Prawo w filmie

Firma

Tekst pochodzi z numeru: 03 (159) Marzec 2015

Adw. Jacek Dubois

Dlaczego co roku tysiące absolwentów prawa przystępuje do egzaminów na aplikację adwokacką? Przyczyn jest wiele. Chęć zdobycia prestiżowego zawodu, nadzieja na wysokie dochody, marzenia o ciekawej pracy, a czasem potrzeba aktywnej walki o prawa człowieka. Czy jednak ktoś, kto zdobył uprawnienia adwokackie, może uznać, że jego marzenie już się spełniło?

Elitarny zawód

Do niedawna zawód adwokata cieszył się dużym prestiżem. Adwokaci byli małą, hermetyczną grupą zawodową i samo prawo używania związanego z tym tytułu wywoływało podziw połączony z nutą zazdrości. Po części było to uzasadnione, bowiem zdobycie uprawnień wymagało ukończenia czteroletniej aplikacji, zatem profesja kojarzyła się ze szczególnie starannym wykształceniem. Dostanie się na aplikację, na której liczba miejsc była ograniczona, wymagało zdania konkursowego egzaminu, dlatego poprzez samo jej ukończenie i uzyskanie uprawnień wchodziło się do elity prawniczego świata. Do grupy dodatkowo uprzywilejowanej, bo ograniczona liczba członków korporacji dawała gwarancję dobrze płatnej pracy.

Otwarcie zawodu sytuację tę diametralnie zmieniło. Każdy, kto zda egzamin, może się dostać na aplikację i uzyskać upragniony tytuł. Spowodowało to, że liczba adwokatów znacząco wzrosła.Współcześni adwokaci mają takie samo wykształcenie jak ich koledzy sprzed lat, jednak otwarcie zawodu spowodowało, że przestał on być elitarny.

Elity wszak nie mogą być wielotysięczne. Posiadanie tytułu nie gwarantuje już zatem splendoru, podobnie jak nie daje go tytuł inżyniera, architekta czy dentysty. Świadczy jedynie o uzyskaniu stosownego wykształcenia. Nie daje ono jednak gwarancji nie tylko dobrej, ale jakiejkolwiek pracy, bo stopień bezrobocia w tak zwanych dobrych zawodach jest taki sam albo nawet większy niż gdzie indziej. Często łatwiej jest uzyskać posadę w gastronomii lub usługach przewozowych niż w prawniczym świecie. Adwokacki tytuł nie uchroni przed trudami poszukiwania pracy i związanymi z tym upokorzeniami. Dopiero ci, którym się powiodło, mogą mówić o prestiżu i sukcesie.

Podobnie jest z mitycznymi adwokackimi dochodami. Gdy podaż przewyższy popyt, jedni wejdą do elity, inni staną się rzemieślnikami, ci zaś, którym nie dopisze szczęście, nie będą w stanie utrzymać kancelarii. Wysokie zarobki są zatem możliwe, jednak nie ma na nie gwarancji.

Wielogodzinna praca

O blaskach i cieniach adwokatury wie Mitch McDeere, młody prawnik grany przez Toma Cruise’aw filmie Sydneya Pollacka „Firma”. Jest to ekranizacja bestselerowej książki Johna Grishama o tym samym tytule. Mitch zdaje sobie również sprawę, że najlepiej zapowiadający się prawnicy są tak samo ważni dla pracodawcy jak pracodawca dla nich. Dlatego kończąc Harvard w pierwszej piątce najlepszych studentów, jest spokojny: ktoś się na pewno do niego zgłosi. Pozostaje mu tylko czekać i wybrać najkorzystniejszą ofertę.

Decyduje się na małą adwokacką firmę z Memphis. Zatrudniającą jedynie białych i żonatych mężczyzn, bo zdaniem wspólników rodzina i dzieci sprzyjają stabilizacji. Taka ingerencja w życie prywatne może niepokoić, jednak perspektywa domu z ogrodem, służbowego mercedesa i wynagrodzenia znacznie przebijającego pozostałe oferty powoduje, że młody prawnik nie zaprząta sobie tym głowy.

Na swoje wynagrodzenie Mitch musi oczywiście zapracować, dlatego pojawia się w pracy o szóstej rano i wychodzi, gdy na niebie od dawna już świecą gwiazdy.

Wielogodzinna praca prawnika to jeden z najczęściej powtarzających się motywów w książkachGrishama. Dla firm prawniczych liczy się tylko zysk, a młodzi prawnicy zmuszani są do niewolniczej pracy. Chodzi o to, by można było zafakturować jak największą liczbę godzin przepracowanych nad sprawą klienta. Również pracodawcy Mitcha do uprzykrzenia powtarzają, że najważniejsze są faktury. Kredo firmy to wystawianie faktur za każdą sekundę, w której prawnik myśli o sprawie.

O prawniczych honorariach powstało nawet kilka dowcipów. Oto jeden z nich.
Czterdziestoletni prawnik, jadąc swoim bentleyem po autostradzie, przekracza dozwoloną prędkość, wpada w poślizg i uderza w betonową balustradę. Ginie na miejscu.
–?Witamy najdłużej żyjącego człowieka na ziemi – mówi św. Piotr.
–?To nieporozumienie – prawnik stara się wyjaśnić pomyłkę. – Zginąłem, mając zaledwie czterdzieści lat.
Skonfundowany św. Piotr spogląda do notatek.
–?Wszystko się zgadza, synu. Sprawdziliśmy rachunki, które wystawiłeś swoim klientom. Wynika z nich, że żeby przepracować uwzględnione w nich godziny, musiałeś żyć przynajmniej pięćset czterdzieści lat.

John Grisham nie darzy szczególną estymą dużych firm prawniczych, zaś opisywani przez niego adwokaci korporacyjni to zmęczeni, przypominający zombie młodzi ludzie, zmuszani przez szefów do pracy po kilkanaście godzin dziennie.

Nie pracowałem w korporacji i nie potrafię ocenić, ile w tym prawdy, a ile złośliwości. Z jednej strony ciężka praca jest przez szefów doceniana – przynajmniej do momentu, kiedy młody prawnik nie zaczyna zagrażać ich karierze – z drugiej jednak nie trzeba się szczególnie rozglądać, by natknąć się na młodych prawników w modnym klubie nocnym czy siłowni. Zatem z tym przepracowaniem w rzeczywistości nie musi być aż tak tragicznie. Przynajmniej w Polsce.

Sam zarwałem kilkaset nocy nad aktami. Powodem był jednak nie przymus, lecz zafascynowanie sprawą i przyjemność planowania taktyki zbliżającej się batalii sądowej. Tak jak sportowiec gotów jest do morderczego wysiłku na treningach, by na ważnych zawodach odnieść sukces, tak rasowy prawnik gotów jest spędzić wiele bezsennych nocy, aby wygrać w sądzie.

Po walce przychodzi jednak czas na odpoczynek i zregenerowanie sił. Nikt z nas nie jest z żelaza, a zmęczony umysł jest mniej wydajny. Dlatego każdy rozsądny szef powinien namawiać, a nawet zmuszać swoich współpracowników do odpoczynku. Z egoistycznych pobudek – ze zrelaksowanych i wypoczętych będzie miał z więcej pożytku.

Filmowy Mitch jest jednak człowiekiem z żelaza. Harując od świtu do nocy, zasypywany tonami akt, nie tylko trwa na posterunku, ale jak z rękawa sypie radami, czym wprawia w zachwyt klientów. Równocześnie coraz słabiej pamięta, jak wygląda jego własna żona, bo właściwie jej nie widuje. Życie rodzinne praktycznie nie istnieje, a w tym firmowym podstawowym celem okazuje się wystawianie rachunków. Jesteś tyle wart, na ile udało ci się zafakturować klienta.W trakcie każdego zajęcia, niezależnie od tego, czy to podróż, czy lunch, pracownik firmy ma myśleć o kliencie, a wynik jego rozważań ma znaleźć odbicie w wystawionym rachunku. Sytuacja idealna? Kilku prawników spotyka się w restauracji i rozmawia na temat klienta. Wówczas wysokość rachunku jest przemnażana przez liczbę uczestników posiłku.

Honorarium adwokata

Wystawianie rachunków to kolejna obsesja Johna Grishama przewijająca się w większości jego książek. W prawniczych firmach, które opisuje, chciwość wygrywa z przyzwoitością i klienci są bezlitośnie oszukiwani w kwestii przepracowanych przez prawników godzin.

W Polsce taka opinia o prawnikach też jest nierzadka. A przecież prywatny detektyw, biegły, informatyk czy spec od public relations rozliczają się z klientami na podobnych zasadach co prawnicy, lecz to właśnie do adwokatów przylgnęła etykieta braku wstrzemięźliwości w rozliczeniach.

Wysokie adwokackie rachunki na ogół nie są jednak wynikiem nieuczciwości, ale poświęconego sprawie czasu i rzeczywistej troski o klienta. Przygotowanie się do pracy jest wielokrotnie dłuższe niż samo jej wykonanie, czego często nie rozumieją klienci, którzy uważają, że koszt przygotowania opinii powinien odpowiadać czasowi niezbędnemu na zapisanie kilku kartek papieru. Nieuczciwi wykonawcy znajdują się zaś w każdej branży.

W jednej z prowadzonych przeze mnie spraw karnych prokuratura powołała biegłego z zakresu księgowości. Biegły pobrał akta 2 września, a zwrócił je 15 października. Ponieważ opinia była niekorzystna dla mojego klienta, zastanawiałem się, jak ją podważyć. Przyjrzałem się wystawionemu przez biegłego rachunkowi. Wynikało z niego, że przepracował nad opinią setki godzin. Wydawało się to liczbą mocno zawyżoną wobec wykonanej przez niego pracy. Zastanowiłem się, czy poświęcenie tej pracy tak długiego czasu było w ogóle możliwe, i podzieliłem liczbę wskazanych godzin przez liczbę dni, podczas których biegły dysponował aktami. Okazało się, że gdyby rozpoczął pracę w momencie odebrania akt, musiałby przez cały ten czas pracować około dwudziestu godzin dziennie. Żaden człowiek nie wytrzymałby takiego obciążenia, biegły zaś w czasie pracy nad opinią wypełniał swoje codzienne obowiązki. Wniosek był prosty – wprowadził on zleceniodawcę w błąd co do liczby przepracowywanych godzin.

Zawiadomiłem zatem prokuraturę o popełnieniu przestępstwa na jej szkodę. Bardzo szybko dostałem pocztą postanowienie – postępowanie karne zostało umorzone, ponieważ zdaniem prokuratora prowadzącego sprawę opisany w zawiadomieniu czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom: zdaniem prokuratury oszukiwanie jej nie jest zabronione przez prawo.

Tajemnica adwokacka

Mijają miesiące, a filmowego prawnika Mitcha coraz bardziej wciąga wir codziennej pracy. Pewnego dnia w barze przysiada się do niego dwóch mężczyzn. Są pracownikami Departamentu Sprawiedliwości, a informacje, które mu przekazują, nie należą do najlepszych. Oznajmiają, że firma reprezentuje interesy mafii, a praca dla zwykłych klientów to tylko przykrywka. Dlatego zatrudnia ona starannie wybranych prawników, niewielu zresztą. Początkowo obsypywani są luksusowymi dobrami, a potem stopniowo dopuszczani do tajemnicy. Z firmą, zdaniem rozmówców Mitcha, prawnicy związani są na śmierć i życie, zaś ci, którzy chcieli odejść, ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Takich przypadków w ciągu ostatnich dziesięciu lat zdarzyło się kilka. Pozostali są stale inwigilowani przez swoich pracodawców. W domu, który Mitch otrzymał od firmy, też jest podsłuch. Żeby móc aresztować winnych przestępczej działalności, agenci potrzebują dowodów, a do tego muszą mieć kogoś wewnątrz.

Mitch postanawia odejść z firmy, lecz agenci uświadamiają mu, że to niemożliwe. Wszyscy, którzy próbowali to zrobić, zginęli. Składają mu za to inną ofertę: ma pracować dalej i dostarczać dowodów przestępczej działalności prawników. W zamian nie zostanie objęty postępowaniem prowadzonym przez agentów.

Młody prawnik błyskawicznie uświadamia sobie, że znalazł się w pułapce bez wyjścia. Jeśli będzie chciał uciec, zginie, jeśli będzie pracował dalej, stanie się przestępcą, jeśli zaś podejmie współpracę, będzie skończony jako adwokat.

Istotnie, Mitch nie może przyjąć oferty agentów, oznaczałoby to bowiem konieczność zdradzenia tajemnic powierzonych mu przez klientów, a w konsekwencji zdradę tajemnicy zawodowej, co jest jednym z największych uchybień, jakiego może się dopuścić adwokat.

W polskim prawie obowiązek dochowania przez adwokata tajemnicy wobec klienta wynika bezpośrednio z ustawy z 26.5.1982 r. Prawo o adwokaturze1. Zgodnie art. 6 PrAdw adwokat obowiązany jest zachować w tajemnicy wszystko, czego dowiedział się w związku z udzielaniem pomocy prawnej. Obowiązek zachowania tej tajemnicy nie może być ograniczony w czasie. Adwokata nie można zwolnić od obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej co do faktów, o których dowiedział się udzielając pomocy prawnej albo prowadząc sprawę. Adwokatura starała się by tajemnica adwokacka miała charakter bezwzględny, co by znaczyło, że nikt nigdy nie mógłby nakazać adwokatowi wyjawienia tego, czego dowiedział się w związku z udzielaniem pomocy prawnej.

Odmiennego zdania są jednak przedstawiciele władzy. Według nich w uzasadnionych wypadkach zakres tajemnicy zawodowej może zostać ograniczony. W konsekwencji w ustawie o adwokaturze znalazł się wyjątek: obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej nie dotyczy przepisów ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu.

Ustawodawca uznał ponadto, że mogą zaistnieć jeszcze inne uzasadnione wypadki, w których możliwe jest zwolnienie adwokata z tajemnicy.

W wyniku tego wyodrębniono tajemnicę obrończą, z której adwokat nie może być nigdy, w żadnych okolicznościach zwol­niony, oraz tajemnicę adwokacką, z której adwokat może – w szczególnie uzasadnionych wypadkach i na warunkach określonych w ustawie – zostać zwolniony.

Zasady zwolnienia z tajemnicy zawodowej uregulowane są w art. 180 KPK. Zgodnie z tym przepisem adwokat może być przesłuchany co do faktów objętych tą tajemnicą tylko wtedy, gdy jest to niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, a okoliczność nie może być ustalona na podstawie innego dowodu. O ewentualnym zwolnieniu z obowiązku zachowania tajemnicy rozstrzyga sąd.

Zakres zwolnienia jest jednak ograniczony – nie wolno przesłuchiwać adwokata działającego jako obrońca w sprawie karnej co do faktów, o których dowiedział się, udzielając pomocy prawnej lub prowadząc sprawę (art. 178 KPK). Jest to właśnie tajemnica obrończa. Bez niej praca adwokata nie miałaby sensu. Kto bowiem chciałby szczerze rozmawiać ze swoim obrońcą, nie mając gwarancji, że to, co powie, zostanie na zawsze pomiędzy nimi?

Zatem według obecnego stanu prawnego w Polsce adwokat w wyjątkowych okolicznościach i za zgodą sądu może być przesłuchany na okoliczność tajemnicy adwokackiej. Nigdy jednak, w żadnej sytuacji, nie może współpracować z organami ścigania i w ramach tajemnicy adwokackiej zdobywać informacji na temat klientów, aby je im przekazać. Takie działanie byłoby nadużyciem zaufania skutkującym wydaleniem z adwokatury.

Z podobnych powodów Mitch nie może przyjąć propozycji złożonej mu przez pracowników Departamentu Sprawiedliwości, gdyż taka współpraca, której celem byłoby zatrzymanie jego nieuczciwych pracodawców, wymagałaby jednocześnie zdradzenia tajemnic klientów. Wydaje się, że to sytuacja bez wyjścia. Prawnik wraca do biura i postanawia powiadomić o przeprowadzonej rozmowie władze firmy.

– Musimy ich zaskarżyć – podsumowuje rozmowę szef, który przekonuje Mitcha, że zarzuty są nieprawdziwe, a cała sprawa jest intrygą pracowników Departamentu Sprawiedliwości. – To­czy­my walkę z władzą, stąd te pomówienia i próby inwigilacji.

Takie wyjaśnienie brzmi wiarygodnie. Firmy adwokackie są bardzo często przeciwnikiem państwa w wielu sporach sądowych i pozasądowych. Naturalne jest, że w sprawach dla państwa ważnych jego przedstawiciele mogliby czuć pokusę skompromitowania przeciwnika bądź nielegalnego zdobycia informacji dających przewagę w sporze. Niejednokrotnie adwokaci pozostający w sporze z państwem spotykali się z represjami aparatu władzy.

Gwarancją niezawiłości adwokatury jest jej organizacja na zasadach niezależnego od państwa samorządu zawodowego oraz chroniący adwokata przy wykonywaniu czynności immunitet adwokacki. Immunitet ten jest częściowy, bowiem adwokat przy wykonywaniu zawodu korzysta z wolności słowa i pisma w granicach określonych przez zadania adwokatury i przepisy prawa. W przypadku nadużycia tej wolności adwokat podlega jedynie odpowiedzialności dyscyplinarnej.

Jaki zatem jest zakres immunitetu? Dużo węższy niż zakres immunitetu sędziego czy prokuratora: za czyny inne niż naruszenie wolności słowa adwokat ponosi odpowiedzialność karną bez konieczności uzyskiwania zgody na jego ściganie.

Trudna decyzja

Gdy po powrocie do domu Mitch znajduje podsłuch, zdaje sobie sprawę, że wszystko, co usłyszał od agentów, jest prawdą. Żona proponuje, by uciekli i wrócili do Bostonu, on jednak wie, że firma odnajdzie ich i zabije. Używając całego swojego prawniczego sprytu, próbuje znaleźć wyjście z sytuacji z pozoru bez wyjścia. W końcu do głowy przychodzi mu pewna koncepcja.

– W czasie przysięgi adwokackiej ślubowałem, że będę pracował uczciwie i nie zawiodę zaufania klienta. Tak będę teraz postępował i dzięki temu wydobędziemy się z opresji – oświadcza żonie Mitch.

W pracy, w tajemnicy przed szefami, zaczyna kserować akta klientów. Dociera też do rachunków wystawianych klientom przez firmę. Porównuje je z wykazami przepracowanych przez poszczególnych prawników godzin i stwierdza, że były fałszowane poprzez dopisywanie nieprzepracowanych godzin. Zdobywszy te informacje, jest gotów do realizacji planu.

Umawia się z agentami i w zamian za wypuszczenie z więzienia brata i przekazanie miliona dolarów na konto w banku szwajcarskim proponuje im układ. Obiecuje dostarczenie dokumentów, o które go prosili. To budzi niepokój widza. Przecież Mitch oświadczył, że zamierza trzymać się prawa, bo tylko ono może go ocalić. Jak to się ma do oferty, którą właśnie złożył agentom?

Wszystko staje się jasne, gdy umawia się na spotkanie z bossami mafii, dla których pracuje jego firma. Są wściekli, bo dowie­­dzie­li się, że Mitch wymknął się spod kontroli i rozpoczął współpracę z agentami Departamentu Sprawiedli­wości. Oczami wyobraźni już widzą go w betonowych butach na dnie oceanu, lecz nim przystąpią do realizacji tego planu, postanawiają go wysłuchać.

– Jestem panów adwokatem – zaczyna Mitch – i jestem w niezręcznej sytuacji, bo muszę panów poinformować, że firma postępowała nieetycznie, zawyżając rachunki wystawiane klientom, w tym panom. Nie miałem o tym pojęcia. Powinienem zawiadomić policję, ale nie mogę posłużyć się wykazami godzin, które firma przepracowała dla panów, bez waszej zgody. Przekazanie tych wykazów nie naruszy zasady poufności w sprawach dla panów prowadzonych. Jestem prawnikiem i nie mogę informować władz o waszych sprawach – zastrzega. – Z akt jednak zrobiłem kserokopie – dodaje – i to zbuduje naszą płaszczyznę porozumienia. Wiem o waszych sprawach wszystko, ale to tajemnica adwokacka. Żeby zakończyć sprawę, musze mieć tylko waszą zgodę na przekazanie władzy rachunków.

Bossowie mafii dokonują szybkiej kalkulacji. Spodziewali się, że Mitch po skserowaniu ich najtajniejszych dokumentów będzie chciał przekazać je władzy, dlatego zamierzali go zabić, nim to zrobi. Okazuje się jednak, że prawnik nie chce naruszyć zasady poufności. Chce przekazać jedynie dowody popełnienia przestępstwa oszustwa przez swoich szefów.

Działania władz firmy polegające na wprowadzaniu klientów w błąd co do liczby przepracowanych godzin wyczerpują bowiem znamiona przestępstwa oszustwa. Co do pracodawców naruszających prawo adwokata nie obowiązuje zasada poufności, a zatem może poinformować władze o ich przestępczych działaniach. Upiecze w ten sposób kilka pieczeni na jednym ogniu. Pozbędzie się prawników, zadowoli pracowników Departamentu Sprawiedliwości, z którymi zawarł układ, i nie naruszy zasad etyki adwokackiej. W ten sposób klienci firmy, w tym wypadku jego rozmówcy, pozostaną bezpieczni, a gwarancją jego bezpieczeństwa będą skserowane akta spraw.

Klienci błyskawicznie zdają sobie sprawę, że jest to jedyne dla nich bezpieczne wyjście z sytuacji, i porozumienie zostaje zawarte.

Kolejne spotkanie Mitch odbywa z agentami, którzy zawierając układ, byli przekonani, że prawnik da im dowody kompromitujące zarówno prawników, jak i ich klientów. Są wściekli, bo zamiast tego dostają dokumenty wykazujące, że prawnicy popełnili przestępstwo, ale nie wspólnie z klientami, tylko na ich niekorzyść. Mitch nie chce jednak przyjąć reklamacji.

– Chcecie załatwić mafię, zabierzcie się za jej prawników – instruuje agentów. – Ja umowy dotrzymałem. Tu macie lewe faktury dokumentujące pięćdziesiąt przypadków oszustwa.

Agenci uświadamiają sobie, w jak mistrzowski sposób rozegrał wszystko Mitch.

– Masz nasze pieniądze i nadal jesteś adwokatem – podsumowuje jeden z nich.

– Odzyskałem wolność i na nowo odkryłem prawo. To dzięki tobie – ripostuje nasz bohater.

Opisałem Państwu tylko aspekt prawny filmu, który jest dużo bardziej dramatyczny, obfituje w sceny z dreszczykiem, nagłe zwroty akcji, pościgi. Finał to pochwała uczciwości i przekaz, że będąc dobrym i bystrym prawnikiem, można poradzić sobie z każdym problemem.

Zastanawiam się jednak, czy Mitch istotnie postąpił zgodnie z prawem. Gwarancją jego bezpieczeństwa są kopie akt, które zrobił w tajemnicy i które mają zapewnić, że mafia nie będzie chciała go zlikwidować. Jeśli coś mu się stanie, zgodnie z jego zapowiedzią kopie trafią w ręce władzy.

W konsekwencji Mitch wyszedł z opresji, jednak nie zrobił tego w stu procentach zgodnie z zasadami, jak sugerowali scenarzyści.

Pytanie, czy Mitchowi udałoby się wyjść z tych tarapatów w polskich warunkach. Pisałem wyżej, że prokuratura nie chciała się zająć sprawą, w której sama była pokrzywdzona w wyniku zawyżania przedstawionych jej rachunków. Ciekaw jestem, czy w filmowej sprawie prokuratorom starczyłoby zapału.


* Wspólnik w kancelarii adwokackiej Pociej, Dubois i Wspólnicy Sp. j., autor książek, felietonów, słuchowisk radiowych. Zastępca przewodniczącego Trybunału Stanu.

1 Tekst jedn.: Dz.U. z 2014 r. poz. 635 ze zm., dalej jako: PrAdw