Felietony

Włodzimierz Czacki – od katolickiego sentymentalizmu do katolickiej polityki

Tekst pochodzi z numeru: 03 (159) Marzec 2015

Dr hab. Maciej Jońca

Poza lepiej zorientowanymi historykami Kościoła niewiele osób kojarzy sylwetkę Włodzimierza Czackiego, wpływowego watykańskiego dyplomaty, jednego z najbardziej zaufanych współpracowników papieży Piusa IX oraz Leona XIII (1810–1903). Jego oddziaływanie na politykę Watykanu w drugiej połowie XIX w. było olbrzymie. Dziś nikogo nie dziwi fakt, że Kościół stara się pełnić swoją misję przy wsparciu środków masowego przekazu. Trudno uwierzyć, że jeszcze w drugiej połowie XIX w. działania takie uchodziły za ekstrawaganckie i wywrotowe. Naszemu rodakowi udało się jednak przełamać tę niechęć. Nadal mieszane uczucia budzą natomiast kontakty przedstawicieli duchowieństwa ze światem polityki. W tym zakresie zupełnie nowe standardy, z których wiele wciąż znajduje zastosowanie, zostały wypracowane, a następnie spopularyzowane właśnie przez W. Czackiego. Okres jego wpływów w Watykanie zapoczątkował nową erę polityki zagranicznej Kościoła. Polityki katolickiej.

Czaccy herbu Świnka

Włodzimierz Czacki przyszedł na świat w Porycku koło Włodzimierza Wołyńskiego w 1834 r. Jego dziadek, Tadeusz Czacki (1765–1813), był twórcą przesławnego Liceum Krze­mie­nieckiego. Czaccy pieczętujący się herbem Świnka należeli do jednej z najlepiej skoligaconych polskich rodzin. Ich powinowatymi byli między innymi Sapiehowie, Potoccyoraz Braniccy.

Zgodnie z rodzinną tradycją Włodzimierz od najwcześniejszych lat cechował się nadzwyczajnym rozsądkiem i umiarem. Z jego zdaniem liczyli się nawet dorośli. Od dzieciństwa wątłego zdrowia, w wieku lat siedemnastu udał się do Rzymu, aby korzystać z dobrodziejstw śródziemnomorskiej kultury oraz kontynuować edukację. W Wiecznym Mieście opiekę rostoczyła nad nim ciotka –Zofia z Branickich Odescalchi (1821–1886). Wpływ na intelektualną sylwetkę polskiego przybysza odcisnęli jednak głównie niebanalni przyjaciele. W Rzymie zaprzyjaźnił się z poetąZygmuntem Krasińskim (1812–1859). Według wszelkiego prawdopodobieństwa to właśnieKrasiński wzbudził w Czackim zamiłowanie do poezji. Przyjaźń okazała się na tyle trwała i bliska, że na wypadek swojej śmierci Krasiński powierzył Czackiemu zadanie zniszczenia części niewydanych przez siebie pism. Jeszcze większy wpływ, choć zupełnie w innym aspekcie, wywarł na młodego człowieka brat cesarza Napoleona III – książę Karol de Morny (1811–1865). Ten wytrawny mąż stanu wprowaził go w tematykę, której treść współcześnie zbiera wciąż obco brzmiący angielski termin public relations. Dzięki kontaktom z księciem młody Czacki zyskał niepowtarzalną okazję, by przyjrzeć się między innymi badaniom nad rolą prasy w kształtowaniu społecznych nastrojów, działaniom przypominającym współczesne sondaże, a także możliwościom ich wykorzystania. Wiedza ta wielokrotnie miała zaprocentować w jego późniejszej pracy.

Po stronie dogmatu

Ponadprzeciętne zdolności szybko skupiły na młodym człowieku uwagę otoczenia. Wielu z tych, którzy poznali go za młodu, zawczasu wróżyło mu wielką karierę. Czas pokazał, że nie omylili się w swoich prognozach. Możliwości było wiele. Młodzieniec wybrał stan duchowny i 30.11.1867 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Alessandra Franchiego (1819–1878).

Widząc wielki potencjał w polskim kapłanie, papież Pius IX (1792–1878) powołał go na stanowisko osobistego sekretarza do spraw korespondencji obcojęzycznej. Biegła znajomość języków europejskich sprawiła, że Czacki ze swego zadania wywiązywał się wybornie. Znakomicie również potrafił zdyskontować umiejętności nabyte dzięki kontaktom z księciem de Morny. Pełen podziwu papież miał kiedyś powiedzieć o swoim sekretarzu, że ten „posiada dziwny dar, bo umie w każdej nocie dyplomatycznej spostrzec i wskazać, gdzie tkwi ogon diabła”.

Rok 1869 wyznacza początek brzemiennej w skutki dla Kościoła debaty. Oto papież zwołał dwudziesty sobór powszechny, nazwany później soborem watykańskim pierwszym. W czasie jego trwania Czacki wystąpił w roli nieoficjalnego papieskiego doradcy. Ważnym efektem obrad stało się ogłoszenie dogmatycznej konstytucji De Ecclesia Christi. Znalazł się w niej między innymi dogmat o nieomylności papieża, wyrażony w słowach: „definicje Papieża Rzymskiego są same z siebie niezmienne, a nie wynika to ze zgody Kościoła”. Dla części katolickich środowisk był to szok. Wielu duchownych i świeckich niechętnych dogmatowi widziało w jego sformułowaniu i ogłoszeniu rękę Czackiego. On sam nigdy nie krył własnych poglądów w tej materii, choć odżegnywał się od autorstwa przytoczonego wyżej sformułowania. Potwierdzeniem plotek miały być rosnące wpływy ambitnego watykańskiego urzędnika. W uznaniu zasług papież mianował go bowiem sekretarzem Kongregacji do spraw Nadzwyczajnych Kościoła.

Pod prąd

Charakter Czackiego w znakomity sposób pozwalał mu na funkcjonowanie w złożonym świecie rzymskiej kurii. Ustępliwy i skłonny do kompromisów w sprawach drobnych, niespotykany hart i zawziętość objawiał, kiedy stawką były problemy natury zasadniczej. Tajemnicą poliszynela były boje, jakie niemal stale toczył z watykańskim sekretarzem stanu Giacomem Antonellim (1806–1876). Antonelli, przyzwyczajony do tradycyjnych sposobów kierowania kościelnymi kancelariami, sprzeciwiał się „szkodliwym nowinkom”, jakie na ich gruncie usiłował zaszczepićCzacki. Ten ostatni miał jednak własną wizję i konsekwentnie ją realizował. Podkreślał wagę prasy w pracy ewaneglizacyjnej i społecznej, a także zwracał uwagę na konieczność gruntownej edukacji księży pracujących w watykańskiej administracji.

Jego ambicje sięgały zresztą dalej. Prekursorski charakter miały nawoływania do uznania przemian społecznych. Czacki jako jeden z pierwszych zrozumiał arcybiskupa Baltimore’a Jamesa Gibbonsa (1834–1921), roztaczającego opiekę nad amerykańskimi organizacjami pracy. Tego rodzaju postawa i poglądy z pewnością miały wpływ na wartości zawarte w encyklice „Rerum nova rum”, ogłoszonej później przez Leona XIII (1810–1903). Szokując środowisko watykańskiej dyplomacji, Czacki domagał się również ściślejszych kontaktów Kościoła z rządami europejskich państw, a także – co wówczas mogło się wydawać absurdem – optował za zatrudnianiem w nuncjaturach apostolskich osób świeckich.

Bezwarunkowo oddany papieżowi, boleśnie przeżył zajęcie Rzymu przez wojska włoskie, co pociągnęło za sobą likwidację państwa kościelnego w 1870 r. Ponieważ stało się tak wskutek porzucenia miasta przez wojska francuskie, Napoleon III stał się w oczach Czackiego „Piłatem umywającym ręce”, a Giuseppe Garibaldi (1807–1882) zyskał miano „zapamiętałego włoskiego bandyty na czele zgrai czerwonokoszulnych a różnonarodowych opryszków”.

Francja

Czacki był bystry i znał się na ludziach. Nie tak dawno dostrzeżony przez Piusa IX, zrobił błyskotliwą karierę dzięki swym licznym talentom. Pamiętając o tym, sam również starał się wyszukiwać zdolnych ludzi, mogących przez swoją pracę oddać przysługę Kościołowi. Za jego największe „odkrycie” słusznie uchodzi ówczesny arcybiskup Perugii Gioacchino Pecci. Dzięki zabiegom Czackiego został on w 1877 r. ściągnięty do Rzymu, by objąć wakujące stanowisko kardynała kamerlinga. 7.2.1878 r. Pius IX zmarł. Trzynaście dni później w trzecim głosowaniuGioacchimo Pecci został wybrany na papieża, po czym przyjął imię Leon XIII. To właśnie za jego pontyfikatu dokonał się przełom w polityce społecznej Kościoła. Wspomniana już wyżej encyklika „Rerum nova rum”, ogłoszona 15.5.1891 r., po dziś dzień stanowi najważniejszy fundament katolickiej nauki społecznej.

Nic dziwnego, że z chwilą wyboru nowego papieża kariera Czac­kiego nabrała dalszego przyspieszenia. W roku 1879 Leon XIII mianował go arcybiskupem Salaminy, a następnie wysłał do Francji w charakterze nuncjusza. Sytuację Kościoła w tym kraju można określić jako niezwykle złożoną. Francja wciąż boleśnie odczuwała skutki wojny przegranej z Prusami w 1871 r. Postawy ludności, boleśnie odczuwającej spłatę narzuconych na jej ojczyznę reparacji wojennych, ulegały radykalizacji. Domagano się zerwania konkordatu i całkowitego rodziału Kościoła od państwa. Protestowano przeciw publicznemu finansowaniu kościelnej edukacji, utrzymywaniu kapelanów czy inaugurowaniu modlitw podczas uroczystości państwowych. Z drugiej strony francuski kler i kręgi katolików świeckich nie potrafiły zrzucić z siebie piętna ofiary i niczym w oblężonej twierdzy czekały na cud.

Trafiwszy na tak niepewny grunt, Czacki był w swoim żywiole. Niepomny dotychczas obowiązujących uprzedzeń z energią zabrał się do pracy na rzecz z jednej strony polepszenia relacji państwo–Kościół, a z drugiej utrzymania dobrych relacji Francji ze Stolicą Apostolską. Nowy nuncjusz zamierzał, jak sam potem pisał, usunąć dotychczas wszechobecny we Francji „sentymentalizm katolicki” na rzecz „polityki katolickiej”. Zamierzenie było śmiałe, przeto w krótkim czasie udało mu się zwrócić na siebie uwagę miejscowej dyplomacji. Pierwszy sekretarz ambasady niemieckiej w Paryżu Berhard von Bülow (1849–1929) był nim wręcz zafascynowany. Swojego podziwu dla rodaka nie krył również przebywający wówczas w Rzymie i stawiający pierwsze kroki na polu dyplomacji Bogdan Hutten Czapski (1851–1937).

Tymczasem papieski nuncjusz w Paryżu bezceremonialnie obnosił się z opinią, że skoro Kościół w przeszłości był w stanie porozumieć się z Chlodwigiem czy Napoleonem, to tym bardziej może, a wręcz powinien znaleźć wspólny język z III Republiką Francuską czy kanclerzem RzeszyOttonem von Bismarckiem (1815–1898). Tym samym francuscy katolicy szybko przekonali się, żeCzacki nie jest zwolennikiem Kościoła wojującego, a jego priorytet stanowi normalizacja napiętych stosunków. Wielu uznało to za zdradę.

Oburzenie wywoływały „interesowne” kontakty nuncjusza z wpływowymi francuskimi masonami, jak Jules Ferry (1832–1893), Paul Bert (1833–1886) czy Charles de Freycinet (1828–1923). Nie znano jednak ich tła, a tym bardziej wyników. Rozmowy nie należały do najłatwiejszych, a nuncjusz załamywał ręce nad żenującym stanem wiedzy francuskich polityków. Z rezygnacją donosił do Watykanu, że w jego opinii niektórzy z francuskich ministrów nie potrafią się nawet przeżegnać. Odnosił jednak i małe zwycięstwa. Po serii rozmów z Leonem Gambettą (1838–1882), zwanym w niektórych kręgach premierem oportunistów, mógł złożyć w Watykanie relację, że choć jest on jeszcze księżożercą, to już nie trawi. Stąd płynie wniosek, że już jutro nim nie będzie.

W realizacji własnych założeń politycznych nie wahał się polemizować z samym papieżem. Głośne stało się wydarzenie z jego udziałem, kiedy otrzymał od Leona XIII draft listu do prezydenta Republiki Francuskiej Patrice’a Mac Mahona (1808–1893). Zadaniem Czackiegobyło jego opracowanie redakcyjne. Po otrzymaniu tekstu z powrotem zdziwiony papież zapytał, czy gdzieś wyraził się niejasno, na co uzyskał odpowiedź, że – owszem – wyraził się jasno, ale autor opracowania uważa inaczej, więc list powinien zostać zmieniony. Nieco zirytowana głowa Kościoła przypomniała, że minister podlega panującemu, na co Czackiuprzejmie wyjaśnił, że jednym z zadań ministra jest zwracanie uwagi na błędy panującego. Kiedy rozmowa weszła na niepokojąco wysokie tony, Czacki pokornie zagroził dymisją i… list został wysłany bez dalszych poprawek.

Misja Czackiego w Paryżu zwieńczona została pełnym sukcesem. Przede wszystkim konkordat nie został zerwany (nastąpiło to dopiero w 1904 r., kiedy zręcznego nuncjusza nie było już wśród żywych). Co więcej, mimo wzrastających antyklerykalnych nastrojów utrzymano państwowe wydatki na Kościół katolicki we Francji, a także udało się korzystnie obsadzić wakujące biskupstwa (na mocy konkordatu z 1801 r. rząd francuski miał prawo nominowania biskupów). Niechętny Kościołowi francuski pisarz Anatol France (1844–1924) w broszurze zatytułowanej „Kościół i Republika”, nie kryjąc rozdrażnienia, przyznawał, że „wroga nie udało się złamać”, a politykę zagraniczną Leona XIII nazywał „przebiegłą”. Za głównego architekta zwycięstwa Kościoła w tym osobliwym pojedynku z francuskim państwem uznał zaś nie kogo innego jak papieskiego nuncjusza w Paryżu.

Ponownie w Rzymie

Po trzech latach pracy w stolicy Francji Czacki poprosił papieża o zgodę na powrót do Rzymu. Prośba została rozpatrzona pozytywnie. Jego zasługi w kraju nad Loarą zostały docenione. Wkrótce po powrocie, 25.9.1882 r., przywdział kardynalską purpurę. Fakt, że nie mianowano go sekretarzem stanu, tłumaczono tym, że urząd ten od wieków zgodnie z tradycją przypadał jedynie Włochom. Papież jednak nadal bardzo się liczył z jego zdaniem. Czacki należał do jego najbardziej zaufanych doradców i współpracowników. Doświadczenia, jakie zebrał we Francji, zaczęły służyć jako materiał poglądowy dla przedstawicieli watykańskiej dyplomacji. Dalszym wyrazem papieskiego uznania było dopuszczenie Czackiego do prac siedmiu rzymskich kongregacji. Ponadto powierzono mu pełnienie funkcji protektora trzech zakonów oraz królestwa Portugalii.

Choć od dzieciństwa Czacki miewał problemy ze zdrowiem, śmierć przyszła niespodziewanie. 8.3.1888 r. obudził się o zwykłej porze, odprawił mszę, a następnie zajął się wykonywaniem swych codziennych obowiązków. Około czternastej oświadczył, że nie czuje się najlepiej i chciałby odpocząć. W tym celu zamknął się w swoich komnatach. Po czterech godzinach zniepokojona służba ośmieliła się do nich wejść. Znaleziono go siedzącego na sofie bez oznak życia. Na ratunek było za późno. Jego ciało uroczyście pochowano na cmentarzu Campo Verano w Rzymie. Sto lat później, 25.3.1984 r., jego zwłoki uroczyście przeniesiono do kościoła św. Pudenziany, będącego kiedyś kościołem tytularnym kardynała.

Wszystkie najważniejsze postulaty stawiane za młodu przez Włodzimierza Czackiego, jak konieczność gruntownego kształcenia księży, konieczność utrzymywania kontaktów z rządami wrogimi Kościołowi i szukania dopuszczalnych kompromisów, konieczność włączenia się Kościoła w działania mające na celu ochronę ludzi pracy, konieczność oddziaływania na społeczeństwo za pomocą mediów, zostały uznane przez Kościół jeszcze za życia swojego autora, a to fakt nieczęsty.


* Doktor habilitowany nauk prawnych, historyk sztuki, adiunkt w Katedrze Prawa Rzymskiego KUL.