Prawo w filmie

Prawo i film – instrukcja obsługi

Tekst pochodzi z numeru: 04 (88) kwiecień 2007

Tomasz Stempowski

Co prawnicy mają wspólnego z kinematografią? Zapewne chodzą do kina oglądać filmy. Niektórzy z nich, gdy wynajmie ich jakieś studio, świadczą usługi dla branży filmowej. Zdarza się nawet, że pracują dla filmu jako… scenarzyści (czego przykładem jest mec. Krzysztof Piesiewicz). Czy jednak takie oczywiste powiązania usprawiedliwiają próbę potraktowania kina i prawa jako pewnej całości?

Aby odpowiedzieć na te pytania, przywołamy doświadczenia USA, kraju, w którym zarówno prawnicy, jak i filmowcy są potęgą. Przynajmniej tak wygląda to w statystykach i… filmach. Nigdzie indziej na świecie prawnicy i tematyka prawna nie są tak często przedstawiani w filmach. W USA powstał nawet osobny gatunek poświęcony tej tematyce – dramat sądowy (courtroom drama). Dlatego także większość tekstów, które ukazały się w serii „Prawo w filmie” odwoływała się do kinematografii amerykańskiej. Światowa dominacja kina amerykańskiego sprawia, że także w Polsce wielu ludzi swoje wyobrażenie o prawie buduje w oparciu o wiedzę czerpaną z tych filmów, nie uświadamiając sobie nawet różnic między polskim a anglosaskim systemem prawnym.

Law-and-Film

Na amerykańskich uczelniach studenci wybrać mogą zajęcia o nazwie Law-and-Film (prawo i film). Zaczęły się one konstytuować jako oddzielna dziedzina interdyscyplinarnych dociekań naukowych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Inspiracją dla badaczy były zadomowione już na uniwersytetach studia z zakresu prawa i społeczeństwa (Law-and-Society) oraz prawa i literatury (Law-and-Literature). Dzisiaj kursy Law-and-Film nie są w anglosaskich uczelniach niczym nadzwyczajnym: odbyło się wiele konferencji i ukazało sporo monografii oraz artykułów poświęconych tej tematyce. I chociaż nadal jest to dziedzina młoda, dopracowała się już pewnych ram teoretycznych.

Na studia Law-and-Film składa się szereg poddziedzin pokrywających się z kursami prowadzonymi w ramach edukacji studentów prawa lub studiów kulturowych. Nazwy tych poddziedzin: Film-and-Lawyers (film i prawnicy), Film-and-Jurisprudence (film i prawoznawstwo) wskazują, jaki fragment rzeczywistości zainteresował badaczy. Ponieważ studia Law-and-Film nie wypracowały jeszcze powszechnie przyjętej terminologii, czasami pod identycznie brzmiącymi nazwami kryją się odmienne treści. Ciągle trwa dyskusja, jak rozumieć podstawowe dla dziedziny pojęcie filmu prawniczego. W literaturze funkcjonuje kilka terminów. Czasami używa się ich synonimicznie, czasem hierarchizuje się je ze względu na ogól­ność znaczenia.

Terminologia

Najszerszym pojęciem jest law film, co można przetłumaczyć jako film prawniczy. Zwykle określa się tak każdy film, który dotyczy tematyki prawnej, ale niektórzy badacze skłonni są włączyć do tej kategorii także te filmy, które nie mówią wprawdzie bezpośrednio o funkcjonowaniu instytucji prawnych, ale poruszają kwestie z prawem związane: sprawiedliwość, odpowiedzialność, zagadnienia etyczne. Kontrowersje rodzi też to, jak traktować filmy, w których tematyka prawna pojawia się epizodycznie i gra drugorzędną rolę.

Lawyer film” (film o prawnikach) to film którego akcja zbudowana została wokół wydarzeń związanych z działalnością zawodową przedstawiciela zawodów prawniczych. James R. Elkins, profesor prawa na West Virginia University i redaktor „Legal Studies Forum”, uważa, że lawyer films tworzą odrębny gatunek charakteryzujący się specyficznymi cechami strukturalnymi: centralną postacią lub narratorem jest prawnik, film pokazuje działalność zawodową bohatera, normalny tok pracy i życia bohatera zostaje zaburzony sprawą klienta lub jakimś wydarzeniem w życiu zawodowym albo osobistym bohatera, prawnik, jako element fabuły, jest zaangażowany w proces sądowy, działania bohatera prawnika, zmierzające do rozwiązania konfliktu, wymagają pokonania takich przeszkód, które czynią z niego postać heroiczną.

Elementy te układają się w czteroczęściową strukturę narracyjną:

Gdy poznajemy prawnika, przeżywa on właśnie kryzys (Frank Galvin w „Werdykcie”), jest wschodzącą gwiazdą (Keanu Reeves w „Adwokacie diabła”) lub już od pewnego czasu jest uznanym prawnikiem (Richard Gere w „Lęku pierwotnym”), prawnik przeżywa kryzys wieku średniego (James Stewart w „Anatomii morderstwa”), prawnik popadł w zawodową rutynę (Albert Finney w „Erin Brockovich”). Głównemu protagoniście często towarzyszy postać drugiego prawnika, który może być mentorem bohatera lub go zdradzić (Demi Moore w „Ludziach honoru”).

Życie bohatera ulega zaburzeniu wskutek pojawienia się klienta. Przyjęcie przez prawnika sprawy grozi mu załamaniem dotychczasowej egzystencji.

Droga bohatera do rozwiązania konfliktu usiana jest licznymi przeszkodami, których pokonanie prowadzi jednocześnie do rozwiązania sprawy klienta i „zbawienia” prawnika.

Prawnik, przezwyciężywszy problemy, na nowo organizuje swoje życie zawodowe i osobiste.

Trial movieto termin, którym profesorowie prawa na UCLA Paul Bergman i Michael Asimowokreślają filmy, których ważnym elementem jest proces sądowy i w których można odnaleźć kilka konwencjonalnych elementów: konfrontację dwóch osobowości (adwokata z prokuratorem, adwokata ze świadkiem, adwokata z klientem, adwokata z sędzią); suspens wynikający z niepewności, co ława przysięgłych zadecyduje o losie oskarżonego; atrakcyjną dla widzów tematykę morderstwa, zdrady czy seksu; prezentację skomplikowanych kwestii prawnych i etycznych w uproszczonej formie – zwykle jako walkę prawnika o sprawiedliwość.

Najściślejszym terminem, ale zarazem najwęższym, jest court­room drama – dramat sądowy. Niektórzy badacze uznają go za odmienny gatunek filmowy, taki jak western lub melodramat. Inni utrzymują, że jest to tylko podtyp filmu kryminalnego (crime film). Zasadniczym wyróżnikiem dla tego rodzaju filmów jest konstrukcja akcji wokół procesu sądowego i to, że rozgrywa się ona w znacznej mierze na sali sądowej.

Jak zauważył profesor prawa na Marquette University David R. Papke, zawierają one z reguły sceny dwóch mów otwierających, przesłuchań świadków obrony i oskarżenia, dwóch mów końcowych i ogłoszenia werdyktu ławy przysięgłych.

Mowa początkowa prokuratora sprawia wrażenie, że wszystkie atuty są w jego rękach i łatwo osiągnie zwycięstwo. Mowa obrońcy, przeciwnie, sugeruje, że oskarżyciel ma małe szanse na sukces. W scenach tych częste są zbliżenia twarzy prokuratora i obrońcy, a kamera jest tak ustawiona, że widz patrzy na nich, jakby znajdował się wśród przysięgłych.

Faza przesłuchań świadków charakteryzuje się dramatycznymi zwrotami akcji, ujawnione zostają niespodziewane okoliczności przestępstwa, odkryte zostaje prawdziwe oblicze świadków – niektórzy z nich okazują się kłamcami.

Mowy końcowe podsumowują przebieg procesu i prezentują racje każdej ze stron. Często są to popisy oratorskie skierowane głównie do widzów i niosące ze sobą pewien przekaz moralny i ideowy.

Przed ogłoszeniem wyroku akcja jakby na chwilę się zatrzymuje. Następnie obserwujemy powrót przysięgłych z obrad i odczytany zostaje werdykt, który spotyka się z żywą reakcją publiczności.

Problemy z precyzyjnym zdefiniowaniem filmu prawniczego wynikają z różnego zakresu zainteresowań poszczególnych badaczy i odmiennych perspektyw teoretycznych, do których się odwołują. Inaczej film prawniczy i studia Law-and-Film wyglądają z punktu widzenia nauk prawnych, inaczej z perspektywy nauk kulturowych czy filmoznawstwa. Badacze tego pierwszego nurtu akcentują raczej tematykę prawną, naukowcy patrzący z drugiej perspektywy kładą nacisk na pojęcia z teorii kultury i filmu – na przykład skłonni będą odwoływać się do koncepcji kina gatunków. Dla nas te spory są nieistotne. Przez film prawniczy rozumieć będziemy po prostu film poruszający szeroko rozumianą tematykę prawną.

Perspektywy badawcze

Orit Kamir, profesor University of Michigan, uważa, że studia Law-and-Film oparte są na trzech podstawowych założeniach.

Po pierwsze, sposób społecznego funkcjonowania filmów odpowiada funkcjom spełnianym przez system prawny.

Po drugie, niektóre filmy psychicznie angażują widzów w proces osądzania.

I po trzecie, odzwierciedlają one popularne rozumienie prawa.

W oparciu o te założenia można wyszczególnić trzy perspektywy badawcze: film jako odpowiednik prawa, film jako osąd i film jako prawoznawstwo. Jeżeli na przykład tematem rozważań uczynilibyśmy obraz prawnika w społeczeństwie, to stosując wyżej wymienione podejścia, zastanawialibyśmy się: jak filmy wspierają system prawny w tworzeniu wizerunku profesji prawniczych, w jaki sposób wpływają na ocenę prawników przez społeczeństwo i wreszcie, jaką wizję roli prawników w systemie prawnym zawierają.

Dwie ostatnie perspektywy wydają się dość oczywiste: widz, śledząc akcję filmu, buduje hipotezy i wyraża sądy na temat postępowania bohaterów, przyswaja też poglądy na temat funkcjonowania systemu prawnego, zawarte w fabule. Więcej wątpliwości budzi pierwsza perspektywa. Zastanówmy się, co wskazuje na to, że filmy spełniają w społeczeństwie podobne funkcje jak prawo.

Film jako odpowiednik prawa

Dla Orit Kamir kino i prawo to w dzisiejszych czasach dwa podstawowe dyskursy odzwierciedlające i konstruujące społeczne wartości, wyobrażenia i style życia. Carol Clover, profesor filmoznawstwa na University of California w Berkeley, w eseju „God Bless Juries” („Boże pobłogosław przysięgłych”) dowodzi, że podobieństwa między nimi wynikają z samej istoty anglo-amerykańskiej kultury, w której, zarówno w systemie prawnym, jak i w społecznej psychice, głęboko zakorzeniła się instytucja przysięgłych. Doprowadziło to do ukształtowania się narodu sędziów skłonnych do wyrażania sądów na każdy temat, ważny lub błahy. Wzorce procesowe przeniknęły anglo-amerykańską tradycję narracyjną do tego stopnia, że odnaleźć je można w wielu wytworach popkultury. Nawet jeżeli temat jakiegoś filmu nie ma nic wspólnego z prawem, to jego logika i narracja oddają przebieg procesu.

Dobrym przykładem współtworzenia przez system prawny i filmy rzeczywistości społecznej jest historia zdefiniowania nowego przestępstwa, za jakie uznano „nękanie”, co w Ameryce określa się najczęściej słowem „stalking”. Polega ono na długotrwałym molestowaniu lub innych formach naruszania czyjejś prywatności, wywołujących u ofiary uczucie strachu. Może przybierać takie formy, jak: niepożądany kontakt (listowy lub za pośrednictwem innych środków komunikacji), ciągłe obserwowanie ofiary, niewłaściwe kontakty z członkami rodziny ofiary, nękanie przez Internet.

Jak podaje US’s National Center for Victims of Crime, rocznie nękanych jest ponad milion kobiet i blisko 380 tysięcy mężczyzn. Jednakże przed 1990 rokiem przestępstwo to formalnie nie istniało. Dopiero w tym roku Kalifornia umieściła je w swoim Kodeksie karnym. W ciągu następnych siedmiu lat w jej ślady poszły wszystkie pozostały stany.

Orit Kamir uważa, że nowe prawo uchwalono w dużej mierze pod wpływem filmów. To właśnie filmy, jako sztuka masowa, wytworzyły odpowiednie nastawienie publiczności, a następnie większości społeczeństwa. Różne formy nękania, śledzenia, podglądania pokazywano na ekranie właściwie od początku istnienia X muzy. Najpierw w horrorach i thrillerach, w których sportretowano archetypiczne postaci wampirów, Drakuli czy tworu Frankensteina. W drugiej połowie XX wieku te fantastyczne stwory zastąpiono bardziej realistycznymi postaciami przestępców nękających swoje ofiary, co mogło wpłynąć na to, że samo zjawisko stało się łatwiej dostrzegalne.

Zresztą filmy same w sobie pozwalają widzowi przeżyć coś, co wchodzi w zakres pojęcia „nękania”. Widz w kinie niejako sam staje się osobą, która oddaje się podglądactwu. Z drugiej strony, utożsamiając się z bohaterem, może stać się ofiarą. W ten sposób nabiera przekonania, że zagrożenie jest rzeczywiste, i uwrażliwia się na nie.

Co więcej, gdy w Kalifornii przystąpiono do prawnego definiowania nowego przestępstwa, punktami odniesienia były raczej hollywoodzkie wzorce niż rzeczywiste wypadki nękania. Podstawowym modelem stała się fabuła „Fatalnego zauroczenia” Adriana Lyne’a z 1987 roku. Film opowiada o tym, jak nowojorski adwokat Dan Gallagher, grany przez Michaela Douglasa, pod nieobecność żony nawiązuje romans z Alex Forrest (Glenn Close), która nie zamierza kończyć tej znajomości i zamienia życie bohatera oraz jego rodziny w koszmar.

Przypadek panelizacji nękania pokazuje, jak prawo naśladuje filmy, ale można znaleźć też przykłady tego, jak filmy przejmują funkcje pełnione pierwotnie przez system prawny. W „Anatomii morderstwa” adwokat, grany przez Jamesa Stewarta, broni męża, który zabił gwałciciela swojej żony. Ława przysięgłych uniewinnia go, uznając, że działał pod wpływem „nieodpartego impulsu”, co można uznać za akceptowalną prawnie przykrywkę dla poglądu, że mężczyzna ma prawo wszelkimi środkami bronić przed konkurentami seksualnej czystości żony. Wywód, który w 1959 roku przemycono w filmie, sto lat wcześniej głoszono na sali sądowej i w relacjonującej głośne procesy prasie. W obu przypadkach, filmu i prawdziwych procesów, chodziło o obronę pewnego systemu wartości, jednak za każdym razem w obrębie odmiennych dyskursów.

Jeszcze bardziej wyrazisty przykład zadziwiających podobieństw między rozprawą sądową a widowiskiem filmowym dostarcza obraz „Kto sieje wiatr”, wyreżyserowany w 1960 roku przezStanleya Kramera. Jego scenariusz napisano w oparciu o sztukę teatralną opowiadającą o prawdziwym procesie nauczyciela oskarżonego o nauczanie o ewolucji, co było w 1925 roku zakazane w stanie Tennessee. Rozprawa sądowa, sztuka teatralna i film okazały się trzema ogniwami pełniącymi na przestrzeni lat tę samą funkcję: mediów, za których pośrednictwem konserwatyści i liberałowie toczyli, i toczą nadal, debatę ideologiczną.

Filmy jako źródło wiedzy o prawie

Nieco inaczej niż Orit Kamir definiuje studia Law-and-film Larry E. Ribstein, wykładowca prawa na University of Illinois. Według niego wśród naukowców zajmujących się tą dyscypliną wyróżnić można trzy sposoby jej praktykowania. W pierwszym przypadku filmy służą jako swoista pomoc dydaktyczna ułatwiająca analizę problemów prawnych i społecznych oraz pomagają prezentować poglądy wykładowcy na te kwestie. W drugim, badacze koncentrują się na analizietego, jak struktura narracji filmowej wpływa na argumentację prezentowaną przez prawników występujących przed ławą przysięgłych. Z trzecim przypadkiem mamy do czynienia, gdy tematem dociekań staje się sposób pokazywania na ekranie poszczególnych zagadnień prawnych, wymiaru sprawiedliwości i prawników.

Rodzi się oczywiście pytanie, na ile uprawnione jest traktowanie filmów jako materiału pozwalającego na wyprowadzenie wniosków na temat funkcjonowania prawa w społeczeństwie i kulturze, na ile mogą być one przydatne w kształceniu prawników.

James R. Elkins w tekście omawiającym swoje doświadczenia jako wykładowcy kursu Lawyers and Film (prawnicy i film) wskazuje na trzy przeszkody w wykorzystaniu filmów jako źródła wiedzy. Pierwszą jest niemożność wyjścia poza traktowanie filmów jedynie jako źródła rozrywki i przejścia do odczytywania ich jako tekstów kultury, wymagających specyficznego sposobu lektury. Drugą jest świadomość, że większość filmów prawniczych to produkty Hollywoodu, przeznaczone dla szerokiej publiczności i kręcone przede wszystkim dla zysku. Trzecią przeszkodę stanowią częste w tych filmach niedokładności i zafałszowania rzeczywistych procedur prawnych. O ile pierwszą przeszkodę można przezwyciężyć dzięki odpowiedniemu treningowi i zdobyciu potrzebnych umiejętności analitycznych, dwie pozostałe musimy zaakceptować: filmy hollywoodzkie faktycznie kręcone są dla zysku i rzeczywiście niezbyt dokładnie oddają realia pracy prawników. Czy zatem nie mają one żadnej wartości poznawczej? Mają, ale trzeba im postawić odpowiednie pytania.

Kształtowanie osobowości

Film to przede wszystkim opowieść zbudowana wokół jakiejś sytuacji konfliktowej. Oglądanie filmu daje możliwość ustosunkowania się do przedstawionego konfliktu, uczestnictwa w nim. Obserwowanie bohatera filmu, identyfikacja z nim pozwala na rozważenie, jak widz zachowałby się w analogicznej sytuacji, czy stanąłby na wysokości zadania, czy zrejterował. Los bohatera pokazuje, jakie konsekwencje pociąga za sobą opowiedzenie się po którejś ze stron. Takie podejście do filmów jest szczególnie ważne dla studentów prawa. Jak zauważa Elkins, edukacja prawnicza koncentruje się przede wszystkim na przekazaniu wiedzy i umiejętności technicznych, natomiast zaniedbuje takie kształtowanie osobowości przyszłych prawników, które pozwoliłoby im w przyszłej pracy rozpoznawać konflikty wartości i radzić sobie z nimi. Lukę tę wypełnić można właśnie analizą filmów prawniczych, ich fabuły są bowiem zbudowane na konflikcie „wielkich przeciwieństw”: dobra i zła, porządku i anarchii, sukcesu i klęski, jednostki i społeczeństwa itd. Oglądając film, obserwujemy te przeciwieństwa w konkretnych, „życiowych” sytuacjach. Śledząc akcję, widzimy, jakie mamy możliwości opowiedzenia się po którejś ze stron, identyfikując się z bohaterem możemy poznać smak sukcesu i porażki. Dzięki temu będziemy potrafili lepiej radzić sobie w podobnych sytuacjach, gdy przyjdzie się nam zmierzyć z nimi w praw­dzi­wym życiu.

Elkins zwraca uwagę na edukacyjną wartość analizy dwóch odmiennych typów filmowych postaci: prawnika-bohatera i prawnika-łotra. Pierwszy jest wzorem, często wyidealizowanym, do którego można się odwołać w trudnej sytuacji. Filmowi prawnicy często muszą stawać samotnie przeciwko silniejszym od siebie: władzy, społeczności, opinii publicznej, wielkim korporacjom. Ich przykład może stać się czymś w rodzaju latarni wskazującej kierunek, w którym należy zmierzać.

Przykładem bohatera filmowego, który dla wielu prawników amerykańskich stał się niemal archetypicznym ideałem, jest Atticus Finch, postać z filmu Roberta Mulligana „Zabić drozda” z 1962 roku (wcielił się w nią Gregory Peck), zrealizowanego na podstawie powieści Harper Leeo tym samym tytule. Gdy w 1992 roku profesor Monero Friedman opublikował artykuł kwestionujący zawodową i osobistą etykę Fincha, został ostro zaatakowany na łamach prasy specjalistycznej przez swoich kolegów prawników, broniących dobrego imienia bohatera.

Z kolei filmowy prawnik-łotr pokazuje, na jakie niebezpieczeństwa narażony będzie przyszły prawnik w swojej praktyce zawodowej. Częsta w filmach prawniczych konfrontacja dwóch osobowości, z których jedna występuje w imieniu bogatego i potężnego klienta, a druga reprezentuje osamotnioną jednostkę, pozwala ocenić, jakie zyski i koszty pociąga za sobą dany typ kariery, daje możliwość uchwycenia stosunku między prawem a sprawiedliwością.

Zatem, jak podkreśla Elkins, analiza filmów prawniczych może pomóc studentom w zbudowaniu ich osobowości zawodowej i rozwinięciu indywidualności. Pozwala wydestylować z banalności codziennego życia podstawowe wartości i dostrzec sens życia zawodowego i osobistego.

Funkcja rozrywkowa

Znaczenie studiów z dziedziny Law-and-Film jest istotne zwłaszcza w erze dominacji popkultury. Warto zwrócić uwagę na funkcję rozrywkową pełnioną w obrębie kultury popularnej przez film i przez prawo. Nie wymaga ona żadnego uzasadnienia odnośnie do kinematografii, zaskakiwać może, gdy próbujemy przypisać ją wymiarowi sprawiedliwości. Jednak proces sądowy w pewnym zakresie pełnił tę funkcję jeszcze, zanim zainteresowali się nim twórcy filmowi. Przecież rozprawa, w której trakcie obrońca i oskarżyciel walczą o uznanie przysięgłych, a wszystko obserwowane jest przez zgromadzoną na sali publiczność, przypomina widowisko. Przed sądem mówi się o zabójstwach, zdradzie, oszustwach, czyli tych samych tematach, które stanowią pożywkę dla popularnych powieści. Nic dziwnego, że wiele gazet zamieszczało na swych łamach relacje z głośnych procesów i utrzymywało stałych reporterów sądowych. Relacje sądowe spełniały podobną rolę co powieści w odcinkach. W miarę rozprzestrzeniania się nowych mediów procesy sądowe pojawiły się na falach radiowych, w sali kinowej i wreszcie na ekranach telewizorów. Telewizja przemieniła rozprawę sądową w program rozrywkowy na niespotykaną wcześniej skalę. Zaproponowała nie tylko seriale filmowe poświęcone prawnikom i ich pracy, stworzyła także gatunek widowisk, które w studiu telewizyjnym odtwarzają prawdziwe procesy lub pokazują fikcyjne rozprawy prowadzone przez prawdziwych prawników. Hitem okazała się też relacja na żywo z rozprawy O.J. Simpsona, oskarżonego o zamordowanie żony.

Gwyneth E. Hambley, autorka „The Image of the Jury in Popular Culture” („Obraz ławy przysięgłych w kulturze popularnej”), stwierdziła, że prawie jedna trzecia programów rozrywkowych nadanych w telewizji amerykańskiej w czasie największej oglądalności od 1958 roku dotyczyła tematyki wymiaru sprawiedliwości i przestępczości. Długoletnia obecność tej tematyki w popkulturze musiała odcisnąć piętno na sposobie postrzegania sądu przez społeczeństwo. D.R. Papke, by opisać wszechobecność tematyki prawnej w mediach, przywołał formułę krytyka Frederica Jamesona, który powiedział, że żadna nowa piosenka nie może być wysłuchana po raz naprawdę pierwszy – zawsze przypomina coś, co już słyszeliśmy.

Film a popularne wyobrażenia o prawie

Podobnie jest w kulturze amerykańskiej z filmowymi przedstawieniami procesów sądowych. Oddziaływanie popkulturowych obrazów wymiaru sprawiedliwości ma praktyczne konsekwencje. Ludzie, przychodząc do sądu, przynoszą tam przekonania i oczekiwania, które wyrobili sobie, oglądając filmy i telewizję. W przypadku procesów przed ławą przysięgłych może to być niebezpieczne. Potwierdzają to doświadczenia prawników z ich praktyki sądowej.

Adwokat i później senator Frank Moss zauważył, że znaczna część ławników pod wpływem widowisk telewizyjnych nabrała przekonania, że prokurator powinien w pewnym momencie zastosować jakiś niespodziewany trick – tak jak to się dzieje w telewizji. Jeśli tego nie zrobi, przysięgli mają tendencje do wydawania wyroku uniewinniającego.

Floyd Siliman, prawnik z Kalifornii, skarżył się, że największym problemem dla adwokatów specjalizujących się w sprawach kryminalnych jest przekonanie przysięgłych, że adwokat oskarżonego powinien nie tylko udowodnić jego niewinność, ale jeszcze wytropić winnego.

Robert Daley, szef nowojorskiej policji, stwierdził, że wielu przysięgłych tak bardzo czeka na tak zwane dowody naukowe, że ignorują dowody innego rodzaju. Jeżeli na przykład na broni nie znaleziono odcisków palców, nie chcą uwierzyć, że oskarżony mógł jej użyć do popełnienia przestępstwa.

Analiza sposobu prezentacji tematyki prawnej w kulturze popularnej pozwala na poznanie oczekiwań i wyobrażeń ludzi na ten temat, a to może pomóc w dostosowaniu systemu prawnego do rzeczywistości. G.E. Hambley wymienia trzy powody, dla których należy badać popularne wyobrażenia o prawie. Po pierwsze, system prawny powstał w oparciu o te same normy społeczne, które są odwzorowane w prawnej kulturze popularnej. Po drugie, medialne przedstawienia instytucji prawnych odzwierciedlają powszechne wyobrażenia na ich temat. Po trzecie, kultura popularna wpływa na to, co ludzie myślą o prawie, i ten wpływ warto poznać.

Wyżej wymieniona autorka daje przykład, jak szczegółowe przebadanie filmowych obrazów pokazujących tematykę prawną pozwala wyciągać wnioski na temat społecznie uznanych wartości. Zauważyła, że w filmach „Dwunastu gniewnych ludzi”, „Podejrzany” i „Werdykt” bohaterowie, żeby zaprowadzić sprawiedliwość, przekroczyli prawo. Świadczy to o tym, że Amerykanie mają niejednoznaczny stosunek do prawa. Z jednej strony są skłonni podporządkować mu się, ale jednocześnie mają długą tradycję obywatelskiego nieposłuszeństwa, o czym świadczy zarówno słynna „bostońska herbatka”, jak i nagminne przekraczanie dozwolonej prędkości na drogach. Płynie z tego wniosek, że dla Amerykanów sprawiedliwość jest większą wartością niż prawo.

Prawo i film w Polsce

A jakie wnioski z badań w zakresie Law-and-Film płyną dla nas, Polaków? Czy w ogóle zainteresowanie tą dziedziną w naszych warunkach ma sens?

W Polsce tematyka prawna nie była i ciągle nie jest tak silnie obecna w kulturze popularnej, jak dzieje się to w Stanach Zjednoczonych. Ale żaden kraj na świecie nie dorównuje pod tym względem Ameryce. W przypadku naszego kraju łatwo wskazać czynniki historyczne, które się do tego przyczyniły. Przez długi czas prawo i instytucje prawne służyły nie do rozstrzygania sporów i chronienia obywateli, ale do ich represjonowania. W tym okresie tematyka prawna była słabo reprezentowana w kulturze popularnej, zresztą cała popkultura była raczej uboga. Mało było wspaniałych kreacji w polskim kinie. Do najlepszych zaliczyć można Jerzego Stuhra w „Bez znieczulenia” w roli cynicznego adwokata. Jego komediowym odpowiednikiem był Edward Dziewoński w odcinku o rozwodzie dr. Beka w serialu „Czterdziestolatek”.

Sytuacja uległa zmianie po 1989 roku. Zachodnia popkultura szerokim strumieniem wlała się do polskich mediów. Wraz z nią pojawiła się w nich tematyka prawna. Obecnie TVN nadaje nawet produkowany na licencji niemieckiej serial paradokumentalny „Sędzia Anna Maria Wesołowska”, w którym prawdziwi prawnicy odgrywają swoje role w fikcyjnych rozprawach sądowych. Popularnością cieszyły się też seriale „Ally McBeal” i „Magda M.”, w których prawo nie było może tematem wiodącym, ale stanowiło istotne tło dla perypetii życiowych bohaterów – prawników. Programy poświęcone prawu nigdy nie zajęły w Polsce tak eksponowanego miejsca, jak w Ameryce. W wymienionych wyżej serialach najważniejsze są wątki romansowe, a program „Sędzia Anna Maria We­so­łowska” emitowany jest o godzinie 16.15, a więc nie w czasie najwyższej oglądalności. Wydaje się, że ta tematyka nie interesuje zbytnio Polaków, a jej obecność wynika przede wszystkim z przenoszenia na nasz rynek zagranicznych wzorców. Charakterystyczne jest to, że nie powstał żaden polski film, który spopularyzowałby postać prawnika i wyniósł ją do rangi bohatera. Najwidoczniej adwokaci, sędziowie i prokuratorzy w opinii Polaków nie mają w sobie rysów heroicznych. A przecież w nieodległej przeszłości znalazłoby się na pewno kilku prawników, którzy odważnie stawiali czoło historii. Na pewno były też wzorce dla ich przeciwników – prawników-drani. A to już początek konfliktu, na którym można zbudować fabułę. Filmowcy jednak nigdy się tym nie zainteresowali. Oczywiście powstały w Polce wybitne filmy poruszające tematykę etyczną, mówiące o problemach przestępczości czy egzekwowania prawa i można by je zaliczyć do kategorii filmu prawniczego w najszerszym sensie. Brak jednak filmów prawniczych koncentrujących się głównie na prawnikach i ich pracy. Być może nie istnieje polski mit prawnika-bohatera, a nieobecność polskiego Atticusa Fincha, jest jedną z przyczyn kłopotów naszego wymiaru sprawiedliwości. Gdyby ktoś taki się pojawił, to może polepszyłby się kiepski ostatnio wizerunek prawników i być może lepsi staliby się sami prawnicy.

Teksty publikowane na łamach „Edukacji Prawniczej” z jednej strony mają na przykładach konkretnych filmów przybliżyć problematykę z zakresu prawa i nauk społecznych, z drugiej pokazać, jak kino reaguje na realne problemy społeczne, opisuje je i wpływa na ich rozwiązanie. Okazuje się bowiem, że filmy to nie tylko rozrywka, stanowią też ważny element dyskursu społecznego, który prowadzi do kształtowania się poglądów opinii społeczeństwa na istotne dla niego tematy.

Zapraszamy do lektury. Może się okazać, że dobrze znana wszystkim prawnikom dama ze zasłoniętymi oczami podnosi czasem opaskę, by popatrzeć na srebrny ekran.


* Współpraca Piotr Grabarczyk.