Felietony

Wariograf

Tekst pochodzi z numeru: 05 (98) maj 2008

Jacek Dubois

 Wariograf, poligraf (zwany potocznie wykrywaczem kłamstw) to urządzenie służące do analizowania fizjologicznych reakcji organizmu człowieka, które są wykładnią emocji i jego reakcją na otoczenie zewnętrzne. Wbrew więc popularnym poglądom wariograf nie wykrywa kłamstw. Ocena rejestrowanych przez niego zmian pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy w psychice badanego znajdują się tzw. ślady emocjonalno-pamięciowe mające związek z przestępstwem. Przez ślad emocjonalno-pamięciowy rozu­mie się utrwalone w mózgu człowieka spostrzeżenia dotyczące przedmiotów i zjawisk wywołujących reakcje emocjonalne (zob. B. Hołyst, Kryminalistyka, Warszawa 1973).

Nigdy nie odważyłbym się zostać sędzią…

W sprawie o rozbój klient kancelarii został uniewinniony. W kilka osób komentowaliśmy wyrok.

– Facet urodził się pod szczęśliwą gwiazdą – uznała koleżanka. – Na bank był winny. Sądowi zabrakło tylko dowodów.

– Co ty, założyłbym się o każde pieniądze, że to nie on – protestował kolega. – Był tylko podobny do napastnika i dlatego znalazł się na ławie oskarżonych. Na sto procent jestem pewien, że tego nie zrobił.

Nie włączałem się do dyskusji, nie miałem własnego zdania. Facet był kilkakrotnie karany za napady, dlatego trafił do albumów policyjnych. Napadnięty rozpoznał go na zdjęciu. Przy okazaniu przez lustro weneckie miał już wątpliwości. Nie potwierdzał kilku rzucających się w oczy elementów fizjonomii podejrzanego. Poza rozpoznaniem nie było żadnych innych dowodów. Działając zgodnie z zasadami, sąd musiał go uniewinnić. Ale jak było naprawdę? Nie miałem pojęcia, czy uratował go brak dowodów, czy rzeczywiście tego nie zrobił. Jedno było pewne, oskarżony miał szczęście, że trafił na uczciwego świadka, który powiedział o swoich wątpliwościach. Gdyby pokrzywdzony, kierowany chęcią zemsty, konsekwentnie twierdził, że jest pewien swego rozpoznania, zapadłby wyrok skazujący, a my z równie podzielonymi zdaniami toczylibyśmy w kancelarii podobną dyskusję. Mimo coraz nowych technik kryminalistycznych werdykt sądu jest często loterią. W wielu przypadkach mam wątpliwości co do zapadłych, zarówno tych na korzyść, jak i na niekorzyść moich klientów, orzeczeń. W literaturze zakłada się, że w około dziesięciu procentach spraw dochodzi do pomyłek sądowych, w wyniku których skazani zostają niewinni ludzie. W jeszcze większej liczbie procesów sprawca nie ponosi odpowiedzialności z powodu braku dowodów pozwalających przypisać mu winę. To okrucieństwo statystyk powoduje, że nigdy nie odważyłbym się zostać sędzią. Nie potrafiłbym żyć z przekonaniem, że kogoś mogłem skrzywdzić w wyniku błędnej oceny. Adwokat ma bardziej komfortową rolę. Nie musi decydować o niczyim losie. Jego zadanie to wykazanie wszystkich wątpliwości. W przypadku wyroku skazującego może co najwyżej mieć do siebie pretensje, że nie wykorzystał wszystkich możliwości obrony. Jednak odpowiedzialność za niesprawiedliwy wyrok obciąża jego autora. Osoby mające ustalić prawdę czasem wspomagają się niekonwencjonalnymi metodami. Słyszałem o ławniku, który był różdżkarzem. Zza stołu sędziowskiego dokonywał tajemnych pomiarów pól bioenergetycznych zeznających świadków. Po badaniu trącał łokciem przewodniczącego i konfidencjonalnym szeptem informował: „łże jak pies” albo „mówi szczerą prawdę”. Metoda była kontrowersyjna, ale ławnik budził szacunek za to, że wszelkimi dostępnymi mu metodami chciał dociec prawdy.

Poligraf jako oficjalne źródło dowodowe

Na ogół sądy z dystansem podchodzą do nowości. Ufają swoim umiejętnościom oceny dowodów standartowych, którymi najczęściej są zeznania świadków. Zastanawiam się, dlaczego sę­dziowie tak rzadko decydują się na weryfikację swoich ocen innymi metodami. Najbardziej niedocenianym sposobem weryfikacji osobowych źródeł dowodowych jest poligraf nazywany potocznie wariografem. Urządzenie skonstruowano w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze badanie poligrafem przeprowadził 2.2.1935 r. w Wisconsin jego wynalazca, detektyw Leonard Keeler. Wprowadzanie tej maszyny do procesu polskiego przebiega dość opornie. W art. 171 § 5 pkt 2 KPK uznano za niedopuszczalne stosowanie środków technicznych wpływających na procesy psychiczne osoby przesłuchiwanej albo mających na celu kontrolę nieświadomych reakcji jej organizmu w związku z jej przesłuchaniem.

Przepis ten nie wyeliminował całkowicie badania poligrafem z pro­cesu karnego. Zakazywał on stosowania wariografu w trakcie przesłuchań. Uznając, że co nie jest zabronione, jest dozwolone, przyjęto, że dozwolone jest badanie wariograficzne jako ekspertyza przeprowadzona przez biegłego poza czynnością przesłuchania. Rozwiązanie takie zaakceptował w swoich orzeczeniach Sąd Najwyższy. W 2003 r. znowelizowano przepisy. W nowo wprowadzonym art. 192 KPK uznano, że: „w celu ograniczenia kręgu podejrzanych lub ustalenia wartości dowodowej ujawnianych śladów biegły może zastosować środki techniczne mające na celu kontrolę nieświadomych reakcji organizmu”. W ten sposób wariograf stał się oficjalnym źródłem dowodowym. Zmieniły się przepisy, ale nie rzeczywistość. Znalezienie wyników takiego badania w aktach to rzadkość granicząca z cudem. Zastanawiam się dlaczego. Wytłumaczeniem może być nieznajomość możliwości urządzenia. Wszystko, co nieznane, budzi obawy. O wariografie mawia się, że jest wykrywaczem kłamstw. Jednak przeprowadzający badanie wariografem nie uzurpują prawa do oddzielania prawdy od fałszu. Poligraf ma ustalić istnienie lub brak śladów w pamięci danej osoby na temat konkretnych zdarzeń. Nawet gdy badany kłamie, to przy fachowo sformułowanych pytaniach testowych maszyna pozwala stwierdzić, czy w psychice badanej osoby zachowały się ślady emocjonalno-pamięciowe o zdarzeniu. Monitorowane są reakcje organizmu: ciśnienie krwi, częstotliwość oddechu, potliwość skóry. Dla oceny przydatności urządzenia najistotniejsza jest odpowiedź na pytanie, na ile badane reakcje organizmu są nieświadome, a na ile można nad nimi zapanować. Antagoniści metody wskazują przypadek rosyjskiego szpiega Aldricha Amesa, który dwukrotnie przeszedł test pomyślnie. Jednak wtedy badano tylko dwie reakcje organizmu: ciśnienie krwi i częstotliwość oddechu. Ćwiczenia jogi mogą pomóc zapanować nad tymi reakcjami, jednak żadne ćwiczenie nie umożliwi kontrolowania potliwości skóry. Oceny fachowców są jednoznaczne. Obecnie maszyny nie da się oszukać. W praktyce żadne badanie nie daje stanu stuprocentowej pewności. Nawet w przypadku badań DNA istnieje możliwość, że taki sam materiał genetyczny może pochodzić od jednojajowego brata bliźniaka, a mimo to możliwość błędu nie podważyła tej metody. Poligraf można próbować oszukać, nienaturalnie przyśpieszając oddech lub sztucznie wywołując impulsy, choćby szczypiąc się. Jednak takie zachowania wychwyci prowadzący badanie. Nawet bez prób przechytrzenia maszyny ludzki organizm może różnie reagować na stres wywołany badaniem. W naturalnych reakcjach ludzkich doszukano się prawidłowości. U osób, które nie obawiają się wyników badania, na samym początku występują anomalia w reakcjach organizmu poprzez np. podwyższone ciśnienie, co uzasadnione jest stresem, a w trakcie badania organizm przyzwyczaja się i powraca do normy. Odwrotne prawidłowości występują u osób obawiających się wyników badania. W pierwszej fazie, przekonane, że są w stanie oszukać maszynę, zachowują spokój. W trakcie zaczynają mieć wątpliwość, co ma wpływ na wysokość ciśnienia. Badanie łączy się z zadawaniem pytań, na które badany powinien odpowiadać, wymaga zatem jego aktywnego uczestnictwa. Jednakże już samo zadanie pytania wywołuje pewne skojarzenia pamięciowe badanego, co znajduje odzwierciedlenie w jego reakcjach. Zatem zbadanie reakcji na samo pytanie pozwala interpretować stopień emocjonalnych reakcji.

Praca adwokata polega na takim przygotowaniu klienta, by w trak­cie zeznań był wiarygodny, logiczny i przekonywający. Jeśli mu się uda, sąd da wiarę tym wyjaśnieniom. Poligraf natomiast sugestywność czy logikę wypowiedzi oskarżonego ma w nosie. Maszyna nie analizuje treści wypowiedzi, tylko reakcję organizmu. Badanemu nie pomoże najlepiej dopracowana ze świadkami wersja wydarzeń lub przygotowanie żelaznego alibi. Każda linia obrony staje się bezwartościowa w starciu z maszyną, która ogranicza weryfikację przedstawionych wersji do pomiaru tętna, oddechu i stanu wilgotności skóry.

Poligraf – niechciane dziecko na salach sądowych?

W praktyce maszyna już wielokrotnie sprawdziła się w procesie karnym. Dla przykładu badanie poligrafem podejrzanych o zabójstwo księdza wykluczyło, że popełnili tę zbrodnię. Wkrótce potem w rzeczywiści sprawcy zostali zatrzymani. Mimo możliwości, jakie daje badanie, i osiąganych sukcesów poligraf traktowany jest jak niechciane dziecko na salach sądowych. Nikt nie chce przygarnąć sieroty. W dziesiątkach spraw w aktach znajdują się wnioski oskarżonych, by na ich koszt zbadać ich poligrafem. W praktyce nie spotkałem się z sytuacją, aby taki wniosek został uwzględniony. Zero zainteresowania, po prostu wołanie w próżnię. W uprzywilejowanej sytuacji są podejrzani pozostający na wolności. Mogą wykonać badania prywatnie. Żadna z takich opinii w znanych mi sprawach nie została uwzględniona przez sąd przy wydawaniu wyroku.

Opór przed stosowaniem maszyny

Wariograf często jest bojkotowany przez przedstawicieli państwa, którym zarzuca się naruszenie prawa. Policja wydała komunikat, że funkcjonariusze zatrzymali mężczyzn, którzy oddawali mocz na chodniku. W trakcie zatrzymania mieli znieważyć funkcjonariuszy, a po przeszukaniu znaleziono u nich narkotyki. Wersja zatrzymanych była odmienna. Policjanci zatrzymali ich, gdy wy­cho­dzili z taksówki. Zostali pobici, straszono ich użyciem broni, w komisariacie podrzucono im narkotyki i oskarżono o obrazę funkcjonariuszy. Po zwolnieniu dobrowolnie poddali się badaniu wariografem, który potwierdzał ich wersję. Do przeprowadzenia badania wezwano funkcjonariuszy. Rzecznik policji zbył ich śmiechem. W pięć lat po tych zdarzeniach zapadł wyrok, w którym sąd dał w całości wiarę wersji przedstawianej przez oskarżonych. Oczywiście na obecnym etapie wiedzy wariograf nie może być dowodem rozstrzygającym. Daje jednak olbrzymie możliwości jako pomoc w wytypowaniu podejrzanego. Każda wypowiedź może być zweryfikowana, czy znajduje zapis w pamięci świadka. Można ustalać, czy osoba była w określonym miejscu, czy wykonywała pewne zachowania. Skąd zatem niechęć do tego urządzenia? Być może właśnie jego wszechstronność jest powodem. Przez wariograf wymiar sprawiedliwości może zupełne zmienić oblicze. Przy popadnięciu w odmienną skrajność zamiast sędziów bacznie analizujących materiał dowodowy o winie może za parę lat rozstrzygać maszyna, a człowiek będzie tylko kontrolował, czy została ona wykorzystana zgodnie z procedurą. Umiejętność sprawnego przesłuchania czy odkrywania meandrów ludzkiej duszy stanie się zbędna. Adwokat ze sprawnie przygotowaną linią obrony odesłany zastanie do lamusa. Wyeliminowanie roli człowieka – to są argumenty usprawiedliwiające opór przed stosowaniem maszyny.

Za to niemożliwe może stać się dokonanie zbrodni doskonałej. Najbardziej precyzyjne alibi rozsypie się jak zamek z piasku w konfrontacji z maszyną. Zniknie także gatunek, jakim jest powieść kryminalna. Gdzie tu zagadka, gdy po badaniu maszyna szybciej wskaże winnego od najsprawniejszego detektywa? Ale to problemy przyszłości. Jestem jednak przekonany, że w kilka lat wariograf zagości w procesie karnym. Każdy podejrzany powinien mieć realne prawo żądać takiego badania, które sąd oceniałby, kierując się analogicznymi regułami jak przy innych dowodach. Na ostatnim wykładzie przydatności wariografu w Towarzystwie Kryminalistycznym było dziesięciu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Może to nie dużo, ale i tak dobry początek, jeśli uczestnicy spróbują zbadać jego przydatność w prowadzonych przez siebie sprawach. Na razie z możliwości poligrafu coraz częściej korzystają prywatne osoby.

Badanie może stać się także wspaniałym prezentem. Możemy zyskać dozgonną wdzięczność przyjaciela, wręczając w prezencie ślubnym jego świeżo poślubionej małżonce wykupione na dziesięć lat coroczne badanie wariografem pana młodego pod kontem jego wierności. Przyjaciel byłby w gorszej sytuacji od oskarżonego. Jemu nie przysługiwałoby ustawowe prawo odmówienia poddania się badaniu.

mec. Jacek Dubois

Jacek Dubois – urodzony 17.5.1962 r. w Warszawie. Adwokat, wspolnik w Kancelarii Adwokackiej Pociej, Dubois i Wspolnicy Sp. j. Specjalizuje się w prawie karnym oraz sprawach z zakresu dobr osobistych. W swojej praktyce był obrońcą lub oskarżycielem posiłkowym w kilkuset sprawach karnych. Jest autorem pięciu książek: A wszystko przez Faraona, Koty pustyni, Sfinks w (o)błędzie, Kto wrobił Kubusia Puchatka?, Kosmiczny galimatias. Autor słuchowisk radiowych i f