Felietony

Lew i wspólnicy

Tekst pochodzi z numeru: 11 (110) listopad 2009

dr Maciej Jońca

Zgodnie z artykułem 51 § 1 KSH w spółkach osobowych „każdy wspólnik ma prawo do równego udziału w zyskach i uczestniczy w stratach w tym samym stosunku bez względu na rodzaj i wartość wkładu”. Przepis ten ma charakter dyspozytywny. Wspólnicy, zwłaszcza w przypadku nierównych wkładów, mogą postanowić, że udział w zyskach i stratach będzie się kształtował nieco inaczej. Wzorem rozwiązania przyjętego w spółkach kapitałowych wysokość udziału w zyskach lub stratach można uzależnić od rodzaju i wielkości wniesionego wkładu. Z § 3 omawianego artykułu dowiadujemy się, że umowa spółki może całkowicie zwolnić wspólnika z udziału w stratach. Zabieg powyższy znajduje zastosowanie na przykład w przypadku pozyskiwania przez spółkę inwestora strategicznego. Niekiedy uprzywilejowane stanowisko zapewnia się również wspólnikowi noszącemu znane nazwisko, które gwarantuje rozpoznawalność firmy, pod jaką działa przedsiębiorstwo.

Uwagi wprowadzające

Niedozwolone w polskim porządku prawnym jest natomiast wykreowanie w umowie spółki takiej sytuacji, w której jeden lub kilku wspólników uczestniczy jedynie w zyskach, podczas gdy inny (inni) ma udział tylko w stratach. Wyłączenie przynajmniej jednego ze wspólników z udziału w zyskach sprawia, że wszelka działalność wykonywana przez niego na rzecz spółki przybiera charakter charytatywny. Umowa taka jest sprzeczna z naturą spółki oraz zasadami współżycia społecznego.

Wspólnik, który mimo wszystko zostałby umownie pozbawiony udziału w zysku, zachowuje do niego prawo, a swych roszczeń może dochodzić przed sądem. Co więcej, w wyroku SN z 9.2.1963 r. czytamy: „zobowiązanie jednego ze wspólników jawnych do ponoszenia odpowiedzialności za drugiego wspólnika jawnego za wszelkie straty spółki jest w świetne przepisów bezskuteczne wobec osób trzecich” (IV CR 129/62, RPEiS 1964, Nr 2, s. 327).

Rozwiązanie to nie stanowi ewenementu na tle regulacji przyjętych w innych państwach europejskich. Ograniczmy się do kilku przykładów. W piątej, wydzielonej części szwajcarskiegoZivilgesetzbuch, funkcjonującego pod nazwą Obligationsrecht, znajdujemy treść niemal identyczną jak w art. 51 § 1–3 KSH. Zgodnie z jego przepisami wspólnika nie można wykluczyć z udziału w zyskach, choć „umowa, że jeden ze wspólników, który jako swój wkład do spółki wniósł pracę, będzie miał udział w zyskach, ale nie w stratach, jest dopuszczalna” (art. 533 Abs. 3 OR). W porządku prawnym Niemiec zawarcie omawianej spółki nie jest możliwe w oparciu o § 705 BGB, w którym czytamy: „Przez umowę spółki wspólnicy wzajemnie zobowiązują się dążyć do osiągnięcia wspólnego celu, w sposób przewidziany w umowie, szczególnie przez wniesienie ustalonych wkładów”. Ponieważ w omawianym przypadku brakuje porozumienia co do celu, który ma być wspólnie osiągnięty, w doktrynie niemieckiej przyjmuje się, że spółkę, w której przynajmniej jeden ze wspólników jest wyłączony z udziału w zyskach, inny zaś w stratach, należy traktować raczej jako darowiznę lub umowę gwarancyjną. Tworzenia podobnych spółek wyraźnie zakazuje codice civile italiano. Włoski ustawodawca postanowił, że „nieważne jest postanowienie, zgodnie z którym jeden lub kilku wspólników jest w całości wykluczonych z udziału w zyskach lub stratach” (art. 2265 c.c.i.). Analogicznie we francuskim code civil w umowie spółki nie jest możliwe zamieszczenie klauzuli, która całkowicie wykluczyłaby wspólnika z udziału w zyskach lub w całości obciążyła jedynie uczestnictwem w stratach (tzw. clause léonine; art. 1844 c.c.). To samo rozwiązanie przyjęto w kodeksach cywilnych Hiszpanii (art. 1691 c.c.s.), Portugalii (art. 994 c.c.p.) oraz Federacji Rosyjskiej (ст 1046 ГК РФ).

Dlaczego lwia spółka?

Wspomniany rodzaj spółki od wieków nosi nazwę „lwiej” (łac. societas leonina; niem.Löwengesellschaft, Leonischer Vertrag; wł. patto leonino; fr. société léonine; hiszp., port.sociedade leonina; ros. львиное товарищество). Cóż jednak wszystko to ma wspólnego z lwem? Skąd wzięła się ta osobliwa nazwa? Większość znawców współczesnego prawa polskiego nie zaprząta sobie zbytnio głowy tym zagadnieniem. Wiele komentarzy do KSH nie wspomina nawet o wariancie zawarcia lwiej spółki, wychodząc z założenia, że skoro wyraźnie nie wymienia jej kodeks, to nie ma o czym mówić. Inni zamieszczają na ten temat jedynie suche wzmianki, słusznie wywodząc, że art. 51 KSH formułuje a contrario zakaz tworzenia takich spółek w Polsce. Z dyrektywy, że każdy wspólnik ma prawo do udziału w zyskach, można bowiem wywieść, iż nie można go tego udziału pozbawić.

Odrobinę więcej uwagi poświęca się genezie omawianej instytucji w publikacjach zagranicznych. Określenie „lwia spółka” bez wątpienia nawiązuje do popularnych dawnej i dziś bajek, których bohaterami są zwierzęta. Współcześnie kojarzymy je zwłaszcza ze słynnymi nowożytnymi zbiorami zwięzłych, opowiedzianych dowcipnie i z polotem powiastek z morałem. Przypuszczalnie dlatego Francuzi, wspominając o lwiej spółce lub lwiej części (part du lion; ang.lion’s share), wyrażeniu, do którego jeszcze powrócimy, tak chętnie odsyłają do pomnikowego dzieła pt. Fables autorstwa Jeana de La Fontaine’a (1621–1695). Rosjanie z kolei powołują się na historyjki tworzone przez ich rodaka Iwana Kryłowa (1769–1844).

Większość uczonych wszakże kojarzy lwią spółkę z bajkami Ezopa. Trop jest dobry, choć wiadomości na temat tego autora są wyjątkowo szczątkowe i niespójne. W starożytnej Grecji przypisywano mu wynalezienie bajki, tak jak Homerowi dialektyki, Koraksowi z Syrakuz sztuki wymowy czy Likurgowi i Solonowi nowoczesnych kodyfikacji prawa.

Z pochodzenia był prawdopodobnie Frygijczkiem. Żył w czasach słynnych greckich polityków V w. p.n.e. – Solona, Pizystrata oraz Krezusa. Był niewolnikiem należącym do pewnego obywatela wyspy Samos (Herod. 2.134). Wiele wskazuje na to, że musiał się zmagać z licznymi ułomnościami ciała. Jego domniemany portret z posągu przechowywanego obecnie w Villa Albani w Rzymie (kopia w Muzeum Puszkina w Moskwie) pokazuje postać z dużą głową i małym, nienaturalnie poskręcanym tułowiem. Eurypides w komedii zatytułowanej „Żaby” przechował informację, że bajkopisarz słynął z niewyparzonego języka, czym mocno naraził się kapłanom przesławnej wyroczni Apollona w Delfach (ran. 1497–1500). W efekcie na podstawie sfingowanych dowodów oskarżono go o świętokradztwo i skazano na śmierć. Życie skończył strącony ze skały.

Ezop istotnie był twórcą krótkich wierszowanych utworów z morałem. Z pewnością wiele z nich sam wymyślił, choć trudno ocenić skalę nowatorstwa, jaką wykazał na tym polu, gdyż bajka jako gatunek istniała długo przed nim nie tylko w Grecji, ale również na Bliskim Wschodzie. Zbiór opowiastek jego autorstwa nie zachował się do naszych czasów. Znamy je jedynie z późniejszych mutacji, z których za najsławniejszą uchodzi kompilacja autorstwa Babriusa (II wiek n.e.), odnaleziona w 1842 r. w bibliotece klasztornej na górze Athos.

Dlaczego lew?

Zadajmy kolejne pytanie: Dlaczego właśnie lew użyczył nazwy spółce, w której przynajmniej jeden ze wspólników jest ewidentnie krzywdzony przy podziale zysków i strat? Wszak współcześnie lew kojarzy nam się z powagą, dostojeństwem i królewskim majestatem. W Apokalipsie świętego Jana czytamy: „przestań płakać: oto zwyciężył lew z pokolenia Judy” (apocal. 5.5). Sympatia okazywana temu stworzeniu przez scholastycznych mędrców sięgała tak daleko, że w oparciu o dostępne bestiariusze potrafili oni doszukać się wcale licznych analogii pomiędzy zwyczajami lwa a kolejami życia Chrystusa. Dużo rzadziej kojarzono lwa z szatanem (Ps. 91.13; Petr. epist. ad Rom. 1.5.8). Co prawda zdawano sobie sprawę z jego wad, ale przyjmowano, że jest to jedynie tymczasowa ułomność tego stworzenia. Wszak już prorok Izajaszobiecywał, że nadejdą czasy, w których „cielę i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi”, tymczasem „lew będzie karmił się słomą, jak wół” (Isai. 11.6–8).

Zatem przez pryzmat ukształtowanych już w wiekach średnich schematów lepiej do roli zaborczego wspólnika z pewnością pasowałyby takie zwierzęta, jak wilk, lis czy niedźwiedź. Przecież, jak wkrótce zobaczymy, w bajkowej spółce zawieranej z lwem kumulują się: „wilcze prawo”, „lisi podstęp” oraz „niedźwiedzia siła”. Znamienne, że Jan Brzechwa (1898–1966) w bajce, której morał wypacza umysły dzieci do dnia dzisiejszego („mówią odtąd jaskółki, że niedobre są spółki”), kazał zawrzeć oszukańcze porozumienie jaskółce i lisowi, a nie lwu.

Szukając odpowiedzi na postawione pytanie, zacznijmy od stwierdzenia, że w przeciwieństwie do czasów późniejszych w Grecji i Rzymie zwierzę to, mimo iż cenione za swą majestatyczną posturę i siłę, nie było postrzegane jako stworzenie związane z którymś bóstwem uosabiającym sprawiedliwość. Niewiele wspólnego miał lew również z królem ludzi i bogów, a zarazem najwyższym sędzią – Zeusem. Najczęstszym atrybutem władcy Olimpu był bowiem orzeł. Dodajmy, że bajki Ezopa w swej pierwotnej formie miały bardzo niewiele wspólnego z ich współczesnym ekwiwalentem. Były to bowiem utwory przeznaczone dla dorosłych. W luźno opowiadanych historyjkach z morałem roiło się od nieprzyzwoitych scen. Nie stroniono również od posługiwania się słowami, które jeszcze dziś mogłyby uchodzić za odważne. Na kartach bajek Ezopa wcielone ideały spotyka się niezwykle rzadko, a już na pewno nie występują one pod postacią lwa1.

W dziełach greckiego bajkpopisa lew jest dziką bestią (fab. 197), która lubi pysznić się swą posturą i siłą (fab. 194; 201; 206) oraz chętnie korzysta z przymiotów, jakimi obdarzyła ją natura, dla osiągania korzyści – z reguły kosztem słabszych (fab. 205). Chwile słabości dopadają go rzadko (fab. 210; 384; 385). Zdarza się, że powodowany chciwością popełnia błędy (fab. 198; 204), innym razem osobliwie wykazuje zdrowy rozsądek (fab. 203). Nawet w podeszłym wieku lew jest niebezpieczny. Podstępem zwabia zwierzęta do swej jaskini, by je następnie uśmiercać (fab. 196; 199). Jest cyniczny i świetnie daje sobie radę w bajkowym świecie bezprawia, co ilustruje następująca opowieść: „Wilk, porwawszy kiedyś owcę ze stada, niósł ją do jamy. Jednakże lew, napotkawszy go, porwał owcę. Wilk, stojąc z dala, rzekł: »Bezprawnie (gr. adikaios) zabrałeś, co moje«. Lew ze śmiechem powiada: »Tobie za to zgodnie z prawem (gr. dikaios) została podarowana przez przyjaciela…«” (fab. 227). W innej bajce wilk obrabowany przez lwa, tym razem z prosięcia, oświadcza zrezygnowany: „Sam bym się bardzo dziwił, gdyby pozostała mi tak szczęśliwa zdobycz” (fab. 394). Ezopowy lew nie tylko grabi słabszych, ale również nie dotrzymuje umów: „Osioł i lis, zawarłszy ze sobą spółkę, wyruszyli na polowanie. Gdy natrafili na lwa, lis, widząc zbliżające się niebezpieczeństwo, poszedł do niego i obiecał wydać mu osła, jeśli jego samego przyrzeknie puścić bez szkody. Gdy ten rzekł, że mu daruje, lis poprowadził osła w pułapkę, tak żeby w nią wpadł. Lew, widząc, że osioł nie może uciec, najpierw złapał lisa, a potem rzucił się na osła” (fab. 270). Zaiste mało budujący wzorzec… Tylko w jednej bajce pewien lew króluje, „nie będąc ani gniewliwy, ani okrutny, ani gwałtowny, lecz łagodny i sprawiedliwy jak człowiek. Pod jego rządami powstało zgromadzenie wszystkich zwierząt”, które miało pomóc władcy w wymierzaniu sprawiedliwości (fab. 195). Historia ta to jednak nic więcej jak tylko wyjątek potwierdzający regułę.

Wspólnicy lwa

Niekiedy okazuje się, że lew nie jest w stanie działać sam. Wtedy w sprawach „politycznych” zawiera sojusze (gr. symmachia; nieraz bardzo oryginalne, jak na przykład z delfinem – fab. 202), w „prywatnych” zaś „spółki” (gr. koinonia). Jego częstym partnerem jest osioł, który mimo ofiarności i zaangażowania (fab. 208; pamiętajmy, że wkład do spółki może polegać również na wykonaniu określonej pracy; por. art. 48 § 2 KSH), rzadko wychodzi „na swoje”. Oddajmy głosEzopowi: „Lew, osioł i lis, zawarłszy między sobą spółkę, wyszli na polowanie. Gdy schwytali dużo zwierzyny, lew nakazał osłu podzielić ją między nich. Gdy ten ułożył trzy części, po równo, i poprosił lwa, żeby wybrał jedną, oburzony lew skoczył na niego i pożarł go, a dzielić kazał lisowi. Lis zgromadził wszystko w jedną porcję, sobie zostawiając mało, i poprosił lwa, żeby wybierał. Gdy ten zapytał, kto go nauczył tak dzielić, lis rzekł: los osła” (fab. 209). To jeszcze nie jest lwia spółka w czystej formie. Wszak lis zostawił sobie jakieś mało wartościowe ochłapy. Bajka ta daje natomiast początek wspomnianemu już wyrażeniu „lwia część” (łac. pars leonina).

Nie wiadomo, jakie motywy kierowały lwem. Być może jego postawę uwarunkowała zapobiegliwość, będąca efektem wcześniejszych doświadczeń? Zresztą, mówiąc szczerze, lew nie miał zbyt wielu powodów, by lubić lisa. W innej bajce czytamy: „Lew i niedźwiedź, znalazłszy jelonka, walczyli o niego. Zadawali sobie nawzajem groźne ciosy, aż słabnąc, położyli się półżywi. Przechodzący lis, który zobaczył ich osłabłych i jelonka leżącego między nimi, wziął go i oddalił się, przechodząc pomiędzy. Oni zaś, nie mogąc się podnieść, rzekli: »Jacy my głupi, tyle wysiłków dla lisa!«” (fab. 200).

Pierwowzór lwiej spółki odnajdujemy w innej przypowiastce: „Lew i dziki osioł polowali na zwierzynę, lew za pomocą swej siły, osioł zaś – większej szybkości nóg. Gdy upolowali jakieś zwierzę, lew podzielił je na trzy części. Tę jedną wezmę jako pierwszy; jestem bowiem królem. Tę drugą zaś, gdyż jesteśmy wspólnikami na zasadzie równości. Ta trzecia natomiast przyniesie ci wielkie nieszczęście, jeśli nie będziesz wolał uciec’” (Babr. myth. 207). Przy okazji bajkę tę warto wskazać jako źródło innego powiedzenia, mianowicie „harować jak dziki osioł”…