stanie zrozumieć istoty procesu bez wcześniejszego zapoznania się z tysiącami stron dokumentacji sprawy. Zwolennicy natomiast twierdzą, że pozwala ona na interpretację prawa i okoliczności konkretnej sprawy z punktu widzenia przeciętnych amerykańskich obywateli. Jednocześnie jury ma pozytywne znaczenie dla niezawisłości sędziowskiej, albowiem sędziowie przysięgli wyręczają sędziów zawodowych w ferowaniu niepopularnych wyroków, co ma istotne znaczenie z tego względu, że w wielu sądach stanowych sędziowie są poddani reelekcji.

Film Lumeta skupia w sobie wiele charakterystycznych dla kultury amerykańskiej wątków, tych mitologicznych i całkiem realnych. Główny bohater grany przez Fondę jest typem jeźdźca znikąd, szeryfa, który samotnie, wbrew obojętności otoczenia zaprowadza ład w miasteczku. Reprezentuje indywidualizm i niezależność. Jego postawa pozwala wierzyć w możliwości jednostki i systemu demokratycznego. Jednocześnie jednak film ostrzega przed zawodnością amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, pokazuje zagrożenia, jakie tkwią w chlubie amerykańskiego sądownictwa – sądzie przysięgłych.

„Dwunastu gniewnych ludzi” może dziś wydawać się filmem nieco anachronicznym. Nie uniknął obciążeń wynikających z uwarunkowań okresu w jakim powstał. Nie zobaczymy na przykład wśród przysięgłych ani jednej kobiety czy czarnego. Ciągle jest to jednak film interesujący, klasyk, którego nie można pominąć w żadnym leksykonie. Jest to też chyba najbardziej znany na świecie film związany z problematyką funkcjonowania prawa i sądownictwa.