Prawo w filmie

Prawnik z lincolna

Tekst pochodzi z numeru: 04 (160) Kwiecień 2015

Adw. Jacek Dubois

Sen z udziałem mecenasa Micka Hallera, głównego bohatera filmu „Prawnik z lincolna”, byłby zapewne koszmarem sennym rzecznika dyscyplinarnego rady adwokackiej. Już w pierwszych scenach okazuje się, że kilka minut pracy mecenasa Hallera pozwoliłoby wypełnić wokandę sądu dyscyplinarnego. Podążmy zatem śladem prawnika.

Naruszenie etyki

Do Micka podchodzi znajomy zajmujący się wpłacaniem kaucji za zatrzymanych. Informuje adwokata, że zdobył dla niego kolejnego klienta, przypominając równocześnie o konieczności zapłacenia prowizji za tę przysługę. Mamy zatem pierwszą sprawę na wokandę.

Zgodnie z zasadami etyki i godności zawodu adwokatowi nie wolno przyjmować od nikogo, również od innego adwokata, korzyści za skierowanie doń klienta ani też przekazywać za to komukolwiek wynagrodzenia.

Mick nie ma z tym jednak problemu: obiecuje wypłacić prowizję i jest gotów podjąć się obrony. Kłopot w tym, że ta sprawa ma się odbyć niebawem w innym sądzie, a on musi czekać w kolejce na doprowadzenie klienta. Dzięki krótkiej rozmowie z urzędnikiem sądowym i obietnicy stosownego prezentu jego klient zostaje sprowadzony poza kolejnością. Zatem Mick narusza kolejną zasadę.

Obietnica wręczenia korzyści majątkowej osobie pełniącej funkcje publiczne to przestępstwo przekupstwa. Poza tym, zgodnie z zasadami etyki, adwokat, chcąc uzyskać zgodę sądu na rozpatrzenie sprawy z jego udziałem poza kolejnością, powinien się upewnić, czy adwokaci występujący w sprawach zaplanowanych na wcześniejsze terminy wyrażą na to zgodę. Jednak takimi drobiazgami Haller się nie przejmuje, więc wpychając się na salę rozpraw poza kolejnością, ponownie wchodzi w konflikt z normami etycznymi.

Honorarium adwokata a odroczenie rozprawy

Klient zostaje doprowadzony z aresztu bezzwłocznie, nikt jednak nie przynosi brakującej części honorarium, a Mick nie zamierza pracować za darmo.

– Jeśli natychmiast nie dostanę gotówki, odraczam proces – informuje oskarżonego o prowadzenie plantacji marihuany.

– Musisz mnie bronić – ripostuje klient, obeznany z regułami procesu, próbując uniknąć wydatku.

– Zaraz się przekonasz, czy muszę – odpowiada z szelmowskim uśmiechem Mick.

Gdy na sali pojawia się sędzia, składa wniosek o odroczenie rozprawy.

– Powód? – pyta sędzia.

– Potrzebuję czasu na sprowadzenie świadka obrony, pana Casha – bez zająknienia odpowiada Mick.

Nim klient zdąży zaprotestować, sąd, uwzględniwszy wniosek, odracza rozprawę i każe wyprowadzić oskarżonego.

– Czekam na honorarium do końca dnia – żegna go Mick i wyrusza do kolejnego sądu, by reprezentować narajonego mu przez pośrednika klienta.

Zostańmy jednak w sądzie i przyjrzyjmy się tej scenie przez pryzmat zasad obowiązujących polskich adwokatów.

Adwokat może podejmować działania tylko na korzyść klienta. Jeżeli złożenie wniosku było sprzeczne z interesem aresztowanego, adwokat nie miał prawa go złożyć. Zasady etyki zawodowej regulują również sposób postępowania wobec klienta, który nie uiścił ustalonego honorarium. Adwokatowi nie wolno z tego powodu zaniechać czynności w prowadzonej sprawie i uchylać się od stawiennictwa na rozprawie.

Nieuiszczenie przez klienta honorarium może stanowić podstawę do wypowiedzenia pełnomocnictwa w trybie i terminie przewidzianych przez prawo.

Zasady są zatem jasne: jeśli klient nie wywiązał się z umowy i nie wpłacił wynagrodzenia, adwokat nie może do czasu jego wpłaty wstrzymać się od wykonywania obowiązków obrońcy. Ma jednak podstawę do wypowiedzenia pełnomocnictwa. Gdy wypowiedzenie następuje z przyczyn innych niż utrata zaufania klienta, adwokat powinien wykonywać swoje obowiązki jeszcze przez dwa tygodnie. Ma to na celu umożliwienie prowadzenia rozprawy, bowiem oskarżony, wypowiadając pełnomocnictwo lub prowokując jego wypowiedzenie przed każdą rozprawą, teoretycznie byłby w stanie sparaliżować prowadzenie procesu. Adwokat tak powinien ułożyć swoje stosunki z klientem, by nie kolidowało to z bieżącym prowadzeniem obrony. Jeśli tego nie zrobi, ma kłopot. Właśnie dlatego Mick nie mógł złożyć wniosku o odroczenie rozprawy.

Kolejny zarzut to uzasadnienie wniosku o odroczenie rozprawy. Mike, prosząc o czas na odnalezienie nieistniejącego świadka, oszukał sąd. To działanie samobójcze. Obrońca przyłapany na kłamstwie może już nigdy nie odzyskać szacunku i zaufania sądu, siłą rzeczy nie będzie na sali sądowej traktowany poważnie. Takie zachowanie się nie opłaca. Niedozwolone jest usprawiedliwianie nieobecności klienta powodami, o których wiemy, że są nieprawdziwe, czy świadome składanie sądowi dokumentów, o których wiemy, że nie odzwierciedlają rzeczywistego stanu rzeczy. Oczywiście adwokat nie będzie ponosił odpowiedzialności, jeśli sam zostanie wprowadzony w błąd i przekaże sądowi nieprawdziwe informacje przekonany, że są zgodne z prawdą.

Zasada ta nie obowiązuje jednak podczas samej obrony. Jeżeli klient przedstawi w swoich wyjaśnieniach fałszywe alibi, adwokat, nawet wiedząc o tym, może się na taki dowód powoływać w mowie końcowej, bowiem jego obowiązkiem jest podejmowanie działań na korzyść klienta. Z tego powodu nie może przed organami ścigania zdradzić klienta, nawet jeśli przedstawi on nieprawdziwe dokumenty lub złoży nieprawdziwe zeznania. Jednocześnie jednak nie może mu w tym pomagać oraz do takich zachowań nakłaniać. Wymyślając fikcyjny powód odroczenia rozprawy, Haller ponownie naruszył zasady etyki, przez co stał się potencjalnym obiektem zainteresowania rzecznika dyscyplinarnego.

Skrupulatność w sprawach finansowych

Na razie jednak Mick zamiast tłumaczyć się rzecznikowi dyscyplinarnemu, wyrusza samochodem, tytułowym lincolnem, na rozprawę. W drodze zatrzymuje go gang motocyklistów. To koledzy klienta, którego rozprawę właśnie odroczył. Gangsterzy, zamiast upomnieć się o pozostawionego bez pomocy kolegę, pokornie przekazują obrońcy zaległe honorarium. Adwokat chowa pieniądze do kieszeni, nie zawracając sobie głowy pokwitowaniem. Zasady etyki ogólnie mówią, że w załatwianiu z klientem spraw finansowych obowiązuje szczególna skrupulatność. Nie wspominają o tym, że adwokat ma obowiązek ujawniać otrzymane honoraria, to wydaje się oczywiste. Niezaewidencjonowanie otrzymanych dochodów, a w konsekwencji niezapłacenie od nich podatków jest przestępstwem stypizowanym w Kodeksie karnym skarbowym. W przypadku skazania za przestępstwo umyślne adwokat zostaje skreślony z listy palestry. Zatem branie honorarium pod stołem po prostu się nie opłaca. Są jednak obrońcy, którzy wierzą w swoją szczęśliwą gwiazdę, zakładając, że taki sposób rozliczenia pozostanie tajemnicą ich i klienta. Nierozważna nadzieja.

Zgodnie bowiem z przepisami Kodeksu postępowania karnego uniewinniony oskarżony ma prawo żądać od sądu zwrotu wydatków poniesionych na obronę. Wydatki te muszą być udokumentowane.

Klient obawiający się wyroku skazującego przystaje na przekazanie obrońcy wynagrodzenia w dowolnej wskazanej przez niego formie. Gdy jednak zostanie uniewinniony i zagrożenie minie, uzna, że nie ma żadnego powodu, by nie wystąpić do sądu o zwrot poniesionych kosztów, i zażąda od obrońcy pokwitowań za wpłacone sumy, nawet jeśli uprzednio z takich dokumentów świadomie zrezygnował. Jak wiadomo, klienta nie obowiązuje zasada lojalności. Wygranie sprawy będzie się zatem łączyło z koniecznością udokumentowania wydatków na obronę. W przypadku zaś przegranej trzeba się liczyć z tym, że nie najlepiej nastawiony do swojego obrońcy klient sprawę niezaewidencjonowanego honorarium może ujawnić z czystej złośliwości.

Bardzo istotną kwestią jest też fakt, że prowadząc sprawy, adwokat wchodzi w spór zarówno z państwem, jak i z osobami trzecimi. Jeśli jest dobry i skuteczny, przeciwnik może podejmować różne działania, aby go wyeliminować, na przykład zarzucić obrońcy brak rzetelności finansowej.

Adwokat w swoich działaniach powinien postępować odważnie i bezkompromisowo. A to możliwe jest tylko wówczas, gdy w jego życiorysie nie ma spraw, które mogłyby go skompromitować lub narazić na odpowiedzialność karną. Obrońca, którego można zastraszyć lub zaszantażować, nie gwarantuje klientowi należytego prawa do obrony. Dlatego – pomijając nawet uczciwość podatkową – adwokat nie powinien brać honorarium do kieszeni. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że nie potrafi zadbać o swoje prawne bezpieczeństwo. Wątpliwe zatem, czy jest w stanie zapewnić takie bezpieczeństwo osobom, w których obronie ma występować. Filmowy adwokat, biorąc na boku honorarium od gangu motocyklowego, nieświadomie się od tego gangu uzależnia.

Lojalność adwokata

Zakończywszy sprawy finansowe, Mick dociera do sądu i szybko poznaje szczegóły nowej sprawy. Jego klient, Louis, został zatrzymany pod zarzutem ciężkiego pobicia kobiety, którą odwiedził w jej mieszkaniu. Poznał ją kilka godzin wcześniej w barze. Była w towarzystwie innego mężczyzny i dyskretnie podrzuciła oskarżonemu kartkę z propozycją spotkania u niej w domu, gdy ów mężczyzna już sobie pójdzie. Louis skorzystał z zaproszenia, po czym zdaniem prokuratury dotkliwie pobił kobietę.

W pierwszej rozgrywce Mick zwycięża, sąd bowiem zgadza się zwolnić podejrzanego za kaucją w wysokości miliona dolarów. Na korytarzu czeka rodzina klienta i jej prawnik. Wychodząc z sądu, dostrzegają nagrywającą ich telewizyjną kamerę. Matka oskarżonego jest przerażona – zakładała, że sprawa syna nie trafi do mediów. Na szczęście Haller podejmuje się negocjacji, upewniwszy się uprzednio, że poniesione wydatki będzie mógł wliczyć do honorarium. Udaje mu się za tysiąc dolarów odkupić od dziennikarza nagraną taśmę. Jednak już po chwili dowiadujemy się, że facet z kamerą jest nie reporterem lecz wspólnikiem Micka. Mężczyźni dzielą się pieniędzmi.

W kontaktach z klientami adwokata obowiązuje lojalność. Jego obowiązkiem jest bronienie interesów klienta, co wyklucza oszukiwanie. Opisana sytuacja to klasyczne oszustwo. Zgodnie z art. 286 KK: „kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd, podlega karze”. Działanie Micka i jego kumpla wyczerpuje znamiona tego czynu, a zatem bohaterem filmu jest nie adwokat, ale przebrany za adwokata oszust.

Zlecenie sprawy

Po południu Mick spotyka się z klientem i jego rodziną. Wyna­gro­dzenie, tym razem oficjalnie, chce mu wręczyć matka Louisa. Adwokat oponuje, stwierdzając, że czek musi dostać bezpośrednio od klienta, co będzie dowodem, że to on mu zlecił sprawę.

Wymóg taki nie obowiązuje w polskim prawie. Choć zasadą jest, że pełnomocnictwa do obrony udziela adwokatowi bezpośrednio klient, istnieje wyjątek. Do czasu udzielenia przez pozbawionego wolności oskarżonego pełnomocnictw adwokatowi obrońcę może ustanowić inna osoba, o czym niezwłocznie zawiadamia się oskarżonego. Jest to pełnomocnictwo tymczasowe, które musi być potwierdzone przez samego zainteresowanego. Prawo natomiast nie rozstrzyga, kto ma zapłacić za obronę.

Filmowy problem zostaje rozwiązany w ten sposób, że matka wręcza czek synowi, a ten przekazuje go obrońcy.

Tajemnica obrońcy

Po załatwieniu formalności matka chce przystąpić do omawiania linii obrony. W tym momencie protestuje Mick. Informuje ją, że w czasie rozmowy mogą zostać ujawnione fakty niekorzystne dla klienta. Adwokata obowiązuje tajemnica obrończa, zatem nikt nie może go przesłuchać na okoliczność odbytej rozmowy, inni z tego przywileju nie korzystają, więc prokurator mógłby im zadawać związane z tą rozmową pytania. Prosi zatem matkę Louisa, żeby opuściła pokój. Za taką decyzję – brawa dla Micka. Osoby trzecie mogą być przesłuchiwane na okoliczność swojej wiedzy. Jeśli nie obowiązuje ich tajemnica zawodowa, muszą zeznawać prawdę.

Dlatego podstawową zasadą adwokata jest rozmawianie z oskarżonym w cztery oczy. W filmowej sytuacji zagrożenie jest o tyle mniejsze, że w spotkaniu miała uczestniczyć matka podejrzanego, której jako osobie najbliższej przysługuje prawo do odmowy składania zeznań. Ustawodawca uznał bowiem, że obowiązek współpracy z organami ścigania nie może zmuszać świadka do zeznawania przeciwko swoim najbliższym, a tym samym wpływać na więzi rodzinne.

Gdy mężczyźni zostają sami, Louis przedstawia obrońcy swoją wersję wydarzeń. Wieczorem wpadł do tego samego baru co zawsze. Dostrzegł dziewczynę, którą znał z widzenia – często bywała w tym lokalu, zawsze z innym mężczyzną. Podeszła do niego i dyskretnie dała mu na serwetce adres, prosząc, by wpadł do niej wieczorem, gdy spławi swojego towarzysza. Pojechał pod jej dom i tam czekał, aż mężczyzna wyjdzie. Otworzyła mu, a po jego wejściu do mieszkania uderzyła ciężkim przedmiotem w tył głowy. Gdy doszedł do siebie, w mieszkaniu była już policja.

Dziewczyna natomiast zeznała, że oskarżony wdarł się do mieszkania, groził jej nożem, a potem próbował zgwałcić. Broniąc się, uderzyła go butelką w głowę, po czym wezwała policję. Louisprzekonuje prawnika, że dziewczyna kłamie, licząc, że dostanie okrągłą sumkę za odwołanie zeznań. Oświadcza, że nie godzi się na żadną ugodę i chce procesu. Jest niewinny i zamierza udowodnić to przed ławą przysięgłych. Po rozmowie Mick zleca szukanie dowodów. Detektywowi udaje się zdobyć nagranie z kamery w barze. Widać na nim, jak dziewczyna, która jest prostytutką, podaje Louisowi serwetkę. Dowody wskazują, że podejrzany mówi prawdę.Haller chce przekonać prokuratora, by cofnął oskarżenie.

– Twoim zdaniem przysięgli uwierzą, że mój klient musiał pobić tę kobietę, żeby uprawiać z nią seks? – pyta.

Ale oskarżyciel ma nowy niezbity dowód – znaleziony w domu dziewczyny nóż, który okazał się własnością Louisa. Został zrobiony na specjalne zamówienie i jest na nim jego monogram. Wściekły adwokat zarzuca Louisowi kłamstwo. Klient tłumaczy, że istotnie miał ze sobą nóż, ale go nie użył. Dziewczyna musiała mu go zabrać, kiedy stracił przytomność. Nóż nosi ze sobą od czasu, kiedy jego matka została zgwałcona, gdy pokazywała klientowi nieruchomość.

Domniemanie niewinności

W windzie prokurator pyta Micka, jak może spokojnie spać, broniąc szumowiny. To pytanie – koniecznie zadawane właśnie w windzie – wydaje się ulubionym motywem scenarzystów. Identyczną scenę widziałem w filmie „Phil Factor”. Każdy adwokat karny takie pytanie słyszał setki razy. Aż trudno powstrzymać ziewanie. Każdy ma też swoją odpowiedź. Haller ripostuje anegdotą. Opowiada, że miał klienta, który obciął głowę żonie. Gdy zostało to udowodnione, prokurator chciał go wrobić w dwa inne morderstwa.

– Nie tak powinna wyglądać sprawiedliwość – konkluduje adwokat.

Mick ma dużo racji. Podejmując się obrony, nie wiemy, czy ktoś jest rzezimieszkiem, czy nie. Każdą osobę postawioną w stan oskarżenia chroni domniemanie niewinności polegające na tym, że uważana jest za niewinną do momentu, aż prawomocnym wyrokiem sądu zostanie jej dowiedziona winna. Gdy podejmujemy się sprawy, bronimy zatem osoby niewinnej, a nie rzezimieszka. Każdy, kto staje przed sądem, ma zagwarantowane prawo do obrony. To oznacza, że może przedstawiać argumenty na swoją korzyść, jak również korzystać z profesjonalnego obrońcy.

Prawo do obrony jest gwarancją, że proces będzie przebiegał zgodnie z regułami procedury karnej. Zatem broniąc, adwokat jest gwarantem tego, że proces będzie sprawiedliwy, a w efekcie osoba winna zostanie skazana, a niewinna nie poniesie odpowiedzialności. Nawet jeśli oskarżony jest winny, udział obrońcy zapewnia, że zostanie on skazany tylko za czyny, które popełnił, a wymierzona mu kara będzie współmierna do popełnionych przestępstw. Historia uczy, że pomyłka jest nieodłącznym gościem sal sądowych i osoby uznane za winne po wznowieniach procesu często zostają zrehabilitowane.

O tym wszystkim wie każdy prawnik, a zadanie podobnego pytania może świadczyć tylko o niekompetencji i niezrozumieniu istoty procesu karnego. Zadają je adwokatom przygodnie spotkani ludzie, niemający nic wspólnego z prawem, a nie prawnicy. Widocznie może je też postawić, w chwili desperacji, wkurzony prokurator, chcąc się zemścić za przegraną potyczkę sądową.

Prokurator pyta też obrońcę, co z jego klientem Martinezem, zabójcą skazanym na dożywocie. To uświadamia Mickowi, że dziewczyna zamordowana przez Martineza była łudząco podobna do rzekomo pobitej przez Louisa, bardzo podobne są też obrażenia twarzy obu ofiar. Martinez, podobnie jak Louis, poznał w barze prostytutkę i poszedł do jej mieszkania. Niedługo po jego wyjściu dziewczyna została zamordowana, on jednak stanowczo twierdzi, że gdy wychodził, była cała i zdrowa. Mick mu nie uwierzył. Martinezowi groziła kara śmierci, dlatego przekonał go, żeby się przyznał, bo w ten sposób wynegocjuje dla niego dożywocie. Teraz adwokat postanawia odwiedzić byłego klienta w St. Quentin i poprosić, żeby jeszcze raz opowiedział mu całe zdarzenie.

– Podczas mojego procesu zupełnie cię to nie interesowało – mówi z wyrzutemMartinez.

Wypomina Hallerowi jeden z głównych grzechów, jakie może popełnić obrońca, którego obowiązkiem jest dokładne wysłuchanie klienta, zanim udzieli mu porady. To, że wersja klienta wydaje się nieprawdopodobna, nie zwalnia adwokata z obowiązku dokładnego jej wysłuchania i przeanalizowania. Nawet jeśli nie wierzy w zbiegi okoliczności, musi przyjąć do wiadomości, że od czasu do czasu naprawdę się zdarzają.

Nie odrzucajmy zatem pochopnie żadnej wersji wydarzeń, lecz analizujmy je łącznie z istniejącymi dowodami lub starajmy się znaleźć dowody na jej poparcie. Większość klientów zapewnia adwokatów o swojej niewinności, jednak zapadające wyroki świadczą o tym, że bardzo wielu z nich kłamie. Nie zwalnia to jednak obrońcy od wysłuchania i podejmowania wszelkich prawnie dozwolonych działań na korzyść klienta, niezależnie od tego, jakie rozstrzygnięcie zapadnie w przyszłości.

Martinez opowiada, że w barze, gdzie poznał dziewczynę, był inny facet, z którym ona rozmawiała. Podejrzewa, że to ten gość mógł po jego wizycie przyjść do niej i ją zamordować. Rozpoznaje na zdjęciu Louisa – to człowiek z baru, jest tego pewien.

Po powrocie do biura Mick mówi swojemu detektywowi, że Martinez jest niewinny, a prawdziwym zabójcą jest Louis. W sprawie, w której go teraz broni, też chciał zabić dziewczynę i wrobić w zabójstwo mężczyznę, z którym była wcześniej w barze. Na szczęście ofierze udało się go uderzyć tak, że stracił przytomność.

Sytuacja bez wyjścia?

Adwokat zdaje sobie sprawę, że znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Nie może donieść na swojego klienta, a bez dowodów winy Louisa nie udowodni niewinności Martineza. Uświadamia sobie, że Louis wybrał go na obrońcę, bo w ten sposób zagwarantował sobie jego milczenie.

W domu na Micka czeka Louis, który już wie o jego wizycie u Martineza i zdaje sobie sprawę, że obrońca odkrył prawdę. Przyznaje zatem, że zabił dziewczynę, przypominając Hallerowi, że obowiązuje go tajemnica obrończa. Mick chce zrezygnować z obrony, lecz klient się nie zgadza. Adwokat nie ma wyboru, przygotowuje się więc do procesu.

W polskiej procedurze taka sytuacja byłaby niemożliwa. Jeden z klientów mecenasa odbywa karę za czyn, który popełnił drugi klient. Zasady etyki adwokackiej są jednoznaczne: adwokat nie może reprezentować klientów, których interesy są sprzeczne, chociażby ci klienci się na to godzili. W razie ujawnienia się sprzeczności w toku postępowania adwokat obowiązany jest wypowiedzieć tym klientom pełnomocnictwa. Jeśli adwokat sam nie zrezygnuje z obrony, to zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego decyzję podejmuje sąd. Jeśli stwierdzi sprzeczność interesów, wydaje postanowienie, które mówi, ile oskarżony ma czasu na ustanowienie innego obrońcy. Zatem Louis nie tylko nie mógłby zmusić obrońcy do dalszej obrony, ale ten po prostu nie miałby prawa dalej tego robić. Nie mógłby również prowadzić już sprawy Martineza, bo działając na jego korzyść, działałby przeciwko Louisowi. Warto pamiętać, że po ustaniu stosunku pełnomocnictwa wobec obu nadal obowiązywałaby go tajemnica obrończa.

Skuteczne rozwiązanie

Rozpoczyna się proces, a Mick okazuje się świetnym obrońcą. Przesłuchując świadków, podważa kolejne dowody obciążające Louisa. Dowiaduje się, że prokuratura ma jeszcze jednego asa w rękawie. Chce zgłosić świadka, któremu w areszcie Louis miał się przyznać do napadu na pokrzywdzoną kobietę. Słysząc o tym, Mick wpada na pomysł, jak wywiązać się z obowiązku obrończego w sprawie Louisa i równocześnie doprowadzić do wznowienia procesuMartineza.

Świadek prokuratury przebywa w zakładzie, w którym znajduje się również dawny klient Micka.Martinez za jego namową, powołując się na współpracę z prokuraturą, przekazuje świadkowi wiadomość – jeśli opowie w sądzie pewną historię, zostanie zwolniony. Podczas przesłuchania świadek cytuje wypowiedź Louisa, który miał powiedzieć, że dał dziwce to, na co zasłużyła. To zeznanie prokuratorowi wystarczy– przychodzi czas na pytania adwokata.

– Co jeszcze panu powiedział Louis? – docieka adwokat z dziwną nieporadnością.

– Mówił, że zabił wcześniej inną zdzirę i nic mu za to nie zrobili – zeznaje skwapliwie świadek.

Speszony adwokat kończy zadawanie pytań.

– Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie wrobić? – denerwuje się klient Micka.

Słysząc ostatnie zdanie świadka, prokurator zrywa się do boju.

– Ja mam jeszcze pytania – oświadcza sędziemu.

W odpowiedzi na pytania prokuratora świadek zeznaje, że w areszcie Louis ze szczegółami opowiedział, w jaki sposób zabił kobietę, za której zamordowanie skazano Martineza.

Gdy prokurator kończy pytać, do akcji wkracza ponownie Mick. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powraca jego dotychczasowa skuteczność. Pozbawia świadka wiarygodności, wykazując, że w innym procesie pomówił współwięźnia, który w efekcie okazał się niewinny. Prokurator, widząc, że jego koncepcja idzie w niwecz, z rozpaczy łapie się za głowę.

To nie najlepszy sposób okazywania emocji, bowiem niezależnie od tego, co dzieje się na sali,żadna ze stron nie powinna sygnalizować sądowi, że jej zdaniem sprawa jest przegrana. Bez względu na to, jak zaskoczeni byliby adwokat czy prokurator rozgrywającymi się wydarzeniami, powinni zachowywać się tak, jakby akurat tego się spodziewali.

Załamany prokurator cofa zarzuty i Louis zostaje uniewinniony od zarzutu pobicia. Jego radość nie trwa jednak długo – na korytarzu zatrzymuje go policja. Oskarżono go o zamordowanie kobiety. Tej, za której zamordowanie skazano Martineza. Louis prosi swego adwokata o pomoc, lecz Mick odmawia.

– Wygrałem twoją sprawę, teraz poszukaj sobie innego adwokata.

– Po czyjej ty jesteś stronie? – pyta Micka jeden z policjantów. – Wybroniłeś go w sprawie o pobicie, żeby wsadzić za zabójstwo?

Wydaje się, że Mick rozegrał sprawę po mistrzowsku. Klient został uniewinniony w sprawie, w której go bronił. Jednocześnie został zatrzymany za inną zbrodnię, czego konsekwencją jest uniewinnienie Martineza. Haller wywiązał się z obowiązku obrońcy, a sprawiedliwości stało się zadość.

W rzeczywistości nie wygląda to tak różowo. Louisa ponownie zatrzymano na podstawie zeznań świadka, który streścił ich rozmowę w areszcie. Wiemy jednak, że tej rozmowy nie było, to klientMicka przekonał świadka do złożenia fałszywych zeznań, sugerując, że dzięki temu prokurator zwolni go w z aresztu. Jego zeznania przed sądem były wyreżyserowane. Haller za pośrednictwem klienta nakłonił świadka do krzywoprzysięstwa. W dodatku świadek ten zeznawał przeciwko jego klientowi, co narusza zasady etyki adwokackiej. Rozwiązanie skuteczne, lecz niegodne adwokata.


* Wspólnik w kancelarii adwokackiej Pociej, Dubois i Wspólnicy Sp. j., autor książek, felietonów, słuchowisk radiowych. Zastępca przewodniczącego Trybunału Stanu.