Felietony

Jak to się stanie, skoro męża nie znam?

Tekst pochodzi z numeru: 02 (158) Luty 2015

Dr hab. Maciej Jońca

Scena Zwiastowania, tak sugestywnie zobrazowana w Ewangelii według świętego Łukasza, należy do najpiękniejszych opisów obecnych na kartach Nowego Testamentu. Jest wspaniale skonstruowana: spójna i harmonijna. Z teologicznego punktu widzenia brak w niej elementów zbędnych. Każdy z umieszczonych tu komponentów ma swoje miejsce i głęboki, ukryty sens. Podobnie rzecz ma się z opisami Bożego Narodzenia. Można więc zadać pytanie, czy poza religijną kontemplacją i osobistym przeżywaniem kanonicznych tekstów pozostaje jeszcze miejsce na naukową analizę. Innymi słowy, czy wiedza jurydyczna jest w stanie pomóc nam w rozumieniu Pisma Świętego? Odpowiedź brzmi: tak! Ewangeliczne historie, jeżeli spojrzymy na nie okiem prawnika, odsłaniają zupełnie nowe treści. Niemożliwe? A jednak!

Relacja Łukasza

Zapewne z trudem znajdzie się osoba, której obca byłaby relacja na temat cudownego spotkaniaMaryi i anioła. Niemniej przypomnijmy.

Łukasz pisze: „W szóstym miesiącu anioł Gabriel posłany został przez Boga do miasteczka galilejskiego zwanego Nazaret, do dziewicy zaślubionej mężowi, któremu było na imię Józef, z rodu Dawida; a pannie było na imię Maryja. Wszedłszy do niej, rzekł anioł: »Zdrowaś łaski pełna, Pan z tobą [błogosławionaś ty między niewiastami]«. Na te słowa zatrwożyła się i rozważała, co znaczy to pozdrowienie. Anioł zaś rzekł do niej: »Nie trwóż się, Maryjo! Znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, i dasz mu imię Jezus. On będzie wielki i Synem najwyższego będzie zwany. Pan Bóg da mu tron Dawida, ojca jego. Będzie królował nad rodem Jakuba na wieki, a królestwo jego nie będzie mieć końca«. AMaryja rzekła do anioła: »Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?«. Anioł zaś odpowiedział jej: »Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego ogarnie cię niby cień. Dlatego też dziecię, które się [z ciebie] narodzi, święte będzie i nazwane będzie Synem Bożym. TakżeElżbieta, krewna twoja, mimo swej starości poczęła jeszcze syna i ta, która uchodzi za bezpłodną, jest już w szóstym miesiącu; bo nie ma nic niemożliwego u Boga«. Wtedy rzekłaMaryja: »Otom ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego«. Wówczas anioł odszedł od niej”.

Wszystko jasne?

Wszystko jasne? Z pozoru tak. Niemniej czytelnika wyczulonego na obyczajowe smaczki wcześniej czy później zafrapuje pewna niekonsekwencja. Otóż Ewangelista wspomina, że anioł nawiedził dziewicę, która… była zaślubiona mężowi. Wymienia również imiona szczęśliwego stadła, by po chwili zacytować oświadczenie zdziwionej Maryi: „Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?”. O ile można sobie wyobrazić dziewicę, której jakoś udało się zachować w małżeństwie stan czystości, o tyle już sylwetka żony, która nie zna własnego męża, musi jawić się cokolwiek osobliwie.

Wyjaśnienie zagadki jest proste. W czasach Maryi dla zawarcia ważnego żydowskiego małżeństwa konieczne było dokonanie dwu czynności: „poświęcenia” (biblijne: ’erousin, talmudyczne: quiduszin) oraz „podniesienia” (nisu’in). Mocą pierwszej dziewczyna zostawała przyrzeczona konkretnemu mężczyźnie. Szukając dla niej w miarę obrazowego współczesnego odpowiednika, można by wskazać dzisiejsze zaręczyny, choć skutki „poświęcenia” były daleko poważniejsze. „Poświęcona” uchodziła w obliczu prawa niemal za żonę wyznaczonego jej mężczyzny. Zerwanie tego rodzaju relacji wymagało wręczenia listu rozwodowego. W przeciwnym wypadku, kiedy odtrącona kobieta chciała sobie ułożyć życie z kimś innym, narażała się na niezwykle poważny zarzut – cudzołóstwa. „Podniesienie” polegało tymczasem na towarzyszącemu ceremoniom weselnym uroczystym wprowadzeniu wybranki do domu męża. Od tego momentu para podejmowała wspólne życie i stawała się pełnoprawną rodziną.

Piszący w języku greckim Łukasz Ewangelista, a następnie święty Hieronim (tłumacz Pisma Świętego z greki na łacinę) napotkali na zrozumiały problem przy próbie przełożenia na grekę i łacinę hebrajskiego słowa ‘erousin, gdyż zarówno prawa greckie, jak i prawo rzymskie nie znały instytucji wywołującej podobne skutki prawne. „Poświęcenie” zastąpiono więc „zaślubinami”.

Zgodnie z żydowskim prawem między „poświęceniem” i „podniesieniem” mogło upłynąć nawet dwanaście miesięcy. W czasie trwania „okresu przejściowego” młodzi mieszkali osobno. Nawiązanie w tym czasie bliższych relacji, nie mówiąc już o podjęciu współżycia płciowego, było wykluczone. Ponieważ ówczesne małżeństwa zwykle były aranżowane przez rodziny, przeto nie należały do rzadkości sytuacje, w których przeznaczeni sobie młodzi ludzie po raz pierwszy widzieli się podczas uroczystego wprowadzenia panny młodej do jej przyszłego domu.

Wyznanie Maryi nie mogło zatem uchodzić za ekstrawagancję w jej otoczeniu. „Poświęcając” jąJózefowi, rodzina zaciągnęła w jej imieniu konkretne zobowiązania, choć sama zainteresowana nie cieszyła się jeszcze pozycją pełnoprawnej małżonki. Czy para miała okazję się już spotkać? Nie wiadomo. Nie ulega natomiast wątpliwości, że Maryja nie znała męża w sensie fizycznym. Reagując na słowa anioła pytaniem: „Jakże się to stanie, skoro męża nie znam?”, rezolutnie podkreśliła, że chociaż nie podjęła jeszcze pożycia płciowego, to nie jest seksualnie naiwna. To znamienne, bo choć nie da się określić jej wieku w chwili rozmowy z aniołem, można zakładać, że była dosyć młoda. Powołaniem przeciętnej żydowskiej kobiety zamieszkującej Palestynę na przełomie er było wyjście za mąż i urodzenie jak największej liczby zdrowych dzieci, najlepiej synów. Z wydawaniem młodych dziewcząt za mąż nie czekano zbyt długo.

Co powiedzą ludzie?

Wiekowy kapłan Zachariasz, który sześć miesięcy wcześniej otrzymał od anioła zbliżony komunikat – dowiedział się bowiem, że żona jego, Elżbieta, zajdzie w ciążę – poważył się zakwestionować anielskie słowa, za co został skarcony. Aż do narodzin Jana, nazwanego później Chrzcicielem, nie mógł mówić. Maryja zachowała się inaczej. Z ufnością właściwą swemu wiekowi bez zastrzeżeń przyjęła posłannictwo Bożego posłańca. Niemniej musiała przeczuwać, że konsekwencje nadzwyczajnej wizyty mogą oznaczać początek problemów o zupełnie innym charakterze.

Oddajmy głos Mateuszowi Ewangeliście: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż jej Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym, nie chciał narazić jej na zniesławienie, zamierzał ją oddalić potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: »Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On zbawi lud od jego grzechów«”.

Sformułowanie „wziąć do siebie” nie jest niczym innym jak nawiązaniem do wspomnianej wyżej ceremonii „podniesienia”. Józef nie chciał do niej dopuścić, a jego reakcja jest w pełni zrozumiała. Kobieta „poświęcona”, która zaszła w ciążę, zanim oficjalnie wprowadzono ją do domu małżonka, z pewnością nie jawiła się jako najlepszy materiał na żonę. Żydowski historykJózef Flawiusz, streszczając przepisy prawa mojżeszowego w tym zakresie, wyjaśnia: „Wasi młodzieńcy, skoro dorosną do wieku małżeństwa, niechaj poślubią dziewice wolne, pochodzące od zacnych rodziców”. W oczach otoczenia Maryja, będąc brzemienną, niestety nie mogła szczycić się tym, że zachowała dziewictwo. Wiele cierpkich uwag można było poczynić również pod adresem rodziców, którzy nie upilnowali dziewczyny, choć ciążył na nich taki obowiązek.

Mając na uwadze powyższe okoliczności, Józef postanowił zadziałać szybko i dyskretnie. Ewangelista zwraca uwagę na szlachetność mężczyzny, który nie chciał nadawać sprawie rozgłosu, by niepotrzebnie nie zaszkodzić dziewczynie. Zdrada skutkowała oskarżeniem o cudzołóstwo, a to, w razie stwierdzenia winy, karano śmiercią. Bezpieczniejsze było dyskretne wręczenie zainteresowanej listu rozwodowego okraszonego zdecydowaną sugestią zmiany miejsca zamieszkania.

Syn Boży

Pozostawał wszakże pewien szkopuł. Dziecko, zwłaszcza płci męskiej, powinno mieć legalnego ojca. Żydowskie prawo rodzinne, podobnie zresztą jak jego rzymskie czy greckie odpowiedniki, nie znało takiej kategorii osoby jak Syn Boży. Chłopiec mógł zostać urodzony w ważnym małżeństwie, co sprawiało, że wchodził w skład rodu, obejmował nazwisko ojca oraz zyskiwał prawo do spadku po nim. Mógł jednak również przyjść na świat jako dziecko pozamałżeńskie, bękart. W tym przypadku jego przyszły los nie rysował się zbyt optymistycznie. W Księdze Powtórzonego Prawa wśród kategorii osób znajdujących się poza marginesem społeczeństwa wymieniono również tę: „Do zgromadzenia Pana nie wejdzie dziecko z nieprawego łoża. Nawet w dziesiątym pokoleniu nie będzie mogło wejść do zgromadzenia Pana”. Jako dzieci pozamałżeńskie kwalifikowano osoby pochodzące ze związków kazirodczych, będące efektem cudzołóstwa bądź stosunku z prostytutką. Bękartami było również potomstwo małżeństw mieszanych, to znaczy takich, w których jeden z małżonków nie posiadał żydowskiego obywatelstwa. Czy można sobie wyobrazić, że ktoś, kto wkrótce miał się objawić jako Mesjasz, mógł dzielić ten prawny status?

Moce niebieskie pomyślały jednak o wszystkim. Józefa nawiedził we śnie anioł, który, stosując łagodną perswazję, pomógł mu podjąć decyzję zgodną z Bożymi zamiarami. Obrzęd zaślubin został dopełniony. „Przebudziwszy się, Józef uczynił tak, jak mu rozkazał anioł Pański, i przyjął w dom swą małżonkę. A chociaż żył z nią w panieństwie, powiła syna [swego pierworodnego]; i nadał mu imię Jezus” – relacjonuje Mateusz Ewangelista.

Tego, z jakim nastawieniem mieszkańcy Nazaretu przyjęli wiadomość o wprowadzeniu przezJózefa do domu kobiety w stanie błogosławionym, można się tylko domyślać. Nie można wykluczać, że w okolicy zaroiło się od mało wyszukanych plotek. Faktem jest, że jeszcze w II wieku n.e. chrześcijański apologeta Orygenes z furią odpierał szyderstwa i insynuacje pogańskiego filozofa Celsusa. Wśród niewybrednych plotek i kalumnii znalazły się i takie: „został zrodzony w pewnej żydowskiej wiosce z biednej kobiety, która utrzymywała się z tkactwa i która została odrzucona przez jej męża, z zawodu cieślę, po tym jak uznano ją winną cudzołóstwa. Wyrzucona przez męża i tułająca się na pustkowiu, w niesławie urodziła Jezusa”. Celsus podaje nawet imię domniemanego ojca dziecka. Miał nim być bliżej nieznany rzymski legionistaPanthera.

Podsumowanie

Boży plan zbawienia nie godzi się na kompromisy. Józef przyjął Maryję pod swój dach, gdyż tylko w ten sposób „mogło wypełnić się Pismo”. Nie powinniśmy jednak zapominać, że sytuacja rodziny, w której przyszedł na świat, a następnie wzrastał Jezus, była o wiele bardziej skomplikowana, niż może się to wydawać na pierwszy rzut oka – w sensie zarówno prawnym, jak i społecznym.

Józef, pojmując za żonę kobietę brzemienną, wystąpił przeciwko prawu i obyczajom. Udowodnił jednocześnie, że ma charakter. I to nie lada jaki. Niekiedy przybrany ojciec Jezusa nazywany bywa niemym świętym, ponieważ na kartach ewangelii kanonicznych nie dano mu wypowiedzieć ani jednego zdania. To jednak nie słowa przesądzają o wielkości tego człowieka.


* Doktor habilitowany nauk prawnych, historyk sztuki, adiunkt w Katedrze Prawa Rzymskiego KUL.