Aktualności

Prawo powrotu a społeczna akceptacja

Joanna Kulawiak-Cyrankowska – doktorantka w Katedrze Prawa Rzymskiego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego.

Rzymianin, który stał się jeńcem wojennym, przestawał istnieć jako podmiot na gruncie rzymskiego prawa obywatelskiego. Gdy jednak jakiemuś szczęściarzowi udało się z niewoli powrócić, przysługiwało mu tak zwane prawo powrotu, w źródłach określane mianem postliminium lub ius postliminii[1]. Zapewniało ono niemal taką sytuację prawną, jak gdyby obywatel nigdy nie popadł w niewolę jeniecką. Nie każdy jednak jeniec wojenny mógł skorzystać z tego dobrodziejstwa.

 

Swój czy nie swój?

Chociaż chwila powstania niewoli wojennej została przez Rzymian ściśle dookreślona (przyjmowano, że utrata obywatelstwa następowała w momencie doprowadzenia obywatela rzymskiego do nieprzyjacielskiego obozu[2]), to w zakresie powrotu o podobnym automatyzmie nie mogło być mowy. Powracający z niewoli musiał wprawdzie spełnić przesłankę o charakterze stricte terytorialnym, czyli powrócić w granice bądź to swojego państwa, bądź państwa sprzymierzonego[3], jednak choć był to warunek konieczny, to absolutnie niewystarczający. Pod uwagę brano również przesłankę o charakterze subiektywnym. Wymagano zatem od byłego jeńca wyrażenia rzeczywistej woli pozostania wśród swoich (animus remanendi)[4].

Z grupy obywateli, którym przysługiwało postliminium, wykluczono ponadto jednostki, które postępowały niegodziwie. Jak bowiem deklarował Paulus, rygor wojskowy był dla Rzymian ważniejszy nawet niż miłość do własnych dzieci[5]. Wojna natomiast, jak mało która okoliczność, pozwalała zweryfikować, czy w chwili próby Rzymianin umiał postąpić honorowo oraz czy pozostawał lojalny wobec swojej ojczyzny. Dlatego postliminium nie przysługiwało dezerterom[6] oraz pokonanym, którzy, wciąż będąc pod bronią, poddali się nieprzyjaciołom[7]. Zaniechanie walki stanowiło dla Rzymian czyn tak uwłaczający, że obywatel nie mógł nawet odzyskać utraconej na wojnie broni[8].

W świetle opinii prawnika Florentyna bohaterski etos Rzymian nabiera jednak mniej surowego kolorytu. Jurysta twierdzi, że postliminium przysługiwało każdemu jeńcowi, bez względu na to, czy został on uwolniony, czy też uciekł od wroga (dopuszczano przy tym użycie siły lub intrygi[9]). Chociaż działalność Florentyna przypada dopiero na koniec IV w. n.e., można zaryzykować tezę, że Rzymianie w swoich etycznych wymaganiach okazywali sporą elastyczność i gotowi byli usprawiedliwić w świetle prawa szereg wątpliwych zachowań. Piętnowano zatem tchórzostwo, ale nie stworzono sztywnego kanonu zachowań uczestnika działań zbrojnych, któremu sprostać musiał każdy obywatel rzymski, udowadniając tym samym swą wartość i przydatność dla społeczeństwa. Każdy przypadek rozpatrywano indywidualnie.

Sprawa honoru

Słynny stał się przytoczony przez Pomponiusza przypadek Marka Atyliusza Regulusa, polityka z czasów I wojny punickiej. Jurysta twierdzi, że Regulusowi nie przysługiwało postliminium właśnie dlatego, że nie przejawiał on woli pozostania w Rzymie[10]. Historia Marka Atyliusza Regulusa, której Pomponiusz już nie przedstawił, nie bez powodu obrosła w legendy[11].

Dowodzeni przez konsula Regulusa Rzymianie rozgromili kartagińskie wojska w 255 r. p.n.e. w pierwszej fazie bitwy pod Adys. Kartagińczycy poprosili o zawarcie pokoju. Jak podaje Kasjusz Dion, Rzymianie zażądali od nich wycofania się z Sycylii i Sardynii, zwrócenia wolności wszystkim rzymskim jeńcom, zapłaty okupu za jeńców, spłaty wszystkich rzymskich wydatków wojennych oraz uiszczania rocznej daniny. Kartagińczycy odrzucili zaproponowane warunki[12], a ich wojska, poprowadzone ponownie do walki pod komendą Spartańczyka Ksantipposa, dokonały w szeregach rzymskich prawdziwego spustoszenia. Wielu Rzymian straciło w tej bitwie życie, wielu zostało pojmanych. Wśród pochwyconych znalazł się sam głównodowodzący ‒ Atyliusz Regulus[13]. Według tradycji miał on przez ponad pięć lat pozostawać w niewoli, a po kolejnej porażce Rzymian w bitwie morskiej pod Drepanum w 249 r. p.n.e. zostać wysłany wraz z poselstwem do Rzymu, by wynegocjować z Senatem zawarcie pokoju lub wymianę jeńców. Regulus przysiągł, że powróci do Kartaginy, jeżeli nie zdoła przekonać Rzymian do proponowanego porozumienia. Gdyby jednak senatorowie wyrazili zgodę na wymianę jeńców, miał być pierwszym, który pozostanie w ojczyźnie.

Przed Senatem stanął jako niewolnik, ale przemówił jak równy do równych. Przekazał ważne informacje o słabości Kartaginy i gorąco namawiał senatorów, by nie godzili się na wymianę jeńców. Proponowane porozumienie zostało odrzucone głównie dzięki jego „elokwencji”. Wielu namawiało byłego konsula, by złamał złożoną przysięgę i pozostał w Rzymie. Regulus odmówił. Wszelkie dyskusje uciął stwierdzeniem, że gdyby nie dopełnił danego słowa, ściągnąłby na Rzymian gniew bogów. Do Kartaginy wrócił po okrutną śmierć[14].

Poruszająca historia prowokuje pytanie, jaki był stosunek przysięgi, którą Regulus złożył Kartagińczykom, do jego uprawnienia w postaci postliminium. Nikt z jego rodaków nie kwestionował przecież tego, że były konsul zasługiwał na to dobrodziejstwo. Niedotrzymanie przysięgi dałoby się zatem w oczach społeczeństwa usprawiedliwić. Jak jednak twierdzi Pomponiusz, w tym przypadku postliminium nie przysługiwało. Uzasadnia to faktem, że Regulus nie przejawiał woli pozostania w Rzymie[15]. W obliczu aprobaty, którą się cieszył, można uznać, że były konsul swobodnie korzystałby ze swojego uprawnienia, gdyby tylko podjął decyzję o pozostaniu w ojczyźnie. Tego jednak właśnie zabrakło. W podobnej sytuacji z dobrodziejstwa postliminium nie mógł skorzystać żaden, nawet najdzielniejszy i najbardziej zasłużony wojenny bohater.

 Wykładnia rozszerzająca

Trudno powiedzieć, jak Rzymianie wspominaliby Regulusa, gdyby złamał złożoną przysięgę. W osiemnastym fragmencie szóstej księgi „Nocy attyckich” Aulus Gelliusz przytacza historię[16], w świetle której można snuć pewne przypuszczenia. Sytuacja miała miejsce po bitwie pod Kannami w 216 r. p.n.e. Po swoim wielkim zwycięstwie Hannibal, odebrawszy wcześniej stosowne przysięgi, zdecydował się wysłać do Rzymu dziesięciu wziętych do niewoli obywateli rzymskich, by zawarli porozumienie odnośnie do wymiany jeńców[17]. Senat nie wyraził zgody na proponowany układ, a posłowie musieli opuścić Rzym. Słowa dotrzymało jednak tylko ośmioro z nich. Dwaj stwierdzili natomiast, że zostali z niej zwolnieni w chwili, w której pod błahym pretekstem powrócili na moment do obozu wroga[18].

Gelliusz nie mówi, czy dwójka spryciarzy miała prawo skorzystać z postliminium. Nie ulega za to wątpliwości, że ich decyzja wywołała spore kontrowersje. W „Przykładach” historyka Korneliusza Neposa napisano, że niektórzy senatorowie postulowali, by pod przymusem dostarczyć ich do obozu wroga. Przeważyła jednak opinia przeciwna[19]. Zapewne dlatego, że obu ocaleńcom formalnie przysługiwało omawiane uprawnienie. Przecież powrócili oni w granice Rzymu i wyrażali stanowczą wolę, by tam pozostać. Zastosowana przez byłych jeńców wykładnia rozszerzająca nie spotkała się niestety z uznaniem społeczności. Ich zachowanie było do tego stopnia piętnowane przez społeczeństwo i cenzorów, że w końcu sami zadali sobie śmierć[20].

Przytoczony wyżej kazus stanowi pewien wyłom w zasadzie cytowanej wyżej przez Florentyna. Pokazuje, że fakt, iż uprawnienie mogło zostać komuś formalnie przyznane, nie oznaczał racjonalnego i efektywnego z niego korzystania. Dwa warunki spełnione łącznie okazały się niewystarczające, kiedy sposób postępowania przybyłych do Rzymu znalazł się w konflikcie z moralnymi oczekiwaniami społecznymi.

Z rąk do rąk

Na temat akceptacji powracających z niewoli wypowiada się również Modestyn. Jurysta wspomina o szczególnym wymogu dotyczącym tych, którzy dokonali aktu kapitulacji. Aby odzyskać obywatelstwo, wszyscy, którzy poddali się wrogom, musieli zostać po powrocie powtórnie formalnie przyjęci (receptio) przez lud rzymski[21]. Tym razem otwarcie uznano przestrzeń dla wyrażenia opinii przez społeczność Rzymian.

Jak podaje Pomponiusz, tego rodzaju okazja nadarzyła się w stosunku do konsula Gajusza Hostyliusza Mancynusa[22]. Zgodnie z przekazem Plutarcha konsul miał dobre serce, ale wyjątkowego pecha na wojnie i po serii niepomyślnych walk stoczonych z Numantyjczykami w 137 r. p.n.e. w Hiszpanii Bliższej zamierzał nocą się wycofać. Wrogie wojska przejrzały jednak ten zamiar i śmiałym manewrem zajęły rzymski obóz. Postawiony w skrajnie trudnym położeniu Mancynus zaproponował wrogom pertraktacje, które zakończyły się zawarciem traktatu pokojowego[23]. W Rzymie porozumienie uznano za upokarzające i mocą uchwały Senatu zdecydowano, że konsul powinien zostać wydany Numantyjczykom jako ten, który dokonał aktu kapitulacji. W istocie, pater patratus, czyli przewodniczący kolegium fecjałów[24], dostarczył Mancynusa do obozu wrogów. Ci jednak nie przyjęli go, wskutek czego nieszczęśnik powrócił do Rzymu.

Publiusz Rutyliusz utrzymuje, że Mancynusowi nie przysługiwało postliminium z uwagi na starą zasadę, zgodnie z którą nie był obywatelem rzymskim ten, który został dostarczony wrogom przez przewodniczącego kolegium fecjałów[25]. Jurysta Paulus twierdzi tymczasem, że prawo do postliminium tracili pokonani w walce, którzy poddali się wrogom, mimo że byli jeszcze uzbrojeni[26]. Trudno zatem definitywnie stwierdzić, w którym momencie Mancynus mógł ostatecznie utracić to uprawnienie. Możliwe, że stało się to w chwili przedłożenia Numantyjczykom propozycji pokojowych pertraktacji bądź też dopiero wówczas, gdy powzięto stosowną uchwałę o dostarczeniu konsula wrogom.

Chociaż Mancynus nie wyraził woli opuszczenia państwa, a wręcz manifestował chęć pozostania na jego terytorium, jego postępowanie, oceniane jako niehonorowe, ponownie wzbudziło ożywioną dyskusję[27]. Szczęśliwie dla niego lud rzymski przyjął go jednak ponownie do swego grona, przyjmując ustawę przywracającą mu obywatelstwo rzymskie. Wybrano go nawet na urząd pretora[28].

Przesłanki trzy

Aby czerpać z dobrodziejstwa postliminium, należało spełnić dwie przesłanki formalne: powrócić w granice państwa oraz wyrazić wolę pozostania wśród swoich. W moralnie wątpliwych przypadkach charakteru formalnego nabierał również wymóg ponownego przyjęcia w obywatelskie grono. Nawet więc jeżeli czyjeś zachowanie można było postrzegać jako niehonorowe, nawet jeżeli Senat powziął wcześniej decyzję o tym, że owa osoba powinna zostać oddana w ręce wrogów jako jeniec wojenny, to jednak społeczeństwo mogło zadecydować o ponownym przyjęciu jej do siebie.

Aprobata nie wywoływała wprawdzie żadnych skutków prawnych w razie niesprostania pozostałym wymogom, jak się jednak przekonali jeńcy zbiegli z obozu Hannibala, spełnienie obu przesłanek również nie gwarantowało korzystania ze swoich praw. Decyzję o wykluczeniu mężczyzn ze społecznego grona podjęto przecież w sposób zupełnie niesformalizowany, ale za to kategoryczny. Wydaje się więc, że społeczna akceptacja stanowiła kluczowy czynnik oraz faktyczny warunek konieczny. Ostatecznie każdy przypadek poddawano indywidualnej ocenie i to sama społeczność mogła decydować, kto jest jej członkiem. Powracający jeniec musiał się cieszyć choćby dorozumianą akceptacją współobywateli, by móc efektywnie korzystać z ius postliminii.

The right of postliminium and social acceptance

Summary

The right of postliminium was granted to the Roman citizens who were captured by the enemies if they met two general requirements. They had to return to their own country as well as express the will to remain there (animus remanendi). However, the cases of consul Gaius Hostilius Mancinus and of the Roman citizens, who were captured by Hannibal (Gell., NA 6.18), confirm that the fulfilment of both criteria was not always a sufficient guarantee of benefitting from this right. One can find out that the captives had to meet additional moral expectations. On the other hand, the case of Marcus Atilius Regulus proves that such requirements were not the same for every citizen. This statement leads to the conclusion that each case was subject to individual evaluation. Therefore, the social acceptance represented a key factor that determined whether the ius postliminii was actually granted.
Keywords: postliminium, captivity, citizenship, animus remanendi, Roman law
Słowa kluczowe: postliminium, jeniectwo, obywatelstwo, animus remanendi, prawo rzymskie

[1] Kompleksową analizę zagadnienia oferują m.in. William Warwick Buckland, The Roman Law of slavery. The condition of slave in private law from Augustus to Justinian, Cambridge 1908, s. 304‒210, jak również Alberto Maffi, Ricerche sul postliminium, Milano 1992, a także powołujący się na źródła nieprawnicze Amparo Montañana Casaní w stosunkowo nowym opracowaniu „Postliminium receptum Gallus Aelius in libro significationum, quae ad ius pertinent…”. Origine storica del postliminium e sua classificazione, Studia Prawnoustrojowe 21(2013), s. 87‒98.
[2] D. 49.15.5.1.
[3] D. 49.15.5.1; D. 49.15.19.pr,3.
[4] Zob. D. 49.15.5.2 oraz D. 49.15.20.pr (Pomponiusz), D. 49.15.12.9 (Tryfonin), D. 49.15.26 (Florentyn).
[5] D. 49.15.19.7.
[6] D. 49.15.19.4,7.
[7] D. 49.15.17.
[8] D. 49.15.2.2.
[9] D. 49.15.26.
[10] D. 49.15.5.3.
[11] O historii Regulusa pisali najsłynniejsi autorzy starożytności, m.in. Tytus Liwiusz, Florus, Kasjusz Dion, Zonaras, Waleriusz Maksymus, Aulus Gelliusz, Horacy, Syliusz Italicus, Cyceron, Seneka i wielu innych. Warto polecić kompleksowe opracowanie: Erving R. Mix. Zob. Marcus Atilius Regulus: Exemplum historicum, Mouton 1970.
[12] Dio Cass., 11.43.22.
[13] Prawdopodobnie w tym właśnie momencie historia Marka Atyliusza Regulusa się skończyła, a późniejsza legenda stanowiła tylko wytwór propagandy. Na podstawie źródeł poświadczających okrucieństwo Kartagińczyków Gaius Stern wnioskuje, że po wzięciu konsula do niewoli Kartagińczycy najpewniej go torturowali, a następnie ukrzyżowali. Zob. The Tortured Tale of Marcus Atilius Regulus, the Roman Hero that Never Was (http://www.academia.edu/25815545/The_Tortured_Tale_of_Marcus_Atilius_Regulus_the_Roman_Hero_that_Never_Was; dostęp: 9.7.2018 r.
[14] W tej kwestii autorzy starożytni byli bardzo pomysłowi, a każdy kolejny zdawał się dodawać coś od siebie. Regulusa miano głodzić, pozbawiać snu (w tym celu nawet podobno odcięto mu powieki), a później ukrzyżować. Co szczególniej twórczy dodają do tego jeszcze rozdeptanie przez słonia.
[15] D. 49.15.5.3.
[16] Kazus opisał również Marek Tuliusz Cyceron (Cic., De officis, 1.40), Tytus Liwiusz (Liv., 24.18) oraz Korneliusz Nepos, o którego relacji wspomina sam Gelliusz. Zwięzły komentarz w tym zakresie, a nadto świetny przekład całego fragmentu oferuje Anna Tarwacka. Zob. O przestrzeganej i strzeżonej wśród Rzymian świętości przysięgi; oraz o dziesięciu jeńcach, których Hannibal wysłał do Rzymu po otrzymaniu od nich przyrzeczenia. Aulus Gellius, Noce Attyckie 6,18 Tekst. Tłumaczenie. Komentarz, Zeszyty Prawnicze 2017, Nr 17(2), s. 249‒254.
[17] Gell., NA 6.18.2‒3.
[18] Gell., NA 6.18.6-9.
[19] Gell., NA 6.18.11.
[20] Gell., NA 6.18.11.
[21] Jurysta nadmienia ponadto, że kwestia ta stanowiła przedmiot sporu pomiędzy Brutusem a Scaevolą. Por. D. 49.15.4.
[22] D. 50.7.18. Podobnie jak w przypadku Marka Atyliusza Regulusa sprawa Mancynusa znajduje bogate odzwierciedlenie w literaturze.
[23] Plutarch podaje, że traktat niniejszy zawarty został przez Tyberiusza Grakcha, który pełnił wówczas funkcję kwestora i przypisany został do armii Mancynusa. Jeden z braci reformatorów był ponoć jedynym Rzymianinem, któremu Numantyjczycy gotowi byli zaufać. Plutarch szacuje, zapewne ze sporą dozą przesady, że zawarty traktat pozwolił ocalić życie dwudziestu tysięcy obywateli. Gdy porozumienie to uznano za hańbiące, ocaleni stanęli w obronie Tyberiusza. Dlatego też wszystkie przykre konsekwencje wydarzeń poniósł Mancynus. Plut., Tib. Gr., 5‒7.
[24] Fecjałowie tworzyli kolegium kapłańskie składające się z dwudziestu członków. Organ ten dokonywał formalnego obrzędu wypowiedzenia wojny oraz zawarcia pokoju.
[25] Wedle tego przekazu postliminium nie przysługiwało również w razie, gdy syn został sprzedany przez ojca lub obywatel przez lud rzymski. Por. Cic., De Orat., 1.181.
[26] D. 49.15.17.
[27] Spierano się zwłaszcza, czy w ogóle dopełniono aktu poddania, skoro Mancynus nie został przyjęty przez Numantyjczyków. Por. Cic., Top. 37.
[28] D. 50.7.18.